W polskim sporze o Trybunał Konstytucyjny potrzebny jest dystans, spojrzenie z boku i nowej perspektywy. Taką okazję daje zaczynające się jutro najbliższe posiedzenie Komisji Weneckiej. Przyjęcie opinii w sprawie zmian w ustawodawstwie dotyczącym TK jest przewidziane w punkcie 11, tuż po zakończeniu dyskusji o zmianach w konstytucji Francji, zaproponowanych przez prezydenta François Hollande’a w związku z przedłużeniem stanu wyjątkowego po zamachach w Paryżu, a przed dyskusją nad opinią na temat zmian w pozycji sądu konstytucyjnego Rosji. Od 1990 r. Europejska Komisja na rzecz Demokracji przez Prawo – bo tak brzmi pełna nazwa Komisji Weneckiej – wydała prawie 500 opinii, różnie przyjmowanych przez ich wnioskodawców i adresatów.
2015 r. był w Komisji Weneckiej rokiem Ukrainy. Podczas październikowej sesji komisja rozpatrywała na wniosek władz w Kijowie cztery projekty ustaw: o reformie sądów, finansowaniu partii politycznych, specjalnym statusie Zagłębia Donieckiego oraz lustracji. Tempo pracy było tak duże, że eksperci komisji pracowali po godzinach, będąc w kontakcie telefonicznym i przez Skype’a z ukraińskimi urzędnikami. Tak duże zainteresowanie ze strony instytucji europejskich, w tym Komisji Weneckiej, jest zupełnie zrozumiałe w kontekście kryzysu prawa, w którym Ukraina jest pogrążona od lat.
Władze Ukrainy bardzo chętnie przekazują Komisji Weneckiej projekty ustaw, jednak opinie o nich wprowadzają bardzo wstrzemięźliwie, często wybiórczo, manipulują akcentami, ogłaszając na przykład, że „Komisja Wenecka dała zielone światło dla dekomunizacji”, i wygładzając niuanse. – Postępowanie władz Ukrainy świadczy o tym, że nadal nie potrafi ona postępować w zgodzie z regułami państwa prawnego i europejskimi standardami – komentuje doświadczenia z 2015 r. przedstawiciel Ukrainy w Komisji Weneckiej doktor Wołodymyr Pyłypenko.
Skandalem zakończyła się zwłaszcza lustracja. Przewodniczący Komisji Weneckiej Gianni Buquicchio wezwał rząd do wstrzymania ustawy i wprowadzenia korekt zgodnych ze standardami Rady Europy. Ustawa została od początku źle napisana i w rezultacie wstrzymała proces lustracji, zwłaszcza skorumpowanych sędziów. Rząd zaproponował, by zmiany do ustawy wprowadził sąd konstytucyjny, ten jednak stanął w obronie korporacyjnych interesów i z wprowadzeniem zmian się nie spieszy. Rekomendacje Komisji Weneckiej dotyczyły też ustawy o ustroju sądów. Kijów się z nimi formalnie zgodził, ale wbrew nim zwiększył pełnomocnictwa prezydenta w powoływaniu sędziów i ograniczył w tej kwestii rolę samorządu sędziowskiego i parlamentu.
Ukraińskie władze często zasłaniają się opinią Komisji Weneckiej, jej rekomendacje traktują jako alibi dla realizacji małych polityk sektorowych. Dosyć swobodną interpretacją rekomendacji komisji władze uzasadniały np. zwolnienie grupy najmłodszych sędziów jako odpowiedź na popularny w społeczeństwie postulat lustracji całego sędziowskiego środowiska. Nie zostały też wprowadzone w życie rekomendacje Komisji Weneckiej do ustawy o finansowaniu partii politycznych. Sprawozdawcy komisji stwierdzili, że proponowane rozwiązania są z punktu widzenia budżetu państwa niezwykle rozrzutne.
Według doktora Pyłypenki Ukraina wykonuje rekomendacje Komisji Weneckiej, kierując się własnymi interesami, a ściślej interesami obozu władzy. Podobne podejście mają Węgrzy, którzy dość ryzykowne projekty zmian ustrojowych ucierali jednak wspólnie z jej ekspertami. Zdecydowana większość państw właśnie tak układa swoją współpracę z komisją. Dzisiaj w roli ostrego krytyka Komisji Weneckiej występuje najczęściej Rosja, np. kwestionując jej prawo do zajmowania się aneksją Krymu. Zarzut upolitycznienia działań komisji, podobnie jak i innych instytucji europejskich, nie jest na Kremlu oryginalny. Ma długą, sowiecką tradycję.