Brytyjski kanclerz skarbu George Osborne udał się dziś do Brukseli, aby bronić swego kraju przed kosztami kolejnego pakietu pomocy dla Grecji. Ateny potrzebują pilnie zastrzyku 12 miliardów euro i Londyn obawia się, że przyjdzie mu sfinansować ponad 1/10 tej sumy.

Według doniesień brytyjskich mediów, Komisja Europejska postanowiła reaktywować Europejski Mechanizm Stabilizacji Finansowej - zamrożony decyzją wszystkich państw członkowskich w 2011 roku. Jest to fundusz o wartości 60 miliardów euro, który służył pomocą Irlandii, Hiszpanii i Grecji w okresie poprzedniej zapaści finansowej.

Wielka Brytania miała w nim swój udział, ale od tego czasu strefa euro powołała inne mechanizmy pomocy, służące tylko jej członkom. Premier David Cameron był więc przekonany, że Londyn został raz na zawsze zwolniony od udziału w podpieraniu waluty, której sam nie używa. Jak mówił Izbie Gmin: "Uzyskałem jasne i niedwuznaczne zapewnienie, czarno na białym, że Wielka Brytania nie będzie już więcej wciągana do wspierania strefy euro". Anonimowy rozmówca w Brukseli jednak mówił londyńskiemu "Timesowi", że w obliczu pilnej potrzeby wielkiego zastrzyku gotówki dla Grecji przyda się każde źródło finansowania.