Ujawnione stenogramy wzbudziły wiele zamieszania na polskiej scenie politycznej. Najostrzej zareagował PiS. Przedstawiciele tego ugrupowania podważają wiarygodność nagrań zaprezentowanych przez Radio RMF. Z zapisów czarnych skrzynek, które na nowo udało się odczytać biegłym wynika, że na pokładzie prezydenckiego samolotu mogło dochodzić do nacisków na pilotów, a w kokpicie do ostatniej chwili były osoby trzecie.

"Te stenogramy są pisane cyrylicą, na zlecenie Putina" - mówił na konferencji prasowej poseł PiS-u, pełnomocnik części rodzin smoleńskich Bartosz Kownacki. Polityk przekonywał też, że wpisują się w narrację napisaną przez Tatianę Anodinę, znaną już z 2010 roku. Jego zdaniem, za tę sytuację winę ponosi prokuratura.

Z kolei Paweł Olszewski z Platformy Obywatelskiej przekonywał, że wyjaśnienia prokuratury są niewystarczające. Jego zdaniem, śledczy powinni wyjaśnić opinii publicznej, jakiego rodzaju nieścisłości są w opublikowanych przez media stenogramach z kokpitu Tupolewa. Wcześniej inny polityk partii, Adam Szejnfeld, przyznał, że jest zdziwiony polityką informacyjną prokuratury. W jego ocenie, w tak drażliwej sprawie, jaką jest katastrofa smoleńska, każdy boi się podać niesprawdzoną w 100% informację. "Nie dziwię się więc, że z biegiem lat przekazywane przez prokuraturę informacje mogą się różnić" - powiedział. Dodał, że ich suma składa się na jedną całość, że być może nie tylko decyzje samych pilotów, ale innych osób na pokładzie samolotu miały wpływ na podjęcie próby lądowania w niebezpiecznych warunkach.

Adam Jarubas, kandydat Polskiego Stronnictwa Ludowego na prezydenta, powiedział, że chciałby wierzyć, że wyciągnięcie tych zapisów akurat teraz jest przypadkowe, a nie jest elementem kampanii wyborczej. Jarubas zaznaczył, że miał nadzieję, że katastrofa smoleńska da Polakom impuls do pojednania i nie będzie dalej dzielić. Jak dodał, obawia się, że informacja zaostrzy spory polityczne i będzie impulsem do wzajemnego oskarżania się. To - zdaniem Jarubasa - byłby najgorszy scenariusz dla rodzin ofiar katastrofy.

Nowe nagrania, to nowe znaki zapytania - tak o stenogramach z kokpitu Tu-154 M mówi Wincenty Elsner. Poseł SLD zastanawia się, dlaczego Naczelna Prokuratura Wojskowa nie poinformowała o nowych zapisach na ostatniej konferencji. Nowe stenogramy, zdaniem Wincentego Elsnera, nie zmieniają tego, co już wiemy na temat przyczyn katastrofy. To dlatego, że - jak twierdzi polityk - główną przyczyną katastrofy były złe warunki atmosferyczne i niedostatecznie przygotowane lotnisko.

Brak przestrzegania procedur i presja na pilotów, to - zdaniem Janusza Palikota - główne przyczyny katastrofy smoleńskiej. Lider Twojego Ruchu powiedział na konferencji prasowej, że przyczyn katastrofy było bardzo wiele, a samolot nie powinien w ogóle wystartować. Dodał, że na pilotów wywierana była presja. Palikot mówił też, że jeśli chodzi o informacje na temat przyczyn katastrofy, to ma poczucie manipulacji. Nie powinno bowiem jego zdaniem dochodzić do przecieków medialnych w takich sprawach.

Ekspertyza fonograficzna, do której dotarło radio RMF, jest najbardziej dokładnym zapisem rozmów w kokpicie Tupolewa jaki dotąd ujawniono. W porównaniu do poprzednich ekspertyz, odczytano o jedną trzecią słów więcej. Z opublikowanych fragmentów wynika, że do końca w kokpicie przebywała osoba opisana przez biegłych jako Dowódca Sił Powietrznych. Eksperci przypisują mu między innymi, że po pierwszym ostrzeżeniu systemu pokładowego o niebezpiecznym zbliżaniu się do ziemi, oczekiwał od załogi "po-my-słów", a na wysokości około 300 metrów mówił do pilota: "zmieścisz się śmiało".

Rządowy tupolew rozbił się 10 kwietnia 2010 roku pod Smoleńskiem. W katastrofie zginęło 96 osób, w tym prezydent Lech Kaczyński i jego żona.