Eksperci są zgodni - w sprawie rodziny zastępczej z Pucka zawinili także urzędnicy. Dziś zostali skazani rodzice - Anna C. na dożywocie, jej mąż na 5 lat.

Gdański Sąd Okręgowy w sprawie śmierci dwójki dzieci powierzonych rodzinie zastępczej uznał, że Anna C. była winna śmiertelnego pobicia i znęcania się nad dziećmi, dlatego została skazana na dożywocie. Wiesław C., ojciec zastępczy uniewinniony został od zarzutu śmiertelnego pobicia chłopca, a skazany za znęcanie się nad synem. Wyrok jest nieprawomocny.
Rzecznik Praw Dziecka Marek Michalak uważa, że karę powinny ponieść także osoby, które w przypadku rodziny zastępczej w Pucku nie dopełniły swoich obowiązków. Jak wyjaśnia, nie podjęto tam właściwych decyzji począwszy od kwalifikacji rodziny, która nigdy nie powinna być jej przyznana, a następnie nadzoru i wsparcia.

Gość Polskiego Radia 24 Joanna Luberadzka-Gruca z Koalicji na Rzecz Rodzinnej Opieki Zastępczej podkreśla, że narzędzia prawne czy systemowe były do tego, żeby zarówno ta rodzina nie przeszła przez sito i nie dostała kwalifikacji jak i później w trakcie sprawowania przez nią opieki nad dziećmi. "Stało się coś niesamowitego, ponieważ zawiedli ludzie w kilku instytucjach w tym samym momencie, co się zdarza naprawdę bardzo rzadko i mam nadzieję, że się nie zdarzy nigdy więcej” - oceniła Joanna Luberadzka-Gruca.
Rodzina zastępcza z Pucka składała się z dwójki biologicznych dzieci oraz pięciorga powierzonych na wychowanie. Na każde z nich rodzice otrzymywali tysiąc złotych zasiłku. Prokurator zaznaczył w mowie końcowej, że para mogła zrobić z tego wygodny sposób na życie.

Sylwia Łysakowska z Mazowieckiej Fundacji Rodzicielstwa Zastępczego podkreśla, że na rodzicielstwie zastępczym nie można się dorobić, raczej trzeba dokładać. Bardzo kosztowne jest bowiem leczenie, wsparcie psychiczne i terapia dzieci. "Reedukatorzy, logopedzi, specjaliści, ubranie, korepetycje to wszystko kosztuje" - wylicza rozmówczyni Polskiego Radia 24.
Do tragedii doszło dwa lata temu w Pucku. Najpierw doszło do śmierci 3-letniego chłopca, a dwa miesiące później zmarła jego 5-letnia siostra. Rodzice przez cały czas utrzymywali, że zdarzenia te były następstwem nieszczęśliwych wypadków. Prokuratura Rejonowa w Pucku ustaliła jednak, że zgony były efektem obrażeń zadanych przez parę.
Eksperci zastrzegają jednak, że przypadki takie jak rodziny zastępczej z Pucka to pojedyncze zdarzenia. "Co do zasady rodzice zastępczy to ludzie, którzy z ogromnym zaangażowaniem, z potrzeby serca i z wielką kompetencją wykonują swoją pracę” - podkreśla Rzecznik Praw Dziecka.