79-letni papież Franciszek przez dekady posługi kapłańskiej i biskupiej w Argentynie zajmował się młodzieżą. Szczególną troską otaczał młodzież trudną; odwiedzał więzienia dla nieletnich i ośrodki dla uzależnionych. Obserwatorzy są zgodni, że ma znakomity kontakt z młodym pokoleniem.

To, czym potrafi natychmiast sobie je zjednać, to bezpośredni, czasem wręcz młodzieżowy język, serdeczne gesty i znajomość realiów życia. To głównie rezultat jego pracy nauczycielskiej i aktywności duszpasterskiej w Buenos Aires, gdzie miał stały kontakt ze zwyczajnymi ludźmi, stykał się na co dzień z ich problemami i pomagał je rozwiązywać. Biografowie wskazują też, że wyjątkowo przekonująco, niekiedy bardzo obrazowo mówi o wychowaniu, bo czerpie z bogatych doświadczeń życia swej dużej kilkupokoleniowej rodziny.

Jorge Mario Bergoglio urodził się w 1936 roku w stolicy Argentyny w rodzinie włoskich imigrantów, pochodzących z Piemontu. Z czworga rodzeństwa, jakie miał, żyje już tylko jego siostra.

Z dyplomem technika chemika pracował najpierw w fabryce. Był też w młodości „bramkarzem” w stołecznym klubie.

Wstąpił do seminarium jezuitów i ukończył następnie studia filozoficzne i teologiczne. Przez trzy lata uczył literatury oraz psychologii w kolegium w swym rodzinnym mieście.

Święcenia kapłańskie otrzymał w 1969 roku, czyli w wieku 33 lat.

W 1973 roku został na 6 lat wybrany na prowincjała jezuitów w swoim kraju. W wywiadach już jako papież mówił, że ta nominacja to był błąd, bo był za młody; wyznał, że czasem żałuje tego, jak się wówczas zachowywał.

Następnie ksiądz Bergoglio wznowił pracę wykładowcy w kolegiach jezuickich w Argentynie. W latach 80. podróżował do Niemiec, by ukończyć pracę doktorską. Ostatecznie tego nie zrobił.

W 1992 roku Jan Paweł II mianował go biskupem pomocniczym Buenos Aires. Sześć lat później z nominacji polskiego papieża został nowym arcybiskupem metropolitą stolicy i zarazem prymasem Argentyny. W 2001 roku otrzymał godność kardynała. Swą posługę poświęcił ludziom ubogim i chorym, zepchniętym na margines, młodzieży potrzebującej wsparcia i otuchy, także tej, która wpadła w szpony przestępczości i nałogów.

Zachęcał katolicką młodzież w swym kraju, by nauczyła się działać na rzecz sprawiedliwości i by przez całe swe życie była sprawiedliwa oraz wielkoduszna.

Przypomina się, że jako arcybiskup metropolii zasłynął z tego, że nie słowami, ale czynami realizował swą misję. Nie chciał rezydować w wielkim pałacu arcybiskupim i zamieszkał w zwykłym mieszkaniu. Korzystał z komunikacji miejskiej, jeździł często na peryferia i do ubogich dzielnic, niósł pomoc materialną.

Już pięć dni po śmierci Jana Pawła II ówczesny prymas Polski kardynał Józef Glemp, przebywający wtedy w Argentynie, wskazywał z podziwem kardynała Bergoglio jako możliwego następcę polskiego papieża.

Jako jeden z faworytów wchodził na konklawe w kwietniu 2005 roku. Zupełnie inna była sytuacja prawie 8 lat później, gdy jego nazwiska w ogóle nie wymieniano. Wybrany został 13 marca 2013 roku. Jest pierwszym papieżem-jezuitą w historii.

Serca młodzieży podbił natychmiast. To jest papież, który zna życie - powtarzają młodzi ludzie. To uznanie i podziw potwierdzają wyniki sondaży wskazujące, że – jak zauważają media - jest wręcz „idolem” młodych Włochów. Zaufaniem obdarza go ponad 85 procent z nich.

Ponadto, jak wynika z badań sondażowych Instytutu Toniolo z Mediolanu, dla trzech czwartych Włochów w wieku od 19 do 32 lat papież jest najważniejszą osobistością publiczną. Jednocześnie - zauważa się - traktują go niemal jak członka rodziny. Dotyczy to zarówno wierzących, jak i niewierzących.

„Charyzma Franciszka i uwielbienie dla niego wpisują się w postępującą utratę zaufania do instytucji publicznych” - zauważył koordynator sondażu Alessandro Rosina. Jak dodał, „młodzi ludzie odczuwają przede wszystkim potrzebę pozytywnych przykładów, by odnaleźć nadzieję i ufność, a papież w pełni odpowiada tym pragnieniom”.

Wykładowca z Katolickiego Uniwersytetu w Mediolanie Pierpaolo Triani, który także badał fenomen popularności papieża z Argentyny we Włoszech, powiedział: „Pytani przez nas młodzi ludzie widzą w nim osobę zdolną do bardzo dynamicznego komunikowania się z innymi, do okazywania bliskości i do czynienia z Kościoła strony uczestniczącej w dialogu w zmieniającym się społeczeństwie”.

W ankiecie przeprowadzonej 4 miesiące po wyborze Franciszka, w lipcu 2013 roku, czyli tuż przed Światowymi Dniami Młodzieży w Rio de Janeiro 91 procent włoskich dwudziestolatków przyznało, że Jorge Bergoglio budzi ich sympatię.

