Po trzech miesiącach wojny pozycja międzynarodowa Warszawy mocno się poprawiła. W najbliższym czasie powinno się to przełożyć na konkrety przynajmniej w dziedzinie bezpieczeństwa.

Choć ekonomiczne skutki wojny – m.in. jeszcze wyższa inflacja i wydatki państwa (w tym samorządów) na pomoc Ukrainie – są dla Polski obciążeniem, to w ostatnich miesiącach międzynarodowe postrzeganie naszego kraju mocno się poprawiło. Widać to w różnych obszarach. Gdy przyjeżdżało do nas nawet ponad 100 tys. uchodźców dziennie, świat obiegły relacje z gościnności Polaków. Tak pozytywnej prasy nie mieliśmy od lat. Nasze notowania wzrosły również z racji położenia geograficznego i faktu, że Polska stała się głównym punktem przerzutowym pomocy humanitarnej i militarnej.
– Widzimy radykalną zmianę pozycji politycznej Warszawy w Europie i we wspólnocie transatlantyckiej – wyjaśniał Michał Baranowski, dyrektor biura German Marshall Fund w Polsce jeszcze w marcu. Można to obserwować także na płaszczyźnie politycznej, od tego czasu Polskę odwiedził m.in. prezydent Stanów Zjednoczonych Joe Biden, wiceprezydent Kamala Harris, szefowa Izby Reprezentantów Nancy Pelosi czy szefowa Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen. W blasku pomocy ogrzać chciało się wielu polityków. Dochodziło także do sytuacji tak groteskowych jak np. przyjazd radykalnie prawicowego polityka włoskiego Matteo Salviniego do Przemyśla. Problem w tym, że jeszcze kilka lat temu Salvini paradował w koszulce z podobizną Putina, co wytknął mu prezydent tego miasta Wojciech Bakun.
To, że pozycja Polski się zmienia, zauważa również analityczka Justyna Gotkowska z Ośrodka Studiów Wschodnich. – Polska od lat przekonywała, że trzeba uniezależniać się energetycznie od Rosji, wzmacniać wschodnią flankę Sojuszu i wspierać Ukrainę w jej dążeniach zbliżenia się do Zachodu. To ta polityka okazała się słuszna – i to ważny argument w międzynarodowych debatach. Dodatkowo aktywne działania Polski zmieniły sposób postrzegania nas w Europie Zachodniej. Nie tylko wśród elit politycznych, ale również wśród zwykłych ludzi. Przyjęcie tak dużej liczby uchodźców oraz silne wsparcie wojskowe i humanitarne dla Ukrainy to kapitał, na którym obecnie możemy bazować – tłumaczyła ekspertka na łamach Magazynu DGP i dodawała, że Polska może stać się jednym z gwarantów bezpieczeństwa Ukrainy, choć w tej sprawie na razie żadnego porozumienia nie ma.
Ale postrzeganie Warszawy zmieniło się także w samej Ukrainie. Choć w ostatnich latach nasze stosunki były poprawne, to dopiero wybuch wojny i bezwarunkowe wsparcie spowodowały, że obecnie w badaniach społecznych Polska jest postrzegana jako najważniejszy sojusznik. Takie gesty jak niedzielna wizyta prezydenta Andrzeja Dudy w Kijowie i jego przemówienie w parlamencie pozycję Polski w oczach naszego wschodniego sąsiada jeszcze wzmacniają. Być może ta przyjaźń zostanie scementowana nowym traktatem, który zaproponował Duda.
Nie widać za to żadnego przełomu w relacjach Warszawy z Berlinem i Paryżem. Niemiecka polityka (nie)dostarczania broni Ukrainie jest mocno krytykowana przez przedstawicieli polskiego rządu, a niedawne przedwyborcze spięcie na linii Morawiecki–Macron nie wydaje się załagodzone. Różnice między postrzeganiem wojny w Ukrainie między Francją i Niemcami z jednej strony a Polską, USA i wschodnią flanką NATO z drugiej są znaczne. Koalicji, w której znajduje się Polska, zależy na jak największym osłabieniu Rosji, tymczasem Berlin i Paryż grają raczej na zawieszenie broni, powtarzane tam jest hasło, by dać Putinowi „wyjść z tego konfliktu z twarzą”.
O tym, która wizja strategiczna wygra, przekonamy się w najbliższych miesiącach. Tymczasem już pod koniec czerwca w Madrycie odbędzie się szczyt przywódców państw Sojuszu Północnoatlantyckiego. Jak wykorzystać rosnącą w ostatnich miesiącach pozycję Polski w kwestiach zwiększenia naszego bezpieczeństwa? – Nam powinno zależeć na tym, by przyjęta została nowa strategia Sojuszu umożliwiająca odstraszanie i dostosowywanie obrony do zagrożenia ze strony Rosji, które będzie się utrzymywać przez lata – wyjaśnia dr Wojciech Lorenz z Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych. – Powinny się w niej znaleźć zapisy o obronie kolektywnej i wzmocnieniu sojuszników na wschodniej flance. Ta strategia powinna otwierać drogę do stałej obecności sojuszniczej w tym regionie – tłumaczy ekspert ds. obronności. Obecnie m.in. w wyniku trwającej rotacji w Polsce przebywa ok. 12 tys. żołnierzy amerykańskich. Nigdy nie było ich więcej, a dodatkowo lotnisko w Rzeszowie jest chronione m.in. przez przeciwrakietowy system Patriot.
Po zamknięciu sporu o Izbę Dyscyplinarną z Komisją Europejską być może będziemy mieli większą siłę przebicia także na forum europejskim. – W Unii Europejskiej powinniśmy walczyć o to, by na odbudowę Ukrainy przeznaczone były unijne środki i by Ukrainie została wyznaczona jasna ścieżka do członkostwa we Wspólnocie – postuluje Justyna Gotkowska z OSW.
Otwarte pozostaje pytanie, czy polskie firmy będą miały możliwość wykorzystania szansy, jaką będzie powojenna odbudowa Ukrainy. Na razie zyskuje polski przemysł zbrojeniowy, m.in. wchodząca w skład Polskiej Grupy Zbrojeniowej Huta Stalowa Wola i produkująca m.in. bezzałogowce Grupa WB. Prawdopodobne jest także zwiększenie współpracy w transporcie i logistyce z powodu blokady Morza Czarnego przez rosyjskie okręty. Na tym zyskać mogą m.in. polskie porty, choć problemem do rozwiązania jest kwestia przeładunku i różnego rozstawu torów w Polsce i Ukrainie. ©℗