Apelacje od wyroków skazujących ws. katastrofy hali MTK zapowiedzieli obrońcy części oskarżonych. W wyniku zawalenia się w 2006 r. pawilonu wystawienniczego Międzynarodowych Targów Katowickich zginęło 65 osób.

Sąd Okręgowy w Katowicach skazał w piątek sześcioro oskarżonych w tej sprawie na kary od 3 do 10 lat więzienia, przypisując im nieumyślne, a w przypadku skazanego na 10 lat więzienia projektanta Jacka J. - umyślne sprowadzenie katastrofy. Sąd uniewinnił trzech przedstawicieli generalnego wykonawcy obiektu.

Jak argumentował obrońca byłego członka zarządu MTK Bruce'a R., skazanego na 3 lata więzienia, orzeczenie stwarza "bardzo niebezpieczny precedens" nie tylko dla członków zarządów spółek, ale dla wszystkich osób sprawujących kierownicze stanowiska. "Sąd poszedł tą drogą, że chce nałożyć bezwzględny obowiązek dla każdego nowo powołanego członka zarządu albo np. prezydenta miasta retrospektywnego zapoznawania się z dokumentacją dotyczącą całości działalności spółki" - przekonywał mec. Grzegorz Słyszyk.

Skazując członków zarządu MTK, sąd nie dał wiary ich wyjaśnieniom, że nie zdawali sobie sprawy z zagrożenia i konieczności usuwania śniegu. Zarząd MTK nie powinien był dystansować się od poczynań poprzedników - mówił sędzia Aleksander Sikora. Zarząd miał obowiązek zapoznania się ze stanem spółki – wskazywał sąd.

Obrońca Bruce'a R. podkreślił m.in., że prawo budowlane stwarza pewnego rodzaju domniemanie, że budynek, który użytkuje użytkownik, jest budynkiem bezpiecznym. "Na pewno istotne jest też to, że sąd uznał, że czyn popełniono z winy nieumyślnej, a więc to świadczy, że nie było stanu świadomości (…) zagrożenia katastrofą budowlaną" - ocenił mec. Słyszyk.

W jego opinii także niewykonanie zaleceń rzeczoznawcy budowlanego nie może ostać się w drugiej instancji, ponieważ biegli mówili przed sądem, że posłanie ludzi na dach hali MTK, w celu odśnieżenia go, stanowiło zagrożenie dla ich życia i zdrowia.

Wniosek o sporządzenie uzasadnienia na piśmie zapowiedział też obrońca Grzegorza S. - skazanego na 5 lat rzeczoznawcy, który wydawał ekspertyzę po awarii dachu w 2002 r., (na jej podstawie dokonano naprawy). Zdaniem prokuratury nie zweryfikował on całości obliczeń statycznych pawilonu, nie sprawdził pozostałych dźwigarów, a jedynie ten uszkodzony. Według oskarżenia, S. powinien był wystąpić o rozbiórkę pawilonu.

"Na pewno złożę wniosek o sporządzenie uzasadnienia na piśmie co do całości wyroku co do oskarżonego Grzegorza S. i prawdopodobnie będziemy pisali apelację" - zasygnalizował mec. Tomasz Chmielewski. Jak przypomniał, jego klient nie przyznał się winy; zaznaczył, że nie będzie komentował orzeczenia sądu wcześniej niż w apelacji.