Chodzi o incydent przed jednym z warszawskich klubów, do którego doszło półtora roku temu. Według prokuratury, Przemysław Wipler zachowywał się agresywnie i znieważył policjantów na służbie. Sam poseł, który zrzekł się w tej sprawie immunitetu, nie przyznał się do stawianych zarzutów i odmówił składania wyjaśnień. Wiele razy podtrzymywał swoją wersję wydarzeń, że to on został brutalnie pobity przez policję. Zapowiedział też wytoczenie policjantom procesu za "przekroczenie uprawnień i naruszenie nietykalności".

Wiadomo, że Wipler w dniu zatrzymania był wpływem alkoholu. Według policji, zachowywał się agresywnie, wulgarnie, chciał wydawać polecenia funkcjonariuszom. Inną wersję przedstawia sam oskarżony. Zaraz po zdarzeniu wystąpił na konferencji prasowej z widocznymi siniakami Tłumaczył, że to on jest ofiarą policji.

Nagranie z monitoringu pokazuje tylko tyle, że kiedy pijany poseł zbliża się do policjantów, dochodzi do przepychanek, szamotaniny i w konsekwencji Przemysław Wipler dostaje policyjną pałką. Sama prokuratura utrzymuje, że zarzuty wynikają z zeznań pokrzywdzonych policjantów, bezstronnych świadków i "kilkugodzinnego zapisu monitoringu". Rzecznik warszawskiej prokuratury Przemysław Nowak podkreśla, że poseł nie ma zarzutu czynnej napaści na policjantów, lecz naruszenia ich nietykalności - "przez odepchnięcie ręki i szarpanie za mundur we wstępnej fazie swej interwencji" . Grozi mu za to do 3 lat więzienia.