Około 150 tysięcy osób pozostaje bez dachu nad głową w wyniku powodzi nawiedzającej indyjski Kaszmir. Żywioł, który pustoszy sporne tereny Indii i Pakistanu to największa tego typu klęska od ponad wieku.

Ulice milionowego Sringaru, które w wyniku zalania wodą stały się kanałami, patrolowane są przez wojskowe i cywilne łodzie. To z nich rozdawana jest żywność, leki i pitna woda dla tych, którzy koczują na dachach zalanych domostw.

Niepokój kaszmirskiej administracji budzi rosnące ryzyko zachorowań na choroby, na które zapada się po wypiciu brudnej wody. Negatywnie na stan bezpieczeństwa epidemiologicznego wpływają zwłoki zwierząt, które utonęły się podczas powodzi. Stojąca woda jest jeszcze bardziej niebezpieczna, niż rwący nurt - mówi dr Showkat Zargar, dyrektor jedynego działającego szpitala w mieście. Zwłoki zwierząt, które utonęły, są największym źródłem epidemii - dodaje Zargar.

W wyniku ulewnych deszczy płynąca przez Kaszmir rzeka Jhelum wylała, powodując ogromne powodzie w podzielonym pomiędzy Indie i Pakistan regionie. Szacuje się, że w obydwu państwach zginęło kilkaset osób, a skutki żywiołu odczuwa ponad 200 tysięcy ludzi. W regionie zorganizowano 137 obozów pomocy dla powodzian.