Po siedmiu latach od zabójstwa dziennikarki Daphne Caruany Galizii Malta wciąż przeprowadza rozliczenia, leczy rany i przywraca ład w mediach

Zamordowanie reporterki śledczej Daphne Caruany Galizii na kojarzonej raczej z wakacyjnym spokojem Malcie wstrząsnęło branżą medialną Europy i doprowadziło do uchwalenia na poziomie unijnym dyrektywy, która ma zwalczać SLAPP, praktykę nękania dziennikarzy masowymi pozwami. Wnioski wyciągnięte przez społeczeństwo na wyspie nie są takie jednoznaczne. Po siedmiu latach nie doszło do całkowitego rozliczenia klasy politycznej, a sama śmierć Caruany Galizii bywa narzędziem walki stosowanym przez dwie czołowe partie.

Tak wygląda wojna

Był 16 października 2017 r., godz. 14.58. Caruana Galizia, wywołująca dyskusje oraz kontrowersje dziennikarka śledcza, odjechała na jakiś kilometr od swojego domu we wsi Bidnija, gdy kierowany przez nią peugeot 108 eksplodował. Bombę uruchomiono wiadomością SMS wysłaną na telefon będący częścią zapalnika. Wybuch był taki silny, że wrak auta znaleziono 80 m od szosy.

Niebawem na miejscu pojawił się syn 53-latki, Matthew, również dziennikarz. „Nigdy nie zapomnę, jak biegłem wśród piekła przez pole, starając się znaleźć drogę do drzwi, przy wtórze ciągle trąbiącego klaksonu i krzyków dwóch policjantów, którzy pojawili się na miejscu z jedną gaśnicą. Spojrzeli na mnie. «Proszę wybaczyć, nic nie da się zrobić» – powiedział jeden z nich. Spojrzałem w dół i zobaczyłem fragmenty ciała matki rozrzucone dookoła” – pisał na Facebooku na gorąco, nazajutrz po zbrodni. „Przepraszam za drastyczne szczegóły, ale tak wygląda wojna” – dodał.

A potem wskazał palcem na czterech polityków rządzącej Partii Pracy: premiera Josepha Muscata, szefa jego kancelarii Keitha Schembriego, ministrów gospodarki Chrisa Cardonę i turystyki Konrada Mizziego, dodając do nich, choć bez podawania nazwiska, prokuratora generalnego Petera Grecha. „Rząd Malty przyzwalał na kulturę bezkarności. Wszyscy, którzyście nic z nią nie zrobili: jesteście współwinni. Ponosicie za to odpowiedzialność” – dodał Matthew Caruana Galizia.

Jego matka latami ujawniała i opisywała większe i mniejsze skandale, skupiając się głównie na rządzących od 2013 r. laburzystach i ich liderze Josephie Muscacie. Nie liczyła się ze słowami, jej teksty były ostre, za nic miała ostrożność procesową. Pisała na łamach „The Malta Independent” oraz „The Sunday Times of Malta”, a przede wszystkim na własnym blogu „Running Commentary”, który pod względem zasięgów zostawiał tradycyjne media daleko w tyle. Gdy ktoś chciał ją urazić, pogardliwie mówił o niej per „blogerka”.

Caruana Galizia analizowała finanse maltańskich bohaterów afery Panama papers, w ramach której ujawniono dane właścicieli spółek w rajach podatkowych. Pisała o wizycie Cardony w burdelu podczas rządowej podróży do Niemiec, o zagranicznych spółkach Mizziego, Schembriego i Michelle Muscat, żony premiera, o nieprawidłowościach związanych z dopuszczeniem powiązanych z szefem rządu inwestorów do zarządzania publicznymi szpitalami, o podejrzanych przelewach z Azerbejdżanu. W powszechnej opinii, potwierdzonej przez rankingi Transparency International, rządy Partii Pracy należały do najbardziej skorumpowanych w UE. Dziennikarka nie traciła z oczu także rywali laburzystów z Partii Nacjonalistycznej, ale ponieważ szczyt popularności Caruany Galizii przypadł na czasy, gdy prawica była w opozycji, Partia Pracy traktowała ją jak powiązaną z nacjonalistami, a może i pracującą na ich zlecenie. Prywatnie kobieta skłaniała się ku „tym trzecim”, lewicowej Alternatywie Demokratycznej, która z powodu ordynacji większościowej nigdy nie zdobyła ani jednego mandatu w wyborach (i nadal się na to nie zanosi).

