Wójt gminy Mykanów, gdzie doszło do wypadku, ogłosił żałobę. Potrwa ona do soboty. Flagi państwowe i gminne na budynkach publicznych zostały opuszczone do połowy i przewiązane czarnym kirem. Zabroniono także organizowania na terenie gminy publicznych imprez o charakterze rozrywkowym. Maria Szczepaniuk, sekretarz gminy Mykanów powiedziała, że nigdy w historii rejonu nie doszło do takiej tragedii. Dlatego żałoba to nie tylko formalność, bo cała społeczność mocno przeżywa sobotnie wydarzenia.
Przedstawiciele gminy złożyli kondolencje rodzinom ofiar i podziękowali służbom ratowniczym i mieszkańcom Topolowa za pomoc w akcji ratowniczej. Odwiedzili także domy w pobliżu miejsca katastrofy, aby zaoferować świadkom tragedii pomoc.
Nieszczęśliwy wypadek przeżył jeden mężczyzna. Dziś opuści on Wojewódzki Szpital Specjalistyczny w Częstochowie. Jednak na wyraźne życzenie rodziny nie podawane są informacje dokąd zostanie przetransportowany. Beata Marciniak, rzecznik częstochowskiego szpitala powiedziała, że zgodę na opuszczenie placówki przez pacjenta wyrazili lekarze-neurochirurdzy, którzy "odpowiednio zaopatrzą go na czas transportu". Jak dodała Beata Marciniak, mężczyzna prosił o przekazanie podziękowań strażakom i mieszkańcom Topolowa za pomoc i akcję ratowniczą.
Tymczasem biegli badający sprawę wypadku samolotu Piper Navajo orzekli, że przyczyną katastrofy była awaria lewego silnika. Jak zaznaczał Cezary Orzech, ekspert lotniczy - wznoszenie to jeden z najbardziej krytycznych momentów podczas całego lotu. Wtedy silniki pracują na maksymalnych obrotach. Jednak samoloty, które mają dwa silniki "są tak konstruowane, że na jednym silniku powinno się dokończyć wznoszenie, a przynajmniej dolecieć do lotniska i wylądować". Dlatego, zdaniem Orzecha, przyczyny katastrofy są złożone. "Zawsze jest to splot nieszczęśliwych wypadków. Nigdy w historii lotnictwa nie zdarzyło się tak, aby jedna przesłanka doprowadziła do katastrofy" - tłumaczył.
Tylko 2 procent wypadków w powietrzu zdarza się podczas samego lotu.
Do pozostałych katastrof dochodzi zwykle podczas startu lub lądowania.
Wrak samolotu, który w sobotę rozbił się w Topolowie, zostanie dziś
wywieziony z miejsca katastrofy. Część jego elementów trafi do specjalistycznego laboratorium. Pozostałe przewiezione zostaną do zadaszonego miejsca jako dowód w sprawie katastrofy.
Ważną częścią badań będzie sprawdzenie silników maszyny. Marian Sławiński - ekspert Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych mówił, że możliwym jest, iż sprawdzona zostanie ich historia. W tym celu często sięga się do dokumentacji produkcyjnej.
Fakt, że samolot był zarejestrowany w Stanach Zjednoczonych nie
powinien być przeszkodą w prowadzonym śledztwie - dodał Marian Słowiński. Ekspert zapewniał, że barierą nie jest ani język, ani standard dokumentacji.
Po zakończeniu prac w miejscu katastrofy Pipera Navajo Państwowa Komisja Badania Wypadków Lotniczych uda się na lotnisko w Rudnikach. Śledczy sprawdzą dokumentację dotyczącą maszyny, która bazowała tam od maja. Andrzej Pussak - wiceprzewodniczący komisji mówił, że musi ona przeprowadzić jeszcze bardzo wnikliwy rekonesans "pod kątem gdzie ten samolot był przebazowywany i w jakich warunkach".
Wstępny raport dotyczący przyczyn katastrofy zostanie opublikowany w ciągu 30 dni.