Kandydat opozycyjnej Bułgarskiej Partii Socjalistycznej (BSP), generał lotnictwa w stanie spoczynku Rumen Radew zwyciężył w niedzielnej drugiej turze wyborów prezydenckich w Bułgarii - poinformowała w poniedziałek rano Centralna Komisja Wyborcza.

Po przeliczeniu wyników z 99,3 proc. lokali wyborczych okazało się, że Radew uzyskał 59,35 proc. głosów.

Jego rywalka, Cecka Caczewa, kandydatka rządzącej centroprawicowej partii GERB i szefowa parlamentu otrzymała 36,17 proc. głosów. Frekwencja wyniosła ok. 50 proc.

Rezultaty te są zgodne z sondażowymi wynikami exit polls.

Radew, który jest nową twarzą na bułgarskiej scenie politycznej, obejmie urząd na 5-letnią kadencję 22 stycznia. W wyborach zebrał głosy zwolenników nie tylko lewicy, lecz również nacjonalistów, bułgarskich Turków i nawet części centroprawicy.

Premier Bułgarii Bojko Borysow oświadczył w niedzielę wieczorem, że poda się do dymisji w pierwszym dniu pracy parlamentu, a jego rząd odejdzie, nie doprowadzając do końca pracy nad ustawą budżetową, która została uzgodniona z partnerami społecznymi i nad którą obradują komisje parlamentarne.

W zasadzie rząd, mianowany w normalnym trybie czy tymczasowy, może wejść w następny rok i pracować na podstawie budżetu za 2016 rok. Powstaje jednak luka, ponieważ konstytucja zakazuje obecnemu prezydentowi rozwiązania parlamentu i rozpisania nowych wyborów trzy miesiące przed upływem kadencji, istnieje też konieczność zmian w systemie wyborczym, wynikających z niedawno przeprowadzonego referendum. Możliwych wyjść jest kilka i potrzebne będzie stanowisko Trybunału Konstytucyjnego.

Ustępujący szef państwa Rosen Plewnelijew zaprosił do siebie na poniedziałek prezydenta elekta. Ważnym punktem tej rozmowy ma być kwestia tymczasowego gabinetu, który zostanie powołany po ustąpieniu Borysowa.