System się na niej mścił. Malta jest małym krajem, mieszka tu 500 tys. ludzi. Wśród elit wszyscy wszystkich znają. W takich warunkach łatwo o powstanie kultury tajemnicy. O wykształcenie się przekonania, że brudów nie wynosi się z domu. A jeśli ktoś to robi, jest zdrajcą. W chwili śmierci na Caruanie Galizii ciążyły 42 pozwy cywilne i 6 spraw karnych. Miała zamrożone konto bankowe. Taka praktyka jest znana pod angielskim skrótem SLAPP, oznaczającym strategiczne pozwy służące zastraszaniu i tłumieniu krytyki. Założenie jest takie, że dziennikarz poddany atakowi SLAPP przez znacznie potężniejszy podmiot – polityka, urząd, dużą firmę – odpuści. Ze względów psychologicznych, finansowych albo z braku czasu, który zamiast na pracę nad artykułami, poświęca się na kolejne wizyty w sądach i spotkania z prawnikami. Polska notabene należy do niechlubnych liderów pod względem liczby spraw, które mogą być kwalifikowane jako SLAPP.

– Skąd czerpała siłę? Sama odpowiedziała na to pytanie na blogu – mówi jej siostra Corinne Vella. Rozmawiamy w miasteczku Attard, w XIX-wiecznych ogrodach Pałacu św. Antoniego, który za czasów brytyjskiej kolonizacji był siedzibą gubernatorów, a teraz jest rezydencją prezydenta. Vella odsyła do artykułu „Right and Wrong are not a Popularity Contest” (Kwestie racji bądź jej braku to nie konkurs popularności). Data publikacji: 6 czerwca 2017 r., cztery miesiące przed śmiercią dziennikarki. – To było kilka dni po tym, jak Muscat zapewnił sobie reelekcję – wspomina Vella. „Radzę sobie nie tylko dlatego, że mogę naśladować dobry przykład rodziców, którzy w latach 1971–1987 mierzyli się z wieloma okropnymi rzeczami i zawsze robili to z godnością i bez moralnych kompromisów, ale także dlatego, że dużo czytam i wiem, że to standardowa, podręcznikowa, faszystowska metoda stosowana przez potężnych ludzi aby niszczyć krytyków” – pisała. – Nie znałyśmy wtedy terminu «SLAPP», ale wiedziałyśmy, że taka eskalacja pozwów musi być koordynowana – dodaje Vella. Po siedmiu latach wciąż widać po jej mimice przepełniające ją emocje.

Okres 1971–1987, do którego nawiązała Caruana Galizia, to lata rządów Doma Mintoffa, najsilniejszego polityka w dziejach Malty. Mintoff szukał własnej drogi do socjalizmu. Utrzymywał dobre relacje z Libią Mu’ammara al-Kaddafiego i Rumunią Nicolae Ceaușescu, przez co Ameryka obawiała się, że wyspa wpadnie w strefę wpływów radzieckich. Mintoff nie chciał na Zachód; Malta weszła do UE za rządów prawicy w 2004 r. razem z Polską, a do Sojuszu Północnoatlantyckiego nie należy do dziś. Ówczesne rządy laburzystów charakteryzowały się kombinowaniem przy granicach okręgów wyborczych, co miało utrudnić opozycji dojście do władzy, oraz twardą ręką wobec krytyków. Ulice po wielokroć były świadkami politycznej przemocy. W Tnejn l-Iswed, czarny poniedziałek w 1979 r., zwolennicy laburzystów splądrowali dom lidera opozycji Eddiego Fenecha Adamiego, zastraszając jego matkę, żonę i pięcioro dzieci. Bojówkarze demolowali nacjonalistyczne miejsca spotkań. To za czasów Mintoffa 18-letnia Daphne, wówczas pod panieńskim nazwiskiem Vella, po raz pierwszy trafiła do komendy. Anġlu Farrugia, policjant, który ją zatrzymał po proteście nacjonalistów, jest dziś szefem parlamentu z ramienia Partii Pracy.

