Każdy z nas słyszał niejednokrotnie, że są nieterminowe, niekompletne i szczegółowo niezaplanowane. Wielu ludzi podziela taką opinię. Wielu jej też kategorycznie zaprzecza. Wszystko zależy od czytanych i oglądanych mediów i tego co mamy przed domem, na ulicy oraz w drodze do pracy, szkoły. Jedni kochają poprzedni rząd za to co zdziałał i nienawidzą obecnego, a drudzy wprost odwrotnie jeszcze inni nienawidzą obydwu. Na końcu i tak się liczą statystki. No właśnie, a może jednak na końcu liczy się człowiek? Pytanie brzmi: kto ma racje? (Adam Gniado Tutakiewicz, 17 lat)

Wiele osób przyzna że EURO 2012 było dużym skokiem (no może nie nadświetlnym ale widocznym), wybudowano stadiony i drogi. Poprawiono nie tylko infrastrukturę, która dzięki temu już nie kuleje aż tak bardzo w porównaniu do zachodnich państw europejskich ale i wypromowano Polskę jako fantastyczne miejsce i Polaków jako ludzi otwartych i współczesnych. Efekt mistrzostw Europy pokazuje że skuteczniejsza jest presja związana z wydarzeniami sportowymi niż głos zawiedzonych wyborców. Ich zawsze można jakoś uspokoić i odzyskać ale porażka związana z przygotowaniami nie wchodzi w grę.

Można by dyskutować godzinami nad zawyżonymi kosztami dróg dzięki cudownym panelom dźwiękochłonnym. Cudownym dlatego, że nie zawsze są rozwiązaniem potrzebnym i korzystnym. Warszawskim metrem, które stanie się optymalne dla każdego Warszawiaka dopiero przy emeryturze. Jedno jest pewne. Polska nie posiada wystarczającej strategii inwestycyjnej w wielu zakresach. Od pozyskiwania energii po działania na polu naukowym i edukację bo nie od dziś wiadomo, że ‘’Takie będą Rzeczypospolite, jakie ich młodzieży chowanie… ‘’. No właśnie. Obecna i przyszła sytuacja pokazuje, że raczej nie wszystkim wiadomo.

Szkoły są niedofinansowane. Wielu w nich brakuje funduszy na papier, a rodzice uczniów są wyzyskiwani często za przyzwoleniem dyrektora i grona nauczycieli przez lobby księgarskie. Ruszył też oczywiście nie dla wszystkich ale za pieniądze wszystkich podatników program byłego rządu Pani Kopacz. Zamiast wreszcie zrobić porządek w ministerstwie edukacji i sprecyzować zawartość podręczników tak aby skończyć ostatecznie złodziejskie co roczne tak zwane ‘’nowe zmienione’’ wydania podręczników będziemy mieli to samo ale kosztem budżetu. Budżetu, który mógł być przeznaczony na nowe boiska bo warto wspomnieć (wbrew powszechnej opinii) że nie wszędzie są orliki. Oczywiście to nie jest ważne. Ważny jest program polityczny i wydźwięk medialny, a nie jakieś tam racjonalne gospodarowanie środków.

Warto zadać sobie teraz pytanie czy edukacja w Polsce jest za darmo? Otóż nie! Czy normalnym jest wydawaniem co roku 300 złotych na nowe podręczniki? Czy płacenie często sporych pieniędzy miesięcznie przez uczniów za sam dojazd do szkoły np. karty miejskie, bilety jest uczciwą postawą państwa Polskiego i urzędników? Liczne szkolne przedsięwzięcia, rady rodziców, przedstawiania i teatrzyki stwarzają solidne koszty na przestrzeni roku szkolnego. Mieszkam w Warszawie wraz z rodzicami. Roczny mój koszt dojazdów do szkoły wynosi po licznych zniżkach prawie 500 złotych co i tak jest jednym z niższych w porównaniu z osobami, które mieszkają w drugiej strefie itp. Łatwo sobie zobrazować, że edukacja w Polsce jest tylko bezpłatna na papierze. W rzeczywistości kryją się wokół niej liczne ukryte koszty. Można to śmiało porównać do pseudo korzystnych umów na telefon lub atrakcyjnych szybkich pożyczek.

#Dobrazmiana

Całe szczęście niektórzy otrzymają pieniądze ze wspaniałego programu 500+ na pokrycie tych wydatków. Niektórzy bo tylko znowu teoretycznie wszyscy są równi jak przystało w demokracji, a tu pieniążki dostaną Ci równiejsi. Wspaniałego dlatego, że mamy do czynienia znowu w Polsce z rozdawnictwem publicznych pieniędzy zamiast skierowania ich do walki o to żeby już nigdy nie były potrzebne takie programy. Osobiście uważam, że państwo powinno wspierać najuboższych i najsłabszych ale nie w ten sposób. Te pieniądze mogły pokryć koszty reform podatkowych albo przyczynić się poprzez inwestycje do poprawy stopy życiowej wielu obywateli. Tymczasem po raz kolejny jest rybka zamiast wędki.

Czy przedsiębiorcy są rzeczywiście najistotniejszym elementem gospodarki?

Oczywiście że tak. Niestety nie jest to jasne dla większości partii politycznych wyrywających wybory na przestrzeni ostatnich lat. Wygrywają te wybory programami socjalnymi o bardzo populistycznym zabarwieniu. Zwyciężają hasłami o walce z korupcją i zwiększeniu wpływów do budżetu poprzez nieznane nikomu uszczelnienia systemu podatkowego. Negują nepotyzm i sami go jawnie podtrzymują. Według GUS pod koniec 2014 roku poza granicami ojczyzny przebywało czasowo 2,3 mln Polaków. Te szacunkowe dane dotyczą osób, które zachowując zameldowanie na pobyt stały w Polsce, przebywały poza krajem przez ponad trzy miesiące. Spójrzmy na skalę tego problemu. Po co nam teraz dyskusje o liczbie urodzeń kiedy ci młodzi ludzie, którzy żyją teraz i stanowią przyszłość tego kraju wyjeżdżają za granicę bo nie mają perspektyw w ojczyźnie na dostatnie życie.

