Spory o ewentualne wyjście Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej sięgają gabinetu premiera Davida Camerona. Według doniesień medialnych kolejny, szósty już minister byłby skłonny poprzeć kampanię na rzecz opuszczenia Unii po ocenieniu ustępstw wynegocjowanych przez Camerona.

Brytyjski premier prowadzi od dawna kampanię za pozostaniem w Unii, ale zobowiązał swoich ministrów, aby nie zabierali głosu, zanim nie ogłosi, co osiągnął w Brukseli. Według doniesień poirytowani nakazem milczenia ministrowie-eurosceptycy żądają spotkania z premierem w sobotę, zaraz po zakończeniu unijnego szczytu.

Jako potencjalny zwolennik wystąpienia z Unii zdeklarował się właśnie naczelny doradca prawny rządu, Jeremy Wright, do którego należeć będzie formalna ocena, czy ustępstwa Brukseli będą mieć istotnie trwałą moc prawną. Wśród potencjalnych przywódców kampanii „Nie” są ministrowie sprawiedliwości, pracy, opieki socjalnej i emerytur, lider frakcji konserwatywnej w Izbie Gmin i burmistrz Londynu Boris Johnson.

Tymczasem szef brytyjskiej dyplomacji Philip Hammond naraził obóz pro-unijny na prześmiewki, mówiąc w wywiadzie telewizyjnym, że Brexit może potencjalnie rozerwać Unię Europejską. Hammond obawia się, że brytyjskie wystąpienie zachęciłoby eurosceptyków w innych krajach do żądań kolejnych referendów o opuszczeniu Unii.