Dziś marszałek Sejmu ma być desygnowana na szefa rządu. Jego skład poznamy w ciągu tygodnia. Obojętnie, starzy czy nowi, szefowie siedmiu resortów znajdą się na pierwszej linii frontu. To po ich działaniach wyborcy będą oceniać rząd.
Najbardziej wrażliwym punktem jest resort zdrowia. Bartosz Arłukowicz już raz został w rządzie pod warunkiem rozładowania kolejek do lekarzy. Od 1 stycznia mają wejść w życie dwie reformy. Jedna z niech to onkologia bez limitu i z krótkim terminem diagnostyki i zabiegów. Tyle że już pojawiają się wątpliwości. – Ten pakiet jest przeregulowany. W ustawie zawarto wiele zapisów, które faktycznie powinny się znaleźć w regulaminach placówek. One są bardzo sztywne, co może spowodować, że trudno będzie stosować to prawo – ocenia Adam Kozierkiewicz z Uczelni Łazarskiego. Od stycznia wchodzi także w życie pakiet kolejkowy, który ma skrócić czas oczekiwania na wizyty u specjalistów. – W interesie nowej premier nie leży zmiana ministra teraz, skoro kłopoty mogą pojawić się na początku roku – zauważa polityk PO.
Inny newralgiczny resort to finanse. Pod koniec tygodnia wydawało się pewne, że decyzja o pozostaniu Mateusza Szczurka raczej zapadła. Minister finansów będzie musiał pogodzić ogień z wodą. Wyborczą presję na budżet i wprowadzenie zmodyfikowanych ulg na dzieci ze zobowiązaniami wobec Komisji Europejskiej, czyli doprowadzić do spadku deficytu. Szczurek zadeklarował nawet obniżenie go w przyszłym roku do 2,7 proc. PKB. To jest do zrobienia – twierdzą eksperci, choć podkreślają, że MF może działać w niekorzystnych warunkach, np. gospodarczego spowolnienia wywołanego eskalacją kryzysu na Wschodzie. Istnieje też zagrożenie polityczne: czy PO nie skorzysta z możliwości doprowadzenia do wcześniejszych wyborów przez nieuchwalenie budżetu. Wówczas wybory parlamentarne zbiegłyby się z prezydenckimi. To scenariusz, którego obawia się Pałac Prezydencki, a który mimo politycznych motywacji obciążałby także ministra finansów.
W resorcie infrastruktury i rozwoju zmiana szefa jest pewna. Z jednej strony słychać o kandydatach politycznych, takich jak Grzegorz Schetyna, z drugiej o rodzaju kontynuacji po obecnej minister, bo rozważane są inne kobiety z doświadczeniem urzędniczym i infrastrukturalnym – Maria Wasiak, była prezes PKP SA i wicewojewoda radomska oraz Patrycja Wolińska-Bartkiewicz, była wiceminister infrastruktury. Najważniejsze wyzwania to rozliczanie starej unijnej perspektywy i wejście w nową. Kluczowe będzie pilnowanie inwestycji drogowych oraz kolejowych. W tym tygodniu Elżbieta Bieńkowska poinformuje o wyborze systemu opłat na autostradach. Będzie musiał go wdrożyć jej następca.
W dużo lepszej sytuacji jest Władysław Kosiniak-Kamysz. Jest pewny swojego miejsca w rządzie, a do przeprowadzenia ma sprawę waloryzacji mieszanej. To wyborczy gest pod adresem emerytów i rencistów, którzy mają nie odczuć skutków niskiej inflacji. Musi przy tym pilnować w Sejmie, by posłowie czujący zew kampanii wyborczej nie podbili stawki tak, że nie udźwignie jej budżet.
Są jeszcze trzy resorty, od których sprawności w sytuacjach kryzysowych będzie zależała ocena rządu. Pierwszy to resort gospodarki, który odpowiada za bezpieczeństwo energetyczne i musi pilnować, by możliwe kłopoty z zaopatrzeniem w gaz w związku z konfliktem ukraińsko-rosyjskim były odczuwalne w minimalnym stopniu. Janusz Piechociński ma też przedstawić rozwiązania dotyczące handlu węglem. Jeśli nie okażą się skuteczne, koalicja może mieć duże kłopoty na Śląsku. Dwa inne resorty to MON i MSZ. W pierwszym szef na pewno zostaje, w drugim może nastąpić zmiana, jeśli Radosław Sikorski zostanie marszałkiem Sejmu. Z punktu widzenia Ewy Kopacz ważne, że to dwa ministerstwa, które muszą sprawnie działać wobec zagrożeń na Wschodzie.