Kryzys migracyjny stanowi poważne zagrożenie dla przyszłości Unii Europejskiej. Tak uważa premier Słowenii Miro Cerar. Bierze on udział w nadzwyczajnym spotkaniu przywódców, zwołanym z inicjatywy Komisji Europejskiej. Oprócz Cerara do Brukseli przyjechali także liderzy dziwięciu krajów - między innymi Chorwacji, Grecji, Niemiec i Austrii - by rozmawiać o bałkańskim szlaku migracyjnym, który przemierza coraz więcej uchodźców.

Szef słoweńskiego rządu podkreślał przed rozpoczęciem obrad, że oczekuje zdecydowanych działań w obliczu fali migrantów, bo w przeciwnym wypadku Unia zacznie się rozpadać. "Jeśli nie znajdziemy wspólnej odpowiedzi na ten problem, to będzie początek końca Europy, jaką znamy" - podkreślił Cerar. Jego zdaniem, bez konkretnego i szybkiego planu w tej sprawie wiele krajów będzie musiało radzić sobie same, by bronić swojego bezpieczeństwa, co doprowadzi do działań zagrażających Wspólnocie.

Do małej, zaledwie dwumilionowej Słowenii trafiło ostatnio około 60 tysięcy migrantów. Miro Cerar zarzucał sąsiedniej Chorwacji brak współpracy. Jak mówił, władze chorwackie specjalnie przekierowują uchodźców do Słowenii i Węgier. Według wstępnych wniosków ze spotkania, liderzy mają zobowiązać się do tego, by nie umożliwiać przepływu migrantów z jednego kraju do drugiego bez zgody sąsiada.