Oblężenie Malty

Śmierć dziennikarki musiała wywołać szok – i wywołała. Rząd Muscata ogłosił nagrodę w wysokości 1 mln euro za informacje pozwalające na wykrycie sprawców, wzywając do zachowania jedności i spokoju. Rodzina zamordowanej nie wsparła tego kroku, żądając dymisji Muscata. Corinne Vella publicznie oskarżyła premiera o manipulowanie prawdą. Lider nacjonalistów nazwał morderstwo dowodem na „upadek demokracji i wolności słowa”. W sprawie wypowiedzieli się papież i przewodniczący Komisji Europejskiej. Do Sliemy, rodzinnego miasta Vellów, na czuwanie przybyło kilka tysięcy wstrząśniętych Maltańczyków. Ludzie spontanicznie przynosili znicze i kwiaty pod pomnik upamiętniający oblężenie Malty w 1565 r., stojący na centralnym placu stołecznej La Valletty. Zwycięstwo zakonu joannitów nad Turkami powstrzymało wówczas rozrost imperium osmańskiego w tej części świata. Materiały upamiętniające Caruanę Galizię uzupełniają stołeczny pomnik do dziś.

Bezpośrednich sprawców schwytano szybko. Do grudnia zatrzymano 10 podejrzanych o udział w zbrodni, z czego 3 zostało potem skazanych na wieloletnie więzienie. Jak dowodził rząd, o jego otwartości świadczyły zaproszenie zagranicznych kryminologów i jawnie prowadzone postępowanie. Polityczna bomba wybuchła dwa lata później. W listopadzie 2019 r. maltańscy żołnierze zatrzymali biznesmena Yorgena Fenecha, właściciela kasyn, przyjaciela Muscata oraz znajomego Mizziego i Schembriego, z którymi łączyły go podejrzane interesy. Fenech, który do dziś czeka w areszcie na wyrok, próbował uciec z kraju jachtem. Dzwonił wówczas do Schembriego, który jednak broni się, że próbował go przekonać do pozostania w kraju. Tydzień po zatrzymaniu biznesmena pod wpływem masowych protestów Mizzi i Schembri zrezygnowali z urzędów, a po nich dymisję zapowiedział premier. Intuicja Matthew Caruany Galizii okazała się słuszna.

Cardona i Muscat odeszli z funkcji partyjnych i rządowych w styczniu 2020 r., po czym były premier zajął się biznesem. Niektóre postępowania dotyczące śmierci Caruany Galizii i części opisywanych przez nią afer trwają do dziś. Mizzi, który w międzyczasie odkrył w sobie głęboką wiarę katolicką, a także Muscat i Schembri dopiero w maju 2024 r. zostali oskarżeni o korupcję, pranie pieniędzy i związki z przestępcami w sprawie dotyczącej skandalu szpitalnego, który ujawniła dziennikarka. Pospolite ruszenie światowych mediów nie dało aferom przyschnąć. 45 dziennikarzy z różnych redakcji skrzyknęło się, by w ramach The Daphne Project podążyć ich tropem.

Skandale, które dziennikarka opisywała lokalnie, po jej śmierci trafiły na pierwsze strony największych globalnych tytułów, jak „The Guardian” czy „The New York Times”. „Ostrzeżenie dla łapówkarzy: jeśli zabijesz dziennikarza, kolejny zajmie jego miejsce” – pisał brytyjski dziennik. Bruksela upamiętniła dziedzictwo Caruany Galizii, przygotowując dyrektywę, która ma zwalczać nękanie mediów pozwami. Malta była pierwszym krajem, który ją wpisał do dorobku krajowego.

Partia Pracy jako całość uniknęła większych rozliczeń. Kierownictwo ugrupowania po Muscacie, który po fakcie przyznał, że powinien był wcześniej odwołać niektórych kolegów z rządu, przejął w 2020 r. Robert Abela, a dwa lata później poprowadził je do kolejnego zwycięstwa w wyborach. Dzisiejszy premier to nie osoba znikąd. Gdy mordowano dziennikarkę, był posłem, a jako doradca premiera ds. prawnych pojawiał się na posiedzeniach rządu. Corinne Vella mówi, że „musiał wiedzieć o sprawach, w które angażował się Muscat, co najmniej tyle, ile wiedzieli wszyscy inni”.

