Łukaszenka wciąż stosuje masowy terror wobec własnych obywateli.

Siarhiej Cichanouski, niedoszły kandydat w ubiegłorocznych wyborach, mąż liderki opozycji Swiatłany Cichanouskiej, ma spędzić 18 lat w kolonii karnej o zaostrzonym rygorze. Inni oskarżeni w tej samej sprawie usłyszeli kary od 14 do 16 lat obozu. To najwyższe wyroki polityczne, jakie zapadły pod rządami Alaksandra Łukaszenki. Dotychczasowy rekord należał do innego niedoszłego kandydata, bankiera Wiktara Babaryki, którego w lipcu skazano na 14 lat.
Cichanouski chciał kandydować na prezydenta, ale w czasie gdy upływał termin rejestracji, siedział w areszcie, więc w jego zastępstwie zarejestrowała się żona. Wcześniej jako lider ruchu Kraj do Życia objeżdżał kraj i nagrywał filmy z ostrą krytyką władz. Poza nim na ławie oskarżonych zasiadło pięć osób, sztucznie połączonych przez prokuraturę. Mikałaj Statkiewicz, jeden z liderów tradycyjnej opozycji i kandydat na prezydenta w 2010 r., dostał 14 lat kolonii. Dla niego to już druga kara; w 2011 r. został skazany na sześć lat, z czego odsiedział pięć. Blogerzy Ihar Łosik i Uładzimir Cyhanowicz dostali po 15 lat, zaś współpracownicy Cichanouskiego z Kraju do Życia Dmitrij Popow i Arciom Sakau – po 16 lat. Popow jest obywatelem Rosji, ale Moskwa dotychczas nie komentowała jego procesu. Wyroki wydał sędzia Mikałaj Dola.
Plecami do sędziego
Cichanouskiemu postawiono pięć zarzutów: organizacji zamieszek, rozpętywania nienawiści, zakłócania pracy Centralnej Komisji Wyborczej i organizacji działań rażąco naruszających porządek publiczny. Opozycjoniści mają 10 dni na apelację, ale na Białorusi w tego typu sprawach Sąd Najwyższy nie podważa wyroków niższej instancji. Cichanouski i Statkiewicz zostali zatrzymani jeszcze przed sierpniowymi wyborami. Ich proces trwał sześć miesięcy i toczył się za zamkniętymi drzwiami homelskiego aresztu. O jego przebiegu niewiele wiadomo, bo adwokaci zostali zobowiązani do milczenia. Wczoraj na ogłoszenie wyroku wpuszczono żonę Statkiewicza Marynę Adamowicz.
– Cichanouski powiedział, że przez cały proces nikt nie zeznawał przeciwko niemu. Po wyroku niemal wszyscy oskarżeni coś mówili, ale szybko wyprowadzono nas z sali. Chłopaki powiedzieli, że nie uznają orzeczeń. Mikałaj i Siarhiej krzyknęli: „Niech żyje Białoruś!”. Siarhiej słuchał na stojąco, ale odwrócił się plecami do sędziego. Mikałaj nawet nie wstawał – relacjonowała Adamowicz w rozmowie ze Swabodą. Poza karą pozbawienia wolności skazani mają z własnej kieszeni pokryć koszty szkód, do których mieli doprowadzić, a które oszacowano na ponad 3,5 mln rubli białoruskich (5,6 mln zł). „Dyktator publicznie mści się na najsilniejszych przeciwnikach. Chowając więźniów politycznych na zamkniętych procesach, liczy na kontynuowanie represji w ciszy. Ale cały świat patrzy” – napisała na Twitterze Swiatłana Cichanouska.
W ostatnich miesiącach wewnętrzną sytuację na Białorusi przykrył kryzys na granicy z Litwą i Polską oraz integracyjne naciski Rosji. Jednak białoruskie struktury siłowe codziennie dopuszczają się kolejnych represji wymierzonych w uczestników protestów i osoby podejrzewane o opozycyjne sympatie. Według obrońców praw człowieka za kratkami siedzi już 920 więźniów politycznych. To 20-krotnie więcej niż w dotychczas rekordowym pod tym względem 2011 r. Dwie godziny po wyroku w sprawie Cichanouskiego na dwa lata w kolonii karnej skazano liderów rockowej grupy Irdorath Nadzieję i Uładzimira Kałaczów. Zatrzymano też Dzmitryja Dosaua, dyrektora firmy IT, za subskrybowanie opozycyjnych kanałów w komunikatorze Telegram i podawanie dalej publikowanych na nich treści. Drugim zatrzymanym we wtorek okazał się członek Zjednoczonej Partii Obywatelskiej Mikałaj Siarhiejenka, który również miał być członkiem grup dyskusyjnych uznawanych za ekstremistyczne.
