Planowany na wczoraj szczyt w Londynie, podczas którego szefowie dyplomacji Francji, Niemiec, Stanów Zjednoczonych, Ukrainy i Wielkiej Brytanii mieli omówić pokojowe propozycje Donalda Trumpa, nie odbył się. Nad Tamizę przyjechali niżsi rangą urzędnicy, jeśli nie liczyć delegacji ukraińskiej, w której skład weszli szef biura prezydenta Andrij Jermak oraz ministrowie obrony Rustem Umierow i spraw zagranicznych Andrij Sybiha. Uczestnictwa Polski w rozmowach nie brano pod uwagę.
Amerykanie zrzucają winę na Ukrainę
Pomysł zorganizowania spotkania, na którym Europa miała się ustosunkować do planu Trumpa, upadł na ostatniej prostej, gdy sekretarz stanu USA Marco Rubio odwołał wyjazd do Londynu. Jego decyzja wywołała reakcję łańcuchową Berlina i Paryża. Rozmowy odbyły się w ograniczonym formacie, a reprezentacja amerykańska została zredukowana do Keitha Kellogga, wysłannika Waszyngtonu ds. Ukrainy. Degradacja nastąpiła w krytycznym momencie. Zaledwie kilka dni wcześniej Rubio publicznie zasugerował wycofanie się USA z negocjacji, jeśli nie zostanie osiągnięty znaczący postęp.
Trump oskarżył zaś wczoraj Wołodymyra Zełenskiego w serwisie Social Truth o to, że szkodzi rokowaniom, odrzucając pomysły koncesji terytorialnych, choć zarazem zapewnił, że „nikt go o to nie prosi”. To właśnie opór, z jakim poszczególne punkty planu Trumpa spotkały się w europejskich stolicach, był prawdopodobną przyczyną odwołania przyjazdu amerykańskiego szefa dyplomacji. Oficjalnie Biały Dom nie przedstawił szczegółów, jednak media (wczoraj najwięcej detali podał serwis Axios) pisały, że poza uznaniem aneksji Krymu zakładał on też milczącą zgodę na utrzymanie przez Rosję reszty okupowanych terenów poza skrawkiem obwodu charkowskiego i zobowiązanie, że Ukraina nigdy nie wejdzie do NATO.
Szokujące pomysły Trumpa
Amerykanie mieliby znieść sankcje na Rosję oraz wznowić współpracę energetyczną i przemysłową. W zamian Ukraina miałaby otrzymać niedoprecyzowane gwarancje bezpieczeństwa (europejskie, a niekoniecznie amerykańskie) i wsparcie w powojennej odbudowie. Jako koncesję na rzecz Kijowa przedstawiono też gwarancję żeglugi po Dnieprze stanowiącym dziś na części biegu linię frontu oraz przekazanie okupowanej dziś Zaporoskiej Elektrowni Atomowej pod amerykański zarząd. Szczegóły planu znamy tylko dzięki przeciekom do mediów, ale odnosili się do nich ukraińscy politycy na czele z prezydentem, więc można zakładać, że mają oparcie w rzeczywistości.
– Ukraina prawnie nie uzna Krymu rosyjskim – mówił Zełenski we wtorek wieczorem na konferencji prasowej. – Gdy zaczynamy rozmawiać o Krymie, o naszych suwerennych terytoriach, wchodzimy w format przeciągania wojny. Właśnie tego chce Rosja, z którą walczymy już 12. rok – dodał. Jednocześnie podkreślił, że Kijów jest gotów do rozmów o rozejmie lub pokoju. „Sytuacja Ukrainy jest tragiczna. Może mieć pokój albo walczyć kolejne trzy lata, aż straci cały kraj” – odpowiedział mu Trump.
Europa mówi "nie"
„Ukraina jest gotowa do negocjacji, a nie poddania się” – napisała wczoraj wicepremier Julija Swyrydenko w serwisie X. „Nasz naród nie zaakceptuje udającego pokój zamrożenia konfliktu. Nigdy nie uznamy okupacji Krymu. A jeśli członkostwo w NATO nie zostanie nadane, Ukraina będzie się domagać obowiązkowych gwarancji bezpieczeństwa, dostatecznie mocnych, by powstrzymać przyszłą agresję, i dostatecznie jasnych, by zagwarantować mocny pokój” – dodała. Poparł ją prezydent Francji Emmanuel Macron, podkreślając, że integralność terytorialna Ukrainy nie może być tematem rokowań.
Rozmowy w Londynie miały pozwolić na wypracowanie stanowiska, które w kolejnym kroku miano przedstawić Rosji. „Jewropejśka prawda” pisze, że za zamkniętymi drzwiami Kijów nakreślił trzy czerwone linie. Poza ramy negocjacji ma zostać wyjęta integralność terytorialna, swoboda wstępu do NATO i UE oraz ograniczenia wielkości i siły armii.
Moskwa chce więcej
„Financial Times” podał, jakoby Władimir Putin deklarował gotowość do wstrzymania działań wojennych wzdłuż dotychczasowej linii frontu. We wczorajszej rozmowie dla „Le Point” zdementował to rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow, ponawiając żądanie przekazania Chersonia, Kramatorska i Zaporoża.
Wcześniej Rosja żądała także zniesienia sankcji, gwarancji nieprzyjmowania Ukrainy do NATO oraz rozmów o nowej strukturze bezpieczeństwa europejskiego, zakładającej m.in. wycofanie zachodnich żołnierzy i instalacji z państw przyjętych do Sojuszu po 1997 r., czyli także z Polski. Biały Dom twierdził, że jeszcze w tym tygodniu wysłannik Trumpa ds. relacji z Rosją Steve Witkoff ponownie spotka się z Putinem. Pieskow odmówił wczoraj potwierdzenia tych zapowiedzi. – Sytuacja jest dość dynamiczna, wszystko zmienia się bardzo szybko – oświadczył w rozmowie z rosyjskimi dziennikarzami. ©℗