Unia Europejska i Stany Zjednoczone potępiają aresztowanie dziennikarzy w Turcji. Turecka policja zatrzymała 27 osób, w tym redaktora naczelnego jednego z czołowych dzienników.

Do zatrzymań doszło w trakcie policyjnej akcji, wymierzonej w zwolenników opozycyjnego duchownego muzułmańskiego, imama Fethullaha Gulena.

Szefowa unijnej dyplomacji Federica Mogherini w oświadczeniu napisała, że działania Ankary wobec swoich obywateli są sprzeczne z zasadami wolności prasy. Podkreśliła, że wolność mediów jest podstawą demokracji. "Ta akcja jest sprzeczna z europejskimi wartościami i standardami, do których Turcja aspiruje" - dodała Mogherini.

W podobnym tonie wypowiedziała się dyplomacja amerykańska. Rzeczniczka departamentu stanu USA Jen Psaki powiedziała, że Waszyngton z uwagą śledzi rozwój wypadków w Ankarze. "Wzywamy władze Turcji, naszego sprzymierzeńca i przyjaciela, by ich działania nie gwałciły podstaw demokracji - niezależnego sądownictwa i niezależnych mediów - mówiła Jen Psaki.

Tureccy policjanci dwukrotnie wkroczyli do redakcji dziennika "Zaman". Za drugim razem aresztowali redaktora naczelnego, Ekrema Dumanlego. Kilkaset osób demonstrowało w tym czasie przeciwko akcji policji przed siedzibą redakcji.

W 13 miastach Turcji aresztowano 27 osób, nakazy zatrzymania wydano łącznie wobec 31 osób, uważanych za zwolenników imama Gulena. Stoi on na czele muzułmańskiego ruchu "Hizmet", przeciw któremu wystąpił prezydent kraju, Recep Tayyip Erdogan. Prezydent twierdzi, że ruch przebywającego w Stanach Zjednoczonych imama próbuje budować "równoległe państwo" i zapowiedział jego zniszczenie.