Wiceszef MSWiA Jarosław Zieliński ocenił w środę, że ws. incydentu umieszczenia na nagrobku Bolesława Bieruta na stołecznych Powązkach m.in. napisu "Kat" zarówno policja jak prokuratura wykonywały swoje obowiązki zgodnie z przepisami.

Zieliński był pytany o tę sprawę w środę w Szczytnie, podczas briefingu po uroczystościach związanych ze świętem policji. Dziennikarze pytali, czy w jego ocenie interwencja prokuratora generalnego Zbigniewa Ziobry nie stanowiła ingerencji w kompetencje policji.

Ziobro zażądał zwolnienia dwóch osób zatrzymanych w poniedziałek ws. namalowania czerwonej gwiazdy i napisu "Kat" na nagrobku Bieruta na Powązkach. Jak informował resort sprawiedliwości, prokurator generalny uznał, że zatrzymanie przez policję tych osób na 48 godzin jest niezasadne. Zatrzymani zostali we wtorek zwolnieni.

Wiceszef MSWiA ocenił, że po otrzymaniu zgłoszenia od osób będących świadkami zdarzenia na Powązkach policja zareagowała "literalnie zgodnie z przepisami, które ją obowiązują". Dodał, że policja - choć mogła i początkowo zamierzała - nie przeprowadziła rewizji w mieszkaniach zatrzymanych osób. Jak mówił, jego zdaniem, dobrze, że tak się stało.

Zieliński zaznaczył, że obie osoby zatrzymane na cmentarzu zostały przesłuchane w charakterze świadków przez prokuratora, który pouczył je o odpowiedzialności za składane wyjaśnienia i nie zastosował wobec nich sankcji, czyli je zwolnił.

"Myślę, że te fakty, które przywołuję, a taka była sekwencja zdarzeń, świadczą o tym, że wszyscy wykonywali swoje obowiązki w taki sposób, jak to wynika z przepisów" - ocenił wiceszef MSWiA.

Wiceminister dodał, że ważnym kontekstem tej sprawy jest to, że - jak mówił - pomnik Bieruta nigdy nie powinien znaleźć się na polskiej nekropolii narodowej, jaką są Powązki.

Również komendant główny policji nadinsp. Jarosław Szymczyk powiedział w środę podczas briefingu w Szczytnie, że w tej sprawie "każdy działał w zakresie swoich własnych, uregulowanych ustawowo kompetencji".

Jak mówił, policjanci - mając przypuszczenie o uzasadnionym podejrzeniu popełnienia przestępstwa - dokonali zatrzymania dwóch osób, a o zatrzymaniu została powiadomiona prokuratura. Przypomniał, że gospodarzem każdego postępowania przygotowawczego jest prokurator i to on podejmował dalsze decyzje.

"Każda z instytucji działała w zakresie swoich własnych kompetencji, nikt nie wkraczał w kompetencje innych organów" - powtórzył.

Komendant dodał, że zatrzymani, mimo pouczenia ich o takiej możliwości, nie składali zażalenia na zatrzymanie przez policję i zrobił to dopiero ich pełnomocnik. Jak mówił, zażalenie będzie wkrótce rozpatrywane przez sąd. "Bo tylko sąd ma kompetencje, żeby rozstrzygać, czy zatrzymanie było zasadne, czy też nie" - podkreślił.

Prokurator generalny Zbigniew Ziobro mówił w środę na konferencji prasowej, że rozumie "sprzeciw moralny" wobec sytuacji, że agent NKWD - który wprowadzał w Polsce represje stalinowskie i ma na sumieniu krew tysięcy zamordowanych niewinnych ludzi, jak rtm. Pilecki czy gen. "Nil" - ma wielki pomnik na cmentarzu przeznaczonym dla polskich bohaterów, podczas gdy osoby wówczas mordowane były chowane w miejscach niegodziwych, a ich ciała są nadal poszukiwane.

Dodał, że nie aprobuje zachowania zatrzymanych osób, ale zarazem podkreślił, że nie działali oni z pobudek chuligańskich. "Nie jest to akt wandalizmu pijanych sprawców, którzy wkraczają na cmentarz po to, by go niszczyć" - zaznaczył. Według Ziobry napis "Kat" jest zgodny z prawdą, choć "nie powinien się tam znaleźć". Zdaniem ministra być może państwo powinno umieścić tabliczkę, kto leży w tym miejscu.

Ziobro wyjaśnił, że nie kwestionował prowadzenia postępowania w sprawie, tylko nadmierne i nieproporcjonalne środki represyjne w postaci zatrzymania tych osób na 48 godzin.

Sprawą incydentu na Powązkach zajmuje się policja i Prokuratura Rejonowa Warszawa-Żoliborz. Wstępna kwalifikacja prawna sprawy - jak informowali śledczy - oparta jest o artykuł Kodeksu karnego mówiący, że "kto znieważa zwłoki, prochy ludzkie lub miejsce spoczynku zmarłego podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat dwóch.(PAP)