Moja rozmówczyni kontruje też tezę o Malcie jako prymusie we wdrażaniu dyrektywy anty-SLAPP-owej. Komisja Europejska zaproponowała minimalną możliwą ochronę, by nie wchodzić w wyłączne kompetencje państw. Przepisy, nazywane też dyrektywą Daphne, dotyczą np. wyłącznie procesów cywilnych o charakterze transgranicznym. Organizacje branżowe apelują, by państwa z własnej inicjatywy zaproponowały szerszą ochronę mediów. – Dyrektywa Daphne samej Daphne by nie ochroniła – mówi jej siostra.

Lekcja, jaką wyciągnęliśmy

Zapytałem wicepremiera i ministra spraw zagranicznych Iana Borga, jakie wnioski jego partia wyciągnęła po zbrodni. Borg był wtedy ministrem transportu, infrastruktury i wielkich projektów, więc też trudno mu się zasłaniać kompletną niewiedzą o tym, co robili jego koledzy. Trudno też uznać jego odpowiedź za konkretną. – Lekcja, jaką wyciągnęliśmy z tamtych ciemnych dni, z zamordowania Daphne Caruany Galizii, to konieczność stawienia czoła wyzwaniom. Żaden kraj nie jest w pełni odporny na takie wydarzenia. W wielu krajach dziennikarze, a zwłaszcza dziennikarki, zderzają się z poważnymi utrudnieniami. Dlatego jako przewodniczący Organizacji Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie w 2024 r. uczyniłem naszym priorytetem zamiar podzielenia się tamtymi doświadczeniami. Reformy wciąż trwają. Są już ich pozytywne rezultaty, ale można też wskazać stracone szanse, o których rozmawiamy z odpowiednimi ministrami – mówi.

Jednak dyskusję o mediach z udziałem przedstawicielki Fundacji Daphne Caruany Galizii i wicepremiera Borga zorganizowano na marginesie spotkania ministrów państw OBWE w Ta’ Qali. Gdyby władze chciały zupełnie wyciszyć śmierć dziennikarki, mogły tego nie robić.

System jednomandatowy sprawia, że społeczeństwo Malty coraz bardziej się polaryzuje. Przygniatająca większość głosuje na laburzystów albo na nacjonalistów. W wyborach w 2022 r. alternatywne ugrupowania poparło ledwie 2 proc. wyborców – z pełną świadomością, że oddają stracony głos. W La Valletcie wciąż istnieje spontaniczne miejsce czci na pomniku oblężenia, na którym widać wielojęzyczne plakaty opisujące biografię Caruany Galizii i hasła domagające się dla niej sprawiedliwości. O tym, czy spontaniczny pomnik na pomniku może trwać, wypowiadał się nawet sąd konstytucyjny. W rodzinnej dla Vellów Sliemie skromny pomniczek na promenadzie nad Morzem Śródziemnym postawił lokalny samorząd. Można na nim przeczytać, że kobieta „zginęła za szukanie prawdy”, a pomnik „przypomina o jej mądrości, zwycięstwie i triumfie nad ciemnością”, ale jeśli ktoś o nim nie wie, łatwo go przeoczy. Prowizoryczne plakaty upamiętniły miejsce jej śmierci na polu pod Bidniją, ale to kompletne odludzie. Państwo rządzone wciąż przez Partię Pracy nie zdecydowało się na odgórne upamiętnienie dziennikarki na szczeblu ogólnokrajowym.

Nie brakuje też ludzi, którzy nawet po śmierci obrzucają Caruanę Galizię błotem. Jej przeciwnicy niszczą plakaty na pomniku oblężenia i naklejają swoje. Na jednym z nich czytam, że w gruncie rzeczy chodziło jej o odwracanie uwagi od przypadków korupcji po stronie nacjonalistów. Krucjatę wymierzoną w Caruanę Galizię prowadzi laburzystowski działacz Neville Gafà. Nie kryje się z tym – na antyplakatach widnieje adres jego strony internetowej. Według jego wersji to dziennikarka była skorumpowana, nie płaciła podatków i dopuszczała się przemocy domowej. To wątki znane z hejtu, jaki pojawiał się w komentarzach pod tekstami za jej życia. Gafà też żąda „sprawiedliwości dla Caruany”, ale chodzi mu o Raymonda Caruanę, nacjonalistę, który zginął w niewyjaśnionej do końca strzelaninie w 1986 r. – Raymond Caruana nigdy nie rozsiewał hejtu, w przeciwieństwie do Daphne Caruany Galizii, która ze swojej nienawistnej pisaniny, wymierzonej w setki maltańskich rodzin, uczyniła sposób na życie – dowodzi.

