Zaplanowane na poniedziałkowy wieczór spotkanie Lecha Kaczyńskiego z Donaldem Tuskiem trwało pół godziny. Po jego zakończeniu szef prezydenckiej kancelarii Piotr Kownacki powiedział dziennikarzom, że prezydent i premier pozostali przy swoich zadaniach. Dodał, że Lech Kaczyński poinformował Donalda Tuska, że udaje się na rozpoczynający się w środę unijny szczyt.

Z kolei minister z kancelarii premiera Rafał Grupiński, którzy towarzyszył Tuskowi na spotkaniu z prezydentem, oświadczył, że strona rządowa podtrzymuje swoje stanowisko, zgodnie z którym prezydent nie wejdzie w skład polskiej delegacji na szczyt UE w Brukseli.

Wcześniej podczas konferencji prasowej premier mówił: "poinformowaliśmy (prezydenta), że w związku z konstytucją i w związku z tym, jakimi sprawami zajmuje się Rada Europejska w tym tygodniu, w skład delegacji z oczywistych względów wchodzi minister spraw zagranicznych, minister finansów i premier polskiego rządu".

Jak zaznaczył, zgodnie z konstytucją i 14-letnią praktyką regułą jest, że na Radach Europejskich Polska jest reprezentowana przez szefa rządu.

Premier zapowiedział, że w czasie spotkania z prezydentem będzie tłumaczył Lechowi Kaczyńskiemu swoje racje. "Jestem przekonany, że prezydent te racje uzna. Trudno mi sobie wyobrazić, żeby naraził na szwank autorytet swojego urzędu i autorytet Polski i wdał się w taką dziwną trochę wyprawę" - zaznaczył.

"To prezydent jest najwyższym przedstawicielem RP"

Tymczasem w analizie prawnej, która została zamieszczona na stronie internetowej Kancelarii Prezydenta podkreślono, że w konstytucji i ustawach brak jest przepisu, który ustanawiałby jakiekolwiek prerogatywy Rady Ministrów, premiera czy szefa MSZ w stosunku do prezydenta w zakresie wykonywania funkcji reprezentanta Polski na arenie międzynarodowej.

Jak napisano, według art. 126 konstytucji, to prezydent jest najwyższym przedstawicielem RP, który w szczególności stoi na straży suwerenności i bezpieczeństwa państwa oraz nienaruszalności i niepodzielności jego terytorium.

Według analizy, działania podejmowane w ostatnich dniach przez premiera i członków jego gabinetu jak również formułowane przez nich "agresywne i często aroganckie wypowiedzi świadczą nie tylko o usiłowaniu wyeliminowania prezydenta RP z bieżącej polityki Państwa polskiego", ale w szczególności - podkreślono - o próbie zamachu na konstytucyjną pozycję Głowy Państwa, a tym samym niewątpliwym naruszeniu norm ustawy zasadniczej".

Sikorski: Panie prezydencie, klękam przed panem na kolanach i proszę nie jechać

Od rana w poniedziałek przedstawiciele prezydenta i rządu w mediach podtrzymywali wcześniejsze argumenty "za" i "przeciw".

Szef MSZ Radosław Sikorski uważa, że jeśli L. Kaczyński pojedzie na szczyt UE, osłabi to naszą pozycję negocjacyjną. "Jako minister spraw zagranicznych mówię: Panie prezydencie, klękam przed panem na kolanach i proszę - proszę odpuścić, proszę nie jechać, proszę nie osłabiać pozycji negocjacyjnej naszego kraju na tym ważnym szczycie" - mówił Sikorski w Radiu ZET.

Powtórzył, że debata na szczycie UE poświęcona będzie w dużej mierze kryzysowi finansowemu. Dodał, że "na szczycie przy stole będą dwa miejsca". "W wersji rządowej będzie na nich siedział premier i minister finansów. Mamy premiera, który się zna na gospodarce i ministra finansów, który jest jednym z uznanych europejskich autorytetów od makroekonomii" - mówił.

W jego opinii, jeśli na szczyt poleci prezydent, to minister finansów nie znajdzie się przy stole rozmów. "To będzie ze szkodą dla naszej pozycji negocjacyjnej" - powiedział Sikorski.