Filmy z samokrytyką
Trwają przygotowania do referendum w sprawie kosmetycznych zmian w konstytucji, które może zostać zorganizowane w pierwszej połowie 2022 r. Milicjanci prowadzą przeszukania mieszkań osób, które w przeszłości były zaangażowane w obserwację wyborów. – Istnieje lista pytań, które są zadawane podczas przeszukań i przesłuchań. Dotyczą one związków z grupami obserwatorów – mówiła Swabodzie Alena Żywahłod, koordynatorka jednej z takich grup o nazwie Uczciwi Ludzie. – Reżim musi teraz przeprowadzić pokazowe zatrzymania i nagrać filmy z samokrytyką, aby zastraszyć naród. Podczas przeszukań pytają ludzi, czy zamierzają obserwować referendum, i radzą, by tego nie robić – dodała Żywahłod.
Filmy z samokrytyką, o których mówi kobieta, publikują anonimowe kanały na Telegramie lub jeden z najbardziej wulgarnych telewizyjnych propagandystów, 26-letni Ryhor Azaronak. Kolportuje je dalej oficjalny kanał Głównego Zarządu MSW do Walki z Zorganizowaną Przestępczością i Korupcją (HUBAZiK). W środowiskach opozycyjnych HUBAZiK budzi jeszcze większy strach niż niesławny Komitet Bezpieczeństwa Państwowego, znany pod rosyjskim skrótem KGB. Złamani zatrzymani składają samokrytykę o wyuczonej treści, przyznając się do rzekomych przestępstw. Nierzadko informują także np. o nie heteronormatywnej orientacji seksualnej lub innych intymnych szczegółach swojego życia, wreszcie dziękują funkcjonariuszom za „nauczenie rozumu”. Filmom towarzyszą poniżające, nierzadko wulgarne, nasączone więzienną grypserą komentarze administratorów kanałow.
„Żył sobie «zmahar» (po białorusku „bojownik”; słowo używane w propagandzie jako szyderstwo – red.) w mieście nad Dnieprem, czytywał ekstremistyczne kanały, kibicował biało-czerwono-białemu (w oryginale użyto skrótu BCzB, odwołującego się do barw używanych przez opozycję – red.) bydłu i chciał «przemian». Przy czym robił to w charakterze dyrektora w przedsiębiorstwie w Mohylewie z pensją 1800 rubli (2900 zł – red.). Czego jeszcze trzeba do szczęścia? Na to pytanie pomoże mu odpowiedzieć HUBAZiK, który «niespodziewanie» odwiedził zdziwionego adepta BCzB. A co z anonimowością w «internetach» i innymi obiecankami pszeckich (przymiotnik pochodzący od pogardliwego określenia Polaków – red.) agitatorów? Niestety, tego typu głośne komunikaty okazały się bajką dla naiwniaka” – czytamy we wpisie podanym dalej przez strukturę podległą resortowi spraw wewnętrznych.
Oferta dla Polski
MSW wzywa też uczestników protestów i subskrybentów opozycyjnych kanałów, by sami zgłaszali się na milicję. „A tutaj pozytywny przykład. Kobieta subskrybowała tylko jedno «zmaharskie» szambo. Starała się «obserwować» wybory według zagranicznych instrukcji. Ale rzuciła to we właściwym czasie, nie uczestniczyła w marszach. Przyszedł HUBAZiK, od razu otworzyła drzwi. Grzeczne przeszukanie, żadnego brudu w domu nie znaleziono. Nikt nawet nie pomyślał, by ją zatrzymać, a ona sama radzi: nie naruszajcie białoruskich przepisów. Pięknie!” – czytamy w poniedziałkowym wpisie Azaronaka, promowanym przez HUBAZiK. Zastraszani ludzie nie mają się do kogo zwrócić; organizacje obrońców praw człowieka zostały zdelegalizowane, a niezależne media – rozbite lub zmuszone do emigracji. Ich przedstawiciele mówią jednym głosem: Łukaszenka jeszcze nigdy nie posunął się tak daleko w zastraszaniu własnego społeczeństwa.
Władze zwykle korzystały z więźniów politycznych podczas negocjacji z Zachodem. Przedstawiciele państw Unii Europejskiej nie uznają Łukaszenki za legalnego prezydenta, choć była kanclerz Niemiec Angela Merkel dzwoniła do niego w sprawie kryzysu granicznego. Z szefem MSZ Uładzimirem Makiejem w kuluarach wrześniowego posiedzenia Zgromadzenia Ogólnego ONZ w Nowym Jorku spotkali się jego odpowiednicy z Finlandii – Pekka Haavisto i Węgier – Péter Szijjártó. Haavisto mówił w rozmowie z „Helsingin Sanomat”, że podczas rozmowy poruszono temat więźniów politycznych. Mińsk starał się też o zorganizowanie spotkania Makieja z ministrem Zbigniewem Rauem, w zamian oferując uwolnienie kierowników Związku Polaków na Białorusi Andżeliki Borys i Andrzeja Poczobuta. Jednak – jak słyszymy ze źródła zbliżonego do MSZ – z informacji naszych dyplomatów wynikało, że Łukaszenka nie zamierza spełnić tej obietnicy, więc do spotkania nie doszło.