Politycy unikają rozmów lub bełkoczą nieumiejętnie o wsparciu przedsiębiorców takimi prostymi środkami jak uproszczeniu biurokracji czy kwoty wolnej od podatku. Te znane 3 tysiące złotych na rok są jawną kpiną z obywateli. Utrzymanie się za takie pieniądze przez rok w średniej wielkości mieście w Polsce jest fizycznie niemożliwe. No chyba że zamieszkało by się w Bieszczadach jako pustelnik żywiący się darami lasu. Kwotę tą z łatwością może przekroczyć nawet dorabiający student w budce z fast-foodami. Trzeba być ślepym żeby nie widzieć tego rozboju i oszustwa w biały dzień bo inaczej tego nazwać nie można.

Utrzymanie gigantycznej urzędniczej biurokracji jak ostatnio przyznał wicepremier Morawiecki: ‘’Roczny koszt utrzymania wszystkich urzędników w Polsce wynosi ok. 50 mld zł.’’ na pewno nie wspomaga polskiej przedsiębiorczości. Cieszmy się że dołączy do tej sumy nowe 7 tysięcy urzędników do obsługi programu 500 plus. To na pewno poprawi stan finansów państwa Polskiego.

Warto do tego obrazu dołączyć utapianie pieniędzy w nierentowne spółki skarbu państwa. Świetnym przykładem jest nasz rodzimy przewoźnik lotniczy. W 2012 roku LOT otrzymał 527 mln zł pomocy publicznej. Spójrzmy na to z nieco innej strony niż ratowanie ‘’dobra narodowego’’. Takie działania niszczą wolny rynek i szkodzą polskiemu biznesowi. Zabijają konkurencyjność i ingerują negatywnie w gospodarkę. Przykładowo nawet Kowalski z dużym kapitałem nie może wygrać na rynku kiedy jego przeciwnikiem jest ‘’firma’’, która nawet kiedy przegra walkę o klienta będzie utrzymywana gigantycznymi datkami podatników ku ich własnej szkodzie.

Dlaczego prywatne polskie firmy świetnie zarządzane i bardzo dobrze prosperujące nie otrzymują takich pieniędzy kiedy mają złe wyniki finansowe? Odpowiedź jest prosta. Są gorsze. Tylko dlatego, że w spółkach skarbu państwa rządzący mogą kontynuować tradycję nepotyzmu i upajać się medialnie pseudo- narodową dumą z posiadania kopalni lub wyżej wymienionego przewoźnika lotniczego.

Skoro tak jest to najwidoczniej taki był zamysł ustawodawców. Liczne przeszkody biurokratyczne, brak ulg i dofinansowań dla wszystkich, negatywne podejście urzędu skarbowego do polskich firm oraz niechęć pomocy urzędników są najpewniej podyktowane jakimś wyższym czynnikiem. Taka nieracjonalna i niekorzystna polityka traktowania przedsiębiorcy jak wroga potrwa prawdopodobnie jeszcze długo. Niestety możliwym jest to że wypływa ona z nie tylko doświadczeń historycznych ale też z tożsamości narodu. W większości Polacy kochają zrywy i piękne idee i dlatego ciężko im postawić na regularną i konsekwentną pracę. Możliwe że dlatego właśnie większą aprobatę przyjmuje nagła próba podniesienia z kolan spółki skarbu państwa przez horrendalny zastrzyk finansowy niż reorganizacja jej lub sprzedaż.

Obecnie często pojawia się temat czy obecność zagranicznych firm w Polsce jest dobra czy zła? Oczywiście jak we wszystkim w życiu tak samo i w gospodarce jest dobra w umiarze. Obecnie w Polsce ten umiar nie jest zachowany. Wystarczy spojrzeć w jakich marketach Polacy najczęściej robią zakupy. Czy to źle? Tak to jest źle, że nie stawiamy na swoje. Po upadku komunizmu każda zachodnia firma pojawiająca się fizycznie w Polsce była przyjmowana z wielką radością. Oznaczało to nowe miejsca pracy, poprawa infrastruktury, technologii. Dziś po ponad 25 latach wolnej Polski wchodzimy powoli na nowy etap. Etap walki o rynek z tymi zagranicznymi firmami i naszym patriotycznym obowiązkiem jest pomóc tą walkę wygrać. Tu chodzi o nasz rynek i nasz dom jakim jest Polska. Patriotyzm gospodarczy jest bardzo ważny bo realnie oddziałuję na nasze portfele i budżet państwa. Trzeba wreszcie powiedzieć nie pełnieniu roli tego najniższego pracownika. Polacy nie muszą być sklepowymi kasjerami ale mogą i stają się coraz częściej właścicielami sklepów. Ta powolna przemiana dopiero się rozpoczęła. To jest następny krok jaki musimy zrobić aby dogonić zachodnie gospodarki i wysokość pensji żyjących tam obywateli. Inaczej na zawsze już najwyższym poziomem jakim osiągnęliśmy będzie bycie atrakcyjną ale i najtańszą europejską siłą roboczą, a tego nie chcemy przecież. Dlatego wybierajmy polskie produkty i polskie usługi bo tylko tak wygramy walkę o lepsze, bogatsze jutro.

No i w końcu zarabiamy my a nie ci z zagranicy, obcy.

Zachowana została oryginalna pisownia.