W czwartek posłowie KO Tomasz Siemoniak i Cezary Tomczyk zapowiedzieli złożenie do prokuratury wniosku o możliwości popełnienia przestępstwa przez premiera Mateusza Morawieckiego ws. rakiety znalezionej pod Bydgoszczą. Rzecznik rządu w odpowiedzi oświadczył, że premier w grudniu nie był informowany o incydencie z rakietą.

"Dzisiaj składamy wniosek do polskiej prokuratury. Chcemy zawiadomić o możliwości popełnienia przestępstwa przez pana premiera (Mateusza) Morawieckiego w związku z niedopełnieniem obowiązków, w związku z tym, że okłamał opinię publiczną, w związku z tym, że o sprawie rakiety, która spadła na Polskę wiedział od samego początku" - powiedział Tomczyk w czwartek podczas konferencji prasowej w Sejmie.

Poseł KO odniósł się w tej sposób do artykułu "Rzeczpospolitej", w którym gazeta, powołując się na własne ustalenia twierdzi, że zarówno premier Morawiecki, jak i wicepremier, szef MON Mariusz Błaszczak mieli zostać poinformowani 16 grudnia 2022 r. przez dowódcę operacyjnego Rodzajów Sił Zbrojnych generała Tomasza Piotrowskiego o "niezidentyfikowanym obiekcie nieznanego pochodzenia".

Wkrótce potem rzecznik rządu Piotr Müller napisał na Twitterze, że "informacje z artykułu w dzienniku Rzeczpospolita dotyczące raportowania do premiera o wydarzeniach w dniu 16 grudnia 2022 są absolutnie nieprawdziwe". "Premier nie był informowany w grudniu o incydencie. Nie było też żadnej informacji telefonicznej do premiera, o której mowa w artykule. Podane przez gazetę informacje są kłamstwem" - oświadczył Müller.

"Dzisiejsza +Rzeczpospolita+ zawiera nieprawdziwe informacje. Zgodnie z faktami przedstawionymi podczas konferencji 11 maja br. szef MON nie był informowany o rakiecie, która pojawiła się w polskiej przestrzeni powietrznej ani o naruszeniu polskiej przestrzeni powietrznej 16.12.2022 roku" - głosił natomiast czwartkowy wpis MON na Twitterze.

"Rz" napisała, że "informacja o niezidentyfikowanym obiekcie i tym, kto został o tym poinformowany, znalazła się w dokumentach służby dyżurnej Centrum Operacji Powietrznych, w meldunku doraźnym tej służby, który powstał przed południem tego dnia, oraz w meldunku szczegółowym, który powstał około godziny 2.30 – 17 grudnia".

Tomczyk ocenił, że najpoważniejszym zarzutem wobec Morawieckiego jest fakt, że miał on wiedzieć od samego początku o upadku rakiety, a w tej sprawie "polskie państwo nie zrobiło nic" przez okres pięciu miesięcy.

Według b. szefa MON Tomasza Siemoniaka, z artykułu dziennika "wyłania się kompletnie inny obraz od tego, co minister Błaszczak, czy premier Morawiecki próbowali przedstawiać".

"Dowiadujemy się, że premier Morawiecki został natychmiast poinformowany o incydencie z rosyjską rakieta przez dowódcę operacyjnego w rozmowie telefonicznej. W maju premier Morawiecki powiedział, że o całym incydencie dowiedział się pod koniec kwietnia. Więc mamy do czynienia z absolutnym kłamstwem, wprowadzeniem w błąd opinii publicznej w sprawie, która dotyczy bezpieczeństwa państwa" - podkreślił Siemoniak.

Były szef MON odpowiadając na pytanie zaznaczył, że Platforma Obywatelska od lat apeluje o priorytet rozbudowy obrony przeciwrakietowej. "Rząd premier Ewy Kopacz w kwietniu 2015 r. podjął decyzję o zakupie ośmiu baterii Patriot, są stosowne dokumenty. Za sprawą PiS-u, ministra (Antoniego) Macierewicza, ta sprawa została odłożona na wiele lat. Nie ma do tej pory w służbie polskich baterii Patriot, w związku z tym musimy polegać na sojusznikach" - zaznaczył.

Pod koniec kwietnia minister sprawiedliwości, prokurator generalny Zbigniew Ziobro poinformował na Twitterze, że prokuratura wszczęła postępowanie w sprawie szczątków obiektu powietrznego znalezionego w lesie pod Bydgoszczą. MON przekazało, że ok. 15 km od Bydgoszczy, znaleziono szczątki niezidentyfikowanego obiektu wojskowego.

11 maja szef MON oświadczył, że "procedury i mechanizmy reagowania w sprawie obiektu znalezionego pod Bydgoszczą zadziałały prawidłowo do poziomu dowódcy operacyjnego". Zarzucił dowódcy operacyjnemu Rodzajów Sił Zbrojnych gen. Tomaszowi Piotrowskiemu, że nie poinformował jego ani odpowiednich służb o pocisku, który wleciał w polską przestrzeń powietrzną. Według ministra w sprawozdaniu z 16 grudnia, które otrzymał od DORSZ, znalazła się informacja, że tego dnia "nie odnotowano naruszenia ani przekroczenia przestrzeni powietrznej RP, co - jak później się okazało - było nieprawdą". Dodał, że ewentualne decyzje personalne zostaną podjęte po konsultacji z prezydentem.

BBN oświadczyło dzień później, że informacje, którymi dysponuje prezydent, "nie uzasadniają podjęcia decyzji personalnych" dotyczących najwyższej kadry dowódczej Wojska Polskiego, prezydentowi nie przedstawiono też żadnego wniosku w tej sprawie.

Pod koniec maja szefowie klubów KO i Lewicy, Borys Budka i Krzysztof Gawkowski, poinformowali o przygotowaniu wniosku o wotum nieufności wobec szefa MON Mariusza Błaszczaka. Wcześniej zwołano zamknięte posiedzenie połączonych komisji: obrony narodowej i spraw służb specjalnych, na którym minister obrony narodowej miał przedstawić informację na temat bezpieczeństwa Polski w związku z odnalezieniem szczątków rakiety pod Bydgoszczą.

Wicepremier i szef MON pojawił się na posiedzeniu komisji, wygłosił tylko krótkie oświadczenie i opuścił obrady. Posiedzenie komisji zostało później zamknięte. "NIE dla robienia happeningów w Sejmie. Posłowie PO zapowiedzieli złożenie wniosku o moją dymisję przed wysłuchaniem wyjaśnień. W związku z tym zdecydowałem poinformować komisję, że nie przedstawię wyjaśnień na posiedzeniu" - napisał Błaszczak na Twitterze uzasadniając swą decyzję.(