W kwietniu może dojść do usunięcia ze stanowiska prezydent Brazylii Dilmy Rousseff. Los prezydenta Wenezueli Nicolasa Maduro także nie jest pewny.
Rośnie prawdopodobieństwo, że prezydenci Brazylii – Dilma Rousseff – i Wenezueli – Nicolas Maduro – nie dokończą swoich kadencji. Nabiera tempa sprawa ich usunięcia ze stanowisk, a szanse, że te procedury zakończą się sukcesem, są coraz większe.
W Brazylii rozpada się koalicja rządowa. We wtorek poparcie dla Rousseff wycofała Partia Brazylijskiego Ruchu Demokratycznego (PMDB), czyli największe ugrupowanie koalicyjne, które w parlamencie ma więcej mandatów niż nawet prezydencka Partia Pracujących, a także siedem stanowisk ministerialnych i funkcję wiceprezydenta. To oznacza, że w przypadku głosowania nad impeachmentem Rousseff deputowani PMDB poprą wniosek, chociażby z tego powodu, że w przypadku usunięcia obecnej prezydent władzę przejmie lider tej partii Michel Temer. A to bym bardziej prawdopodobne, bo wyjście największej partii z koalicji rządowej zapewne spowoduje, że jej śladem pójdą kolejne ugrupowania. Jedno z nich, Partia Socjaldemokratyczna, już zresztą dało swoim deputowanym wolną rękę w ewentualnym głosowaniu nad odsunięciem prezydent.
Przewodniczący Izby Deputowanych już w grudniu zgodził się na formalne uruchomienie procedury impeachmentu, a głosowanie mogłoby się odbyć już w połowie kwietnia albo na początku maja. Brazylijskie media podały w miniony weekend, że doradcy Temera już przygotowują dla niego plan działania na pierwsze tygodnie po objęciu urzędu (w przypadku powodzenia wniosku Rousseff zostanie najpierw na pół roku odsunięta od władzy, ale w takiej sytuacji drugie głosowanie będzie formalnością). Głównym zarzutem, jaki przedstawili wnioskodawcy, jest fałszowanie danych gospodarczych w celu ukrycia prawdziwej sytuacji kraju.
Rousseff – pierwsza kobieta na stanowisku prezydenta Brazylii – rozpoczęła swoją drugą kadencję zaledwie przed 15 miesiącami. Już koniec poprzedniej był dla kraju nie najlepszy, ale cały zeszły rok i początek obecnego to prawdziwe pasmo porażek. Największym problemem dla Rousseff jest afera korupcyjna wokół potężnej brazylijskiej firmy, koncernu naftowego Petrobras, w którą zamieszani są ministrowie i wysocy rangą oficjele z Partii Pracujących, a ostatnio okazało się, że zapewne także poprzednik i polityczny mentor Rousseff – Luiz Inacio Lula da Silva. Do tego dochodzi fatalny stan brazylijskiej gospodarki, która zamiast rozwijać się dzięki organizacji piłkarskich mistrzostw świata w 2014 r. i tegorocznych igrzysk olimpijskich w Rio de Janeiro, pogrąża się w coraz głębszej recesji. Międzynarodowy Fundusz Walutowy przewiduje, że w ciągu zeszłego i tego roku brazylijski PKB spadnie o blisko 8 proc.
Również w kwietniu może się zacząć procedura usuwania Nicolasa Maduro w Wenezueli. 19 kwietnia mija połowa jego kadencji i od tego momentu opozycja może zacząć zbierać podpisy pod wnioskiem o referendum w sprawie jego odsunięcia. Ta procedura nie jest wprawdzie łatwa, bo w ciągu trzech dni trzeba zebrać podpisy 20 proc. uprawnionych do głosowania, czyli ok. 3,9 mln osób, a później liczba głosujących za odwołaniem prezydenta musi być wyższa niż tych, którzy poparli go w ostatnich wyborach. Opozycja obawia się ponadto, że Maduro będzie próbował wykorzystać wpływy w komisji wyborczej, która może np. nie uznać części zebranych podpisów, blokując tym samym referendum. Zachętą dla niej jest jednak opublikowany w weekend sondaż, z którego wynika, że prawie 64 proc. Wenezuelczyków chce, by Maduro opuścił urząd – ustępując lub wskutek odwołania – przed końcem roku, zaś za dokończeniem przez niego upływającej w 2019 r. kadencji opowiada się nieco ponad 29 proc. W przypadku referendum za jego odwołaniem głosowałoby 52,1 proc., przeciw – 30,1 proc. W podobnym sondażu w styczniu te liczby wynosiły odpowiednio 44,5 oraz 37,7 proc.