Według informacji PAP postępowanie umorzono ze względu na brak znamion czynu zabronionego.
Śledztwo w sprawie Misiewicza zostało wszczęte 28 października po zawiadomieniu dwóch posłów opozycji w związku z artykułem, jaki ukazał się w "Newsweeku". Według tygodnika polityk miał proponować radnym PO w Bełchatowie przystąpienie do koalicji z PiS, sugerując, że w zamian zapewni im zatrudnienie w państwowej spółce, której prezes miał towarzyszyć mu w "werbunkowym spotkaniu".
Śledztwo prowadzone było w sprawie, a nie przeciw Misiewiczowi.
Tuż po ujawnieniu sprawy wypowiedzieli się o niej posłowie PiS Anna Milczanowska i Dariusz Kubiak, którzy - jak mówią - byli obecni podczas spotkań w Bełchatowie i według nich nikt nie proponował radnym PO pracy za głosy w radzie powiatu. "Byliśmy tam i gwarantujemy: nic takiego nie miało miejsca" - oświadczyli.
We wrześniu w związku z tym artykułem Misiewicz poprosił ministra Antoniego Macierewicza o zawieszenie w funkcjach w MON. Minister przychylił się do tego; kilka tygodni później poinformował, że Misiewicz jest zawieszony w funkcjach rzecznika MON i szefa gabinetu, ale nigdy nie przestał pracować w gabinecie politycznym.
Było to drugie śledztwo prowadzone ws. Misiewicza. W połowie listopada Prokuratura Okręgowa w Warszawie odmówiła wszczęcia śledztwa w sprawie powołania Misiewicza do rad nadzorczych Polskiej Grupy Zbrojeniowej i Energa Ciepło Ostrołęka.