Górnicy z kopalni Brzeszcze w Małopolsce twierdzą, że decyzja o likwidacji zakładu jest bezzasadna. Około stu pracowników drugiej zmiany nie wyjechało po południu na powierzchnię, by protestować przeciw wygaszeniu wydobycia węgla. Zgodnie z rządowym planem restrukturyzacji Kompanii Węglowej zakład ma zostać zamknięty.

Przewodniczący Solidarności kopalni, Stanisław Kłyś, powiedział Polskiemu Radiu 24, że protest jest spontaniczny i nie był przygotowany przez związki zawodowe. Rozmawiał jednak przez telefon z protestującymi na dole. Jak mówił, powody akcji są oczywiste - górnicy nie zgadzają się na likwidację kopalni. Stanisław Kłyś przekonywał, że kopalnia Brzeszcze ma perspektywy funkcjonowania. Jest to udokumentowane w programie naprawczym, przygotowanym przez dyrekcję zakładu, jest tam mowa o tym, że już w przyszłym roku kopalnia będzie przynosić zyski - argumentował związkowiec.

Stanisław Kłyś oświadczył, że rządowe argumenty o nierentowności zakładu są nieuzasadnione. Zaznaczył, że zrozumiałby decyzję gabinetu PO-PSL, gdyby nie - jak mówi - fakt, że kopalnia ma złoża gotowe do fedrowania.

Pracownicy zakładusą zdania, że decyzja resortu gospodarki ma charakter polityczny. Wieczorem przedstawiciele Solidarności zjechali pod ziemię, by ustalić z zalogą wspólne stanowisko w sprawie protestu.