Według niego, jeśli prezydent na szczyt poleci to, jako przewodniczący delegacji, "musiałby się wypowiadać w sprawach, za które odpowiada rząd" i w dodatku będzie jedynym, kto będzie mógł zabrać głos. "(Prezydent) wypowiadałby się w imieniu rządu, którego nie reprezentuje, wobec którego ustawił się w roli opozycyjnej" - zaznaczył Sikorski. Wyraził nadzieję, iż prezydent zdecyduje się jednak nie lecieć na szczyt.

Bielan: prezydent dostał imienne zaproszenie na szczyt i nie ma zamiaru z niego rezygnować

Z kolei europoseł Adam Bielan (PiS) zapewnił, że prezydent będzie uczestniczył w szczycie w Brukseli; przypomniał, że dostał on imienne zaproszenie od prezydenta Francji Nicolasa Sarkozy'ego i - jak dodał - nie ma zamiaru z niego rezygnować.

Europoseł ocenił jako "absolutnie skandaliczną" sobotnią wypowiedź szefa MON Bogdana Klicha, który poinformował, że w związku z chorobą dowódcy drugiej załogi rządowego samolotu, w najbliższym czasie do Brukseli lecieć może tylko jedna maszyna, tę zaś zarezerwował już premier.

Tusk: w fundamentalnych dla Polski sprawach nie ustąpię

Na popołudniowej konferencji prasowej Tusk oświadczył, że w "fundamentalnych dla Polski" sprawach nie ustąpi.

Jak dodał, obecny spór, to spór o fundamentalne sprawy i interesy Polski: poszanowanie konstytucji, stabilność finansową Polski w UE, ochrona polskiej energetyki i polskiego przemysłu od negatywnych skutków przyjęcia złej wersji pakietu klimatyczno-energetycznego. "Stąd zawsze gotowy do kompromisu, w tej kwestii nie ustąpię, bo chodzi o racje wyższe niż spór między politykami" - zaznaczył szef rządu.

Premier dodał, że decydując o kształcie delegacji na szczyt, korzysta ze swoich konstytucyjnych obowiązków. Jak przypomniał, kluczowe tematy szczytu to pakiet klimatyczny i kryzys na rynkach finansowy.

Zaznaczył, że w sprawie pakietu klimatycznego rząd wyjątkowo powściągliwie informował, co złego się stało półtora roku temu, a co - zdaniem Tuska - "naraziło Polskę na wielomiliardowe starty w przyszłości i podwyżkę cen energii elektrycznej do 90 proc.". "Gdyby przyjąć kształt pakietu, na który zgodził się prezydent Lech Kaczyński" - dodał Tusk.

Tusk zwrócił uwagę, że m.in. w sprawie decyzji rządu stabilizujących sytuację finansową Polski prezydent ma odmienne zdanie. "Ma prawo do odmiennego zdania, ale nie możemy dopuścić do tego, żeby to odmienne zdanie było prezentowane na Radzie Europejskiej, bo tam rządy spotykają się i decydują jak wygląda sytuacja finansowa w UE i poszczególnych krajach" - oświadczył.

"Kto jakim samolotem poleci na szczyt UE do Brukseli jest absurdem"

Poniedziałkowy "Dziennik" napisał, że jeśli prezydentowi nie uda się polecieć do Brukseli rządowym samolotem, może polecieć z prezydentem Litwy Valdasem Adamkusem. Z kolei radio RMF FM podało, że Kancelaria Prezydenta wyczarterowała samolot, którym Lech Kaczyński poleciałaby na szczyt.

Spór o to, kto jakim samolotem poleci na szczyt UE do Brukseli jest absurdem, bo to nie ma żadnego znaczenia - ocenił premier.

"Jestem ostatnią osobą, która by się kłóciła o to, kto leci TU-154 do dowolnej stolicy. Problem polega na tym, że prezydent nie mówi, że chce polecieć do Brukseli, tylko że chce, aby rząd mu pomógł w tym, żeby stał się szefem delegacji rządowej. Na to nie ma zgody" - stwierdził szef rządu.

Szef UKIE Mikołaj Dowgielewicz powiedział po posiedzeniu ministrów państw UE przygotowującym środowo-czwartkowy szczyt UE, że skład trzyosobowej polskiej delegacji został przekazany do sekretariatu Rady UE. Są to: premier, minister finansów i szef dyplomacji.