Wizyta Viktora Orbana w Polsce dwa dni po spotkaniu z prezydentem Rosji, z pewnością nie jest przypadkowa. Ale powiedzieć, że węgierski premier jest wysłannikiem Putina, to za dużo - uważa Bogdan Góralczyk, wieloletni polski dyplomata na Węgrzech.

Orban przyjeżdżając do Polski dwa dni po podpisaniu z Rosją nowych umów, może chcieć wpłynąć na nastawienie Polski do polityki Putina i "zmiękczyć polskie władze". Jednak, jak mówił profesor Góralczyk, nasze stanowisko jest pryncypialne. "Trzeba mu te wszystkie argumenty polskie przedłożyć, bo to co się stało w Budapeszcie w czasie wizyty Władimira Putina było przeciwstawieniem się europejskiej solidarności oraz celom, które stawialiśmy w 89 roku" - dodał rozmówca IAR.

Viktor Orban na konferencji prasowej po spotkaniu z Ewą Kopacz podkreślał, że rozmawiał z polską premier również o współpracy w ramach Grupy Wyszehradzkiej. Jednak, zdaniem Bogdana Góralczyka, były to tylko puste słowa, bo Grupa ta jest już tylko, jak to nazywa, wydmuszką. Rozmówca IAR zwrócił uwagę, że już pojawiła się dla niej alternatywa, a mianowicie tak zwany trójkąt sławkowski, utworzony przez Austrię, Czechy i Słowację. W ocenie Bogdana Góralczyka tym trzem krajom "bliżej jest do Budapesztu niż do Warszawy" - państwa te dużo bardziej pobłażliwie niż Polska patrzą na agresywną politykę prezydenta Rosji.

Węgierski premier uważany jest za jednego z sojuszników Władimira Putina w Unii. Viktor Orban kilkakrotnie kwestionował zasadność nałożenia unijnych sankcji na Rosję, a dwa dni temu podpisał z Moskwą kilka nowych umów o współpracy. Dotyczą one między innymi dostaw rosyjskiego gazu na Węgry oraz pomocy Rosjan przy rozbudowie jedynej węgierskiej elektrowni atomowej.