Gdyby zmian dokonać już teraz, region mógłby zyskać 700 mln unijnych euro. Teoretycznie, bo praktycznie nie
Dodatkowych pieniędzy z Brukseli nie będzie, bo efekty planu PiS odczujemy dopiero po 2020 r. – Na jesieni spodziewamy się decyzji Eurostatu w sprawie podziału województwa mazowieckiego – zapowiada wiceminister rozwoju Jerzy Kwieciński. Na zmiany trzeba będzie poczekać. Jeśli unijni urzędnicy pozytywnie rozpatrzą wniosek, zmiany wejdą w 2018 r. A realny skutek związany z podziałem funduszy UE będzie odczuwalny dopiero w nowym programowaniu finansowym Unii, czyli po 2020 r.
Plan zakłada wyodrębnienie z Mazowsza aglomeracji warszawskiej (Warszawy i dziewięciu przyległych powiatów) – jednak nie w sensie administracyjnym, lecz na potrzeby dystrybucji środków z Brukseli. Stolica sztucznie pompuje PKB województwa, wskutek czego całe Mazowsze jest traktowane przez UE jako region rozwinięty. A to oznacza mniejsze pieniądze w kolejnych latach. Ucierpiałyby na tym regiony wokół stolicy – podczas gdy wskaźnik PKB na mieszkańca dla Warszawy osiąga pułap 290 proc. średniej krajowej, dla podregionów radomskiego, ostrołęckiego czy ciechanowskiego jest on nawet czterokrotnie niższy.
Czy ta statystyczna gimnastyka ma w ogóle sens? Na naszą prośbę Urząd Marszałkowski Województwa Mazowieckiego, któremu szefuje Adam Struzik z PSL, dokonał symulacji finansowych. Gdyby pod uwagę wziąć obecne wskaźniki i kryteria, subregion mazowiecki otrzymałby ok. 2,4 mld euro w ramach Europejskiego Funduszu Rozwoju Regionalnego (EFRR) i Europejskiego Funduszu Społecznego (EFS), a subregion warszawski – tylko 0,3 mld euro w ramach EFS. Dla beneficjentów z całego (administracyjnego) woj. mazowieckiego byłoby w sumie ok. 2,7 mld euro. To sporo, zważywszy, że obecnie na lata 2014–2020 Mazowsze dostało nieco ponad 2 mld euro (1,5 mld z EFRR i 0,5 mld z EFS). Teoretycznie więc region ze statystycznie wyodrębnioną Warszawą byłby nawet o 700 mln euro do przodu.
A gdyby do podziału statystycznego nie doszło? To po 2020 r. województwo otrzymałoby 0,5 mld euro z EFS. Nie da się powiedzieć, czy dostałoby cokolwiek z EFRR (według obecnych zasad – nic). – Czyli bez podziału statystycznego tracimy wiele, z podziałem statystycznym mielibyśmy więcej niż obecnie – podsumowuje Marta Milewska, rzeczniczka urzędu marszałkowskiego. Ale nie ma gwarancji, że podział aż tak się opłaci po 2020 r. – Nie wiemy, w jakiej sytuacji gospodarczej czy demograficzno-społecznej się znajdziemy, a tym bardziej nie znamy możliwości finansowych UE w kolejnych latach – zwraca uwagę Milewska.
Wiceminister Kwieciński zapowiada, że po wydzieleniu Warszawy i okolicznych powiatów będziemy mieli nie 16, lecz 17 regionalnych programów operacyjnych UE. Pojawia się problem, kto miałby zarządzać tym przewidzianym dla stolicy – dziś każdym z 16 RPO zarządza marszałek danego województwa. Warszawa miałaby swój RPO, ale przecież nie byłaby odrębnym województwem z własnym marszałkiem, przynajmniej na razie. Rozważane są najróżniejsze scenariusze, z których większość de facto pozbawiałaby Warszawę decyzyjności – mowa np. o marszałku Mazowsza, wojewodzie, a nawet kimś na miarę specjalnego komisarza. Na razie Ministerstwo Rozwoju ucina temat. – Decyzja w tym zakresie zostanie podjęta na etapie przygotowywania programów operacyjnych i tworzenia systemu instytucjonalnego na kolejną perspektywę budżetową UE, czyli na lata 2021–2027 – mówi Stanisław Krakowski z wydziału prasowego resortu.
Po 2020 r. w podobnej sytuacji co Mazowsze znajdą się kolejne regiony: wielkopolski, dolnośląski, śląski i – być może – pomorski. Rząd już dziś zapowiada, że tam do podziałów statystycznych jednak nie dojdzie. Chociażby dlatego, że dysproporcje między stolicami a resztą województw są mniejsze niż na Mazowszu. Zresztą tamtejsze samorządy niekoniecznie się palą do gmerania w statystykach. – Dzielenie województwa wyłącznie po to, aby utrzymać dostęp do „kroplówki” UE, byłoby bardzo krótkowzroczne – ocenia Radomir Matczak, dyrektor departamentu rozwoju regionalnego i przestrzennego w Pomorskim Urzędzie Marszałkowskim. ©?
Geografia i pieniądze / Dziennik Gazeta Prawna