Młodym ludziom Franciszek powtarza: „Nie dajcie sobie odebrać nadziei” i żartobliwie zachęca, by robili „raban” w społeczeństwie i w Kościele.

Przyzwyczaił się do mody na tzw. selfie i choć – jak przyznał - jej nie rozumie. Uśmiechnięty pozuje do zdjęć z młodymi ludźmi, nawet w bazylice Świętego Piotra.

Jednocześnie jest bardzo wyczulony na ich problemy. Regularnie powraca w swych wystąpieniach do kwestii bezrobocia wśród młodzieży. W czasie mszy na rzymskim Zatybrzu mówił: „Pomyślmy o 75 milionach młodych ludzi, którzy nie mają ani pracy, ani nie studiują. I to dzieje się dzisiaj w zmęczonej Europie”.

Podczas niedawnej wizyty w Meksyku wielokrotnie wzywał młodych ludzi, by nie oddawali swego życia w ręce handlarzy narkotykami.

W Turynie w czerwcu zeszłego roku powiedział: „Jaki smutny jest widok młodych ludzi, którzy idą na emeryturę w wieku 20 lat”.

Dodał: „Pozwolę sobie mówić otwarcie. Nie chcę zachowywać się jak moralista, ale chciałbym powiedzieć słowo, które się nie podoba, słowo niepopularne, ale także papież powinien ryzykować i powiedzieć prawdę. A więc mówię wam: bądźcie niewinni”.

Apeluje do młodzieży, by szła pod prąd obecnej mentalności.

"Czasem w reklamie pokazują nam diamenty, a sprzedają nam szkiełko, musimy się temu przeciwstawić, nie możemy być naiwni" - powiedział.

W Rio de Janeiro w czasie Światowych Dni Młodzieży podkreślał: „Kościół was potrzebuje, potrzebuje cechującego was entuzjazmu, kreatywności i radości”.

W rozmowie z młodymi Belgami w Watykanie przywołał swój przykład, aby zachęcić do tego, by uczyli się na własnych błędach.

„Mówi się, że człowiek jest jedynym zwierzęciem, które dwa razy upada w tym samym miejscu. Pomyłki z mojego życia były moimi wielkimi nauczycielami” - zauważył.

Z podziwem wypowiada się o "proroczej" intuicji Jana Pawła II, który wystąpił z inicjatywą Dni Młodzieży. W orędziu, ogłoszonym we wrześniu 2015 r. na lipcowe spotkanie w Polsce Franciszek napisał: "Kraków, miasto świętego Jana Pawła II i świętej Faustyny Kowalskiej, czeka na nas z otwartymi ramionami i otwartym sercem. Wierzę, że Boża Opatrzność prowadziła nas do świętowania Jubileuszu Młodych właśnie tam, gdzie żyło tych dwoje wielkich apostołów miłosierdzia naszych czasów".

Podkreślił, że od wielu młodych ludzi słyszy, że "są zmęczeni życiem w tak bardzo podzielonym świecie, w którym ścierają się zwolennicy różnych poglądów, jest wiele wojen, a niektórzy używają nawet swojej religii do usprawiedliwienia przemocy". Wyznaczył też zadanie wszystkim wybierającym się do Krakowa; bądźcie "apostołami miłosierdzia w naszym świecie zranionym egoizmem, nienawiścią i rozpaczą".

Bezsprzecznie najlepszego wywiadu udzielił właśnie młodym ludziom z holenderskiej ulicznej gazety „Straatnieuws”, wydawanej przez bezdomnych.

„Wierzący nie może mówić o ubóstwie i bezdomnych, i prowadzić życie faraona” – mówił. Opowiedział o swym dzieciństwie; po lekcjach grał z kolegami w piłkę, ale nie był dobrym zawodnikiem. Dodał, że jako mały chłopiec marzył o tym, by zostać rzeźnikiem.

„O takich, którzy grali jak ja mówiono, że mają dwie lewe nogi. Ale grałem, często na bramce” – przyznał Franciszek.

Gdy goście z Holandii zachęcili go, by poszedł z nimi na pizzę, o czym zawsze mówi, odparł z żalem, że chętnie by poszedł, ale "nie da się tego zrobić".

Jego spotkania z młodzieżą są zawsze gwarancją tego, że otworzy się bardziej niż przed dorosłymi.

To właśnie najmłodszym słuchaczom, uczniom szkół jezuickich jako pierwszym wyjaśnił na początku pontyfikatu największą zagadkę, dlaczego nie zechciał zamieszkać w papieskim apartamencie w Pałacu Apostolskim. Żartował, że to z „powodów psychicznych”, bo nie chciał być odseparowany od ludzi.

Młodym chórzystom z wielu krajów wyznał: „Złoszczę się, ale nie gryzę”. Żartował, że gdyby sam zaśpiewał, przypominałoby to głos osła.

Sam przyznaje, że miał dość beztroską i zupełnie zwyczajną młodość. „Miałem dziewczynę w wieku 17 lat” - wyznał. W rozmowie z dziennikiem „Corriere della Sera” przed dwoma laty opowiedział: „W seminarium pewna dziewczyna zawróciła mi na tydzień w głowie”. Ale dodał od razu: „To sprawy młodości. Rozmawiałem o tym ze swoim spowiednikiem”.