7 Polaków i jeden Filipińczyk było na pokładzie statku, który zatonął w cieśninie Pentland Firth między Orkadami a Szkocją. Akcja poszukiwawcza prowadzona przez brytyjskie służby ratownicze została przerwana późnym wieczorem. Ma zostać wznowiona o świcie czyli około godziny 8-9 naszego czasu.

Statek "Cemfjord" ostatni raz dał znać o swojej pozycji w piątek, w trakcie sztormowej pogody. W sobotę, około 15:00 czasu polskiego lokalny prom pasażerski zameldował, że zauważył przewróconą do góry dnem jednostkę.

Akcję poszukiwawczą podjęły helikopter wojskowy i łodzie ratownicze z czterech portów na północy Szkocji. Wrak znajduje się 10 km na wschód od 4 niezamieszkanych wysepek Pentland Skerries.

Dyżurna z komendy ratownictwa morskiego na Szetlandach, która koordynuje akcję ratunkową, powiedziała wczoraj wieczorem Polskiemu Radiu, że nie natrafiono dotąd na ślad rozbitków i po zapadnięciu ciemności akcję przerwano na noc przy mocno wzburzonym morzu.

Tony Reding, brytyjski rzecznik armatora, firmy Brise Schiffahrt z Hamburga poinformował, że statek nie nadał sygnału SOS. Armator nie udziela żadnych informacji o personaliach zaginionych członków załogi "Cemfjordu", ale rzecznik oświadczył, że pozostaje w kontakcie z rodzinami marynarzy.

To jedna z najtrudniejszych, jeśli nie najtrudniejsza cieśnina w Europie - mówi IAR kapitan żeglugi wielkiej Ryszard Ereciński o miejscu, gdzie doszło do katastrofy "Brzegi Pentland Firth to są wysokie, klifowe ściany, przejście jest z dużą liczbą podwodnych skał, wynurzających się w trakcie odpływu". Kapitan Ryszard Ereciński dodaje, że niebezpieczne dla statków w cieśninie mogą być wysokie fale. Dochodzi tam do dużego spiętrzenia wody, jej ściana ma czasem kilka metrów i może zaskoczyć marynarzy - wyjaśnia.

W momencie wypadku, zbudowany w 1984 roku, 83-metrowy statek był w drodze z ładunkiem cementu z Aalborg w Danii do portu Runcorn w Cheshire.