Złożyli go dziś posłowie SLD w reakcji na aferę podsłuchową z udziałem rządu. Wniosek musi przegłosować 307 posłów, jednak poza Sojuszem nikt go publicznie nie poparł.

Premier Ewa Kopacz nie widzi powodu, by podać rząd do dymisji i poprzeć wniosek o rozwiązanie Sejmu.

- Jeśli ktoś nie widzi już powodu, dla którego byłby potrzebny w tym parlamencie; nie widzi dla siebie zajęć, to niech nie przeszkadza tym, którzy jeszcze przez te 4 miesiące te zajęcia mają - mówiła szefowa rządu.

Klub PiS nie zajął w tej sprawie formalnego stanowiska, ale wiceprzewodnicząca partii Beata Szydło jest zdecydowanie przeciwna. W jej opinii, w sytuacji gdy niebawem czekają nas wybory parlamentarne, trzeba uspokoić sytuację i opanować emocję.

- Nie ma potrzeby wprowadzania w tej chwili jeszcze większego zamieszania niż jest - dodała.

Poseł PiS Krzysztof Szczerski napisał wprawdzie na Twitterze, że po zaprzysiężeniu nowego prezydenta Sejm powinien się natychmiast rozwiązać, jednak - zdaniem Beaty Szydło - to jego prywatna opinia, a nie stanowisko partii.

Stanisław Żelichowski z PSL przypomina, że koalicja wciąż ma większość dlatego nie ma powodu by doprowadzać do przyspieszonych wyborów.

- Gdyby się wczoraj Platforma rozsypała, PSL wystąpił z koalicji, to warto by taki temat rozważać - mówił poseł, i dodał, że stało się odwrotnie - po wczorajszych ruchach koalicja się wzmocniła.

Wczoraj premier Ewa Kopacz ogłosiła, że kilku członków rządu podało się do dymisji w związku z aferą podsłuchową. Z rządu odeszli ministrowie: zdrowia Bartosz Arłukowicz, skarbu Włodzimierz Karpiński oraz sportu Andrzej Biernat. Z KPRM odchodzi szef doradców premiera Jacek Rostowski. Funkcję koordynatora służb specjalnych stracił Jacek Cichocki. Poza tym z rządu odeszło trzech wiceministrów. Premier ogłosiła też, że rezygnację z funkcji marszałka Sejmu złożył Radosław Sikorski.