Nad tym co dokładnie wydarzyło się w połowie lipca na opanowanej przez separatystów Wschodniej Ukrainie pracują zarówno eksperci z Holenderskiej Rady ds. Bezpieczeństwa jak i ze Wspólnego Zespołu Śledzczego. Ci pierwsi próbują ustalić okoliczności i przyczyny tragedii od strony technicznej. Ostateczny raport w tej sprawie ma się pojawić w połowie przyszłego roku. Ci drudzy prowadzą śledztwo kryminalne, które zdaniem holenderskiego ambasadora przy Unii może potrwać nieco dłużej . "Gdybym miał określić datę jego zakończenia to powiedziałbym, że może być to rok 2016. Trzeba brać pod uwagę złożoność tego śledztwa, więc dwa lata nie wydają się nierealne" - powiedział Pieter de Gooijer w Parlamencie Europejskim. Nie chciał on już teraz przesądzać o winie którejkolwiek ze stron. "Musimy poczekać na ostateczne wyniki obu postępowań" - dodał.
Najczęściej mówi się o tym, że odpowiedzialność za tragedię na wschodniej Ukrainie ponoszą prorosyjscy separatyści. Rosja temu zaprzecza. W katastrofie zginęło 298 osób. Większość z nich to Holendrzy. Dziewięciu ofiar wciąż nie udało się zidentyfikować.