Jeśli Polska chce być w grupie krajów najwyżej rozwiniętych, nie da się długo utrzymać modelu gospodarki, która jest konkurencyjna ze względu na cenę, a nie na jakość - ocenił we wtorek prof. Jerzy Hausner, który był jednym z gości VI Europejskiego Kongresu Finansowego.

B. wicepremier i minister gospodarki był moderatorem debaty pt. "Makroekonomiczne uwarunkowania rozwoju gospodarczego", która odbyła się w drugim dniu trwającego w Sopocie Kongresu.

"Pierwszy kwartał tego roku to nie jest obniżenie i tak niskiej dynamiki nakładów inwestycyjnych przedsiębiorstw - to jest ich spadek, rzędu 9 procent. Ostatnie miesiące to jest sytuacja, w której tak naprawdę możemy mówić też o recesji w budownictwie - to jest sytuacja, w której spadek produkcji budowlanej jest rzędu 15 proc." - mówił Hausner.

Jednocześnie - dodał - mamy "systematyczny wzrost zatrudnienia", które jest na "poziomie historycznie najwyższym", mamy też "do czynienia z dobrymi wynikami przedsiębiorstw".

"Mamy też do czynienia z, co prawda, przejściowym obniżeniem dynamiki wzrostu gospodarczego, ale ta dynamika jest ciągle na poziomie trzy plus. To jest sytuacja, która sama z siebie się nie tłumaczy. Jak to jest, że jeśli mamy wzrost zatrudnienia i dobre wyniki przedsiębiorstw, czyli wszystkie składniki, które powinny składać się na wzrost inwestycji, mamy spadek inwestycji" - mówił.

Zdaniem Hausnera, największym wyzwaniem dziś dla polskiej gospodarki jest podniesienie nakładów inwestycyjnych.

"Podnieść je po to, żeby rozwiązać problem, który zwykło się nazywać pułapką średniego rozwoju. Ale tak naprawdę chodzi o to, że nasz model konkurencyjności, który jest w sumie modelem efektywnym, to jest model, w którym 75 proc. tej konkurencyjności, to jest konkurencyjność cenowa. W naszym eksporcie decyduje w większości cena, a jakość w 25 procentach. Nie ma takich sektorów w gospodarce, w których tak naprawdę konkurowalibyśmy jakością" - stwierdził.

Zdaniem Hausnera, takie proporcje nie muszą od razu skazywać polskiej gospodarki na porażkę. "Ale z całą pewnością takiego modelu konkurencyjności nie da się utrzymać, jeśli chcemy być w grupie krajów najwyżej rozwiniętych" - ocenił.

"W tym przechodzeniu do konkurencyjności jakościowej ważne jest, żeby nie naruszyć równowagi makroekonomicznej. W sumie możemy różne rzeczy tu opowiadać, ale prawda jest taka, że nasza gospodarka jest makroekonomicznie zrównoważona. To oznacza, że jeśli potrafiliśmy mieć przyzwoite tempo wzrostu utrzymując tego rodzaju równowagę makroekonomiczną, to znaczy, że zbudowaliśmy solidne podstawy polskiej gospodarki" - powiedział Hausner.

Minister finansów w latach 2004–2005 Mirosław Gronicki ocenił, że do tej pory Polska miała "stosunkowo niski udział inwestycji w PKB" w porównaniu z sąsiednimi krajami. "A jednocześnie mieliśmy najwyższe tempo wzrostu gospodarczego wśród tych krajów. Można więc powiedzieć, ze efektywność inwestowania w Polsce była wysoka. Ale to mówimy o przeszłości” - stwierdził.

"O ile w przeszłości mieliśmy inwestycje, które do pewnego stopnia imitowały technologie zewnętrzne i to na najwyższym poziomie – dzięki temu intensywność inwestowania w Polsce była wysoka - o tyle teraz te inwestycje mogą być zagrożone. Dlatego, że poprzednio udział kapitału zagranicznego był wyjątkowo wysoki jak np. w latach 2006-2007. Teraz ta sytuacja może się zmienić. Polska jest nadal atrakcyjnym terenem do inwestowania, ale przez zwiększenie niepewności kapitał zagraniczny może się powstrzymać. To spowoduje, że te najbardziej innowacyjne inwestycje, te które są finansowane głównie ze środków zewnętrznych, raczej do Polski nie napłyną" - obawia się Gronicki.

Lider Programu EY Sprawne Państwo Marek Rozkrut ocenił natomiast, że zagrożeniem dla polskiej gospodarki może być kryzys demograficzny. "Według prognoz, do 2040 r. populacja Polski ma się zmniejszyć o blisko 3 miliony - szczególnie głęboki spadek wystąpi wśród pracujących, a jedyną grupą, która ma się zwiększyć, to seniorzy, nieaktywni na rynku pracy" - wyjaśnił.

"Udział inwestycji w stosunku do PKB jest wyjątkowo niski, szczególnie jeśli porównamy, to do innych nowych krajów członkowskich UE. W tej dekadzie, jeśli popatrzymy na inwestycje w relacji do PKB, to tylko Litwa miała ten wskaźnik niższy niż Polska" - mówił ekonomista.

Głos w debacie zabrał też m.in. b. wicepremier i b. minister finansów Jacek Rostowski, który odniósł się do poniedziałkowego wystąpienia na EKF wicepremiera Mateusza Morawieckiego.

"Nie usłyszałem w tym wystąpieniu nawet o jednym zagrożeniu, a tych zagrożeń nie brakuje. Słyszałem tylko o wspaniałych wyzwaniach, którym można sprostać. Jak ktoś, kto powinien się bać, się nie boi, to ja się boję" - powiedział Rostowski.

Rozpoczęty w poniedziałek VI Europejski Kongres Finansowy został zorganizowany przez Instytut Badań nad Gospodarką Rynkową, PKN ORLEN, Giełdę Papierów Wartościowych, Bank Pekao oraz NDI. Partnerami głównymi wydarzenia są PKO Bank Polski oraz PGE Polska Grupa Energetyczna. Kongres potrwa do środy. Polska Agencja Prasowa jest partnerem medialnym wydarzenia.(PAP)