Rolnicy nie rezygnują z protestów. Dziś blokują drogi krajowe w powiecie pilskim a w okolicach Grudziądza około 50 gospodarzy jedzie ciągnikami w kierunku miasta.

"Do protestu zmusza nas sytuacja ekonomiczna" - mówi Andrzej Gryczka ze Związku Rolników, Kółek i Organizacji Rolniczych w powiecie pilskim. Rolnicy protestują głównie przeciwko wyprzedaży polskiej ziemi przez zagraniczny kapitał, narzekają na niskie ceny skupu mięsa i mleka.

Problemem są także - zdaniem rolników - niewystarczające rekompensaty za rosyjskie embargo oraz zbyt małe odszkodowania za straty w uprawach spowodowane przez leśną zwierzynę. "Jesteśmy zmuszeni wznowić akcję protestacyjną w związku z tym, że nadal nie ma chęci pochylenia się nad naszymi problemami" - mówią. Protestujący mają żal do strony rządowej o brak woli porozumienia.

Blokady - tak jak w ubiegłym tygodniu - rozpoczęły się o 10:00. W Kosztowie na drodze krajowej nr 10 rolnicy będą chodzić po przejściu do 14.00 lub 15.00. W Ujściu na krajowej "11" protest będą kończyć w południe. W środę mają dołączyć do nich rolnicy z powiatu złotowskiego, którzy zablokują wspólny odcinek dróg nr 11 i 22 w Podgajach. Tam codzienne protesty mają trwać do 16.00. Protestujący nie wykluczają, że w noc z czwartku na piątek wybiorą się autokarami do Warszawy.

Swoją akcję rozpoczęli także rolnicy z powiatu grudziądzkiego w województwie kujawsko-pomorskim. Około 50 rolników w Łasinie na krajowej "16" próbowało ruszyć ciągnikami w kierunku Grudziądza. Jednak tuż przed wyjazdem na miejscu pojawiła się policja, która zaczęła badać trzeźwość kierujących i stan techniczny ich pojazdów. Pokojowo nastawieni rolnicy zagrozili, że jeśli kontrole się nie zakończą, to mimo zakazu, wjadą do Grudziądza.
Sytuacja wydaje się jednak opanowana. Traktory staną w podgrudziądzkiej Kłódce, do miasta wjedzie tylko kilka ciągników. Co ciekawe, rolnicy wiozą ze sobą kuchnię polową i 300 kilogramów puszek z fasolką i bigosem. Mówią, że jeśli rozmowy nie przyniosą skutku, zostaną w mieście kilka dni.