Warunki pomocy MFW to m.in. walka z korupcją, urealnienie cen energii i cięcia w administracji
W cieniu dramatycznych negocjacji w Mińsku ważyły się losy innej decyzji, nie mniej ważnej dla przyszłości Ukrainy. Tego samego dnia rząd przyjął projekt porozumienia z Międzynarodowym Funduszem Walutowym. Ukraina w zamian za reformy dostanie w ciągu czterech lat 12,35 mld SDR (sztucznej waluty używanej w rozliczeniach MFW), czyli 64,3 mld zł. Kredyt pozwoli Kijowowi uniknąć bankructwa i obniżyć ryzyko wystąpień społecznych.
Zbieżność dat jest nieprzypadkowa. Ukraina unikała wprowadzenia stanu wojennego, stosując coraz mniej adekwatny termin „operacja antyterrorystyczna”, przede wszystkim dlatego, że pozyskanie pieniędzy z MFW byłoby wówczas mniej realne. Ogłoszenie rozejmu było ostatecznym, choć niepodnoszonym oficjalnie warunkiem. Wojna jednak przebija z warunków programu. Fundusz okazał się dość ustępliwy, jeśli chodzi o warunki socjalne. Pozwolono mianowicie na zwiększenie tegorocznego deficytu z 3,7 do 4,6 proc. PKB, aby poprzez specjalne dotacje zrekompensować najbiedniejszym podwyżki cen energii.
Gospodarka ukraińska jest najbardziej energochłonną gospodarką Europy. Chodzi nie tylko o wielki przemysł. Większość starszych budynków jest nieszczelna, nie istnieje państwowy program ocieplania osiedli. Własne mieszkania ocieplają ci, których na to stać, przez co bloki przypominają puzzle z docieplonych i niedocieplonych fragmentów. Dla ludzi nie był to wielki problem, ponieważ taryfy komunalne miały niewiele wspólnego z rzeczywistością. Teraz ma się to zmienić. I tak np. cena gazu wzrośnie o 56 proc., aby gazowy monopolista Naftohaz ograniczył stratę z 56,3 mld hrywien (8 mld zł) w 2014 r. do zera w 2017 r.
„To ambitny i niepozbawiony ryzyka program. Ale jest zarazem realistyczny, a jego skuteczne wdrożenie może być przełomowe dla Ukrainy” – czytamy w oświadczeniu dyrektor MFW Christine Lagarde. „To nie są reformy dla MFW, ale dla Ukrainy. Ich celem jest powrót wzrostu gospodarczego” – napisał premier Arsenij Jaceniuk. W tym roku, ze względu na zapaść spowodowaną wojną i odcięciem znacznej części silnie zindustrializowanego Zagłębia Donieckiego, gospodarka ma się skurczyć o 4,3 proc. po ubiegłorocznym spadku rzędu 7,5 proc. „Oczekujemy, że w razie powodzenia programu i powstrzymania rosyjskiej agresji wojskowej ukraińska gospodarka zacznie rosnąć w 2016 r.” – pisze Jaceniuk.
Poza urealnieniem taryf program zakłada ograniczenie zatrudnienia w administracji oraz nieokreślone na razie zmiany w systemie podatkowym. Prawdopodobnie będą one dotyczyć podwyżki stopy PIT dla najbogatszych. Zmiany mają dotknąć ochronę zdrowia oraz oświatę. Ukraina ma się też skoncentrować na walce z korupcją, która – mimo obalenia systemu scentralizowanego łapówkarstwa czasów Wiktora Janukowycza – wciąż ma się dobrze. Zmiany antykorupcyjne zachodzą bardzo powoli, podobnie zresztą jak reformy w innych sektorach państwa; politycy zasłaniają się wojną. Ukraińcy mają nadzieję, że MFW wymusi postęp argumentem finansowym.
Jakby na potwierdzenie tych nadziei parlament przyjął właśnie zmiany do ustawodawstwa antyłapówkarskiego, do marca ma zostać powołany szef Narodowego Biura Antykorupcyjnego. Wybierze go prezydent spośród trzech kandydatów przedstawionych przez komisję konkursową. W konkursie bierze udział 161 osób, wśród nich były zastępca prokuratura generalnego Gruzji Dawid Sakwarelidze i ekspomocnik prokuratora generalnego USA z ukraińskimi korzeniami Bohdan Vitvitsky. Uprawnienia biura są zbliżone do uprawnień polskiego CBA, zresztą ustawodawstwo było tworzone w konsultacji z Polakami.
Według danych „Ukrajinśkiej Prawdy” pierwsza transza kredytu powinna zostać wypłacona w marcu, o ile do tego czasu Rada Najwyższa zdoła dostosować do warunków MFW tegoroczny budżet. Poza MFW Kijów ma też obiecane wsparcie z innych źródeł. W styczniu Unia Europejska obiecała Ukrainie równowartość 2 mld dol. kredytu. Gwarancje kredytowe identycznej wartości zaoferowały również Stany Zjednoczone. W obu przypadkach warunkiem jest realizacja reform zapisanych m.in. w umowie koalicyjnej pięciu partii popierających rząd Jaceniuka.
Cena gazu wzrośnie o 56 proc., aby Naftohaz ograniczył straty