Autocenzura

Corinne Vella nazywa Gafę, nie wymieniając go z nazwiska, „narzędziem w rękach laburzystów” i dodaje, że podobne akcje tylko podsycają napięcie społeczne. – Któregoś dnia moi rodzice i jedna z sióstr pojechali złożyć kwiaty pod pomnikiem w La Valletcie. Ktoś ich fizycznie zaatakował. Mężczyzna chciał wykręcić rękę ojcu, a towarzysząca mu kobieta próbowała go jeszcze obezwładnić. Proszę się nad tym przez chwilę zastanowić: nie zaatakowali kogoś, kto obrzucał farbą pomnik albo próbował go podpalić. Napadli człowieka za to, że chciał upamiętnić zamordowaną córkę – tłumaczy siostra Caruany Galizii. – Ludzie, którzy umieszczają tam antyplakaty, są odpowiedzialni za tę nienawistną atmosferę. Niektórzy woleliby o tej śmierci zapomnieć albo tak zmienić wspomnienia społeczeństwa, by pamiętało ono sprawę inaczej, niż się w rzeczywistości miała – podsumowuje.

Zbrodnia miała też inną negatywną konsekwencję. Część dziennikarzy odeszła z zawodu albo narzuciła sobie autocenzurę. Śmierć za temat to wysoka cena, trudno im się dziwić. Do osób, które rozluźniły związki z mediami, należy Fabian Demicoli. Do 2019 r. był dziennikarzem na pełen etat, redaktorem naczelnym związanego z Partią Nacjonalistyczną wydawnictwa Media.link Communications. Dzisiaj od czasu do czasu coś jeszcze opublikuje, ale na co dzień pracuje w Maltańskiej Izbie Małych i Średnich Przedsiębiorców we Florianie, nieformalnej stolicy biznesu. Zapytałem go, czy zmienił zawód pod wpływem zamachu. – Myślę, że miało to pewien wpływ. Niestety, wielu kolegów zrobiło to samo. Szczerze podziwiam tych, którzy pozostali w zawodzie i do dziś zajmują się tematami śledczymi. Trochę ich jeszcze pozostało – mówi i wymienia nazwiska najlepszych. – To nie był dobry czas dla mediów. Gdy tamtego październikowego dnia wychodziłem z biura, bałem się uruchomić samochód – przyznaje. – Wyroki trochę oczyściły atmosferę, ale sam widziałeś, ilu ludzi wciąż podchodzi wrogo do Daphne, a i część rekomendacji pozostała na papierze – podsumowuje.

O autocenzurze mówi też Nicole Meilak, szefowa Instytutu Maltańskich Dziennikarzy i redaktorka w gazecie „Malta Today”, ideowo zbliżonej do laburzystów. – Kiedy dzieje się coś takiego, jasne, że wywołuje to efekt mrożący. Sprawia, że jesteś uważniejszy i dwa razy się zastanowisz, czy aby na pewno chcesz opublikować jakąś historię albo czy nie powinieneś zawczasu podjąć dodatkowych środków ostrożności – mówi.

Ale dodaje też, że nagłośnienie sprawy Caruany Galizii i aktywność prowadzonej przez rodzinę Vellów fundacji jej imienia, m.in. w postaci szkoleń dotyczących ochrony przed pozwami SLAPP, sprawiły, że media są lepiej przygotowane na wyzwania, a rząd poczuł się zobligowany do upublicznienia śledztwa. – Największym zagrożeniem dla mediów pozostaje wyzwanie, z którym mierzyła się także Daphne: blokowanie dostępu do informacji. Im bardziej jawne i przejrzyste jest życie publiczne, tym mniejsze ryzyko, z jakim mierzą się dziennikarze – tłumaczy Tina Urso z Fundacji Daphne Caruany Galizii na panelu w Ta’ Qali. ©Ⓟ