Premier nie wyklucza wcześniejszych wyborów. Donald Tusk powiedział, że jeśli polityczny kryzys zaufania okaże się zbyt głęboki, to wybory mogą się okazać jedynym wyjściem. Oświadczył jednak, że nie poda się do dymisji w związku z działaniami, które miały charakter przestępczy.

Na specjalnej konferencji prasowej premier powiedział, że sprawa nielegalnych podsłuchów ujawniła kryzys na kilku płaszczyznach, między innymi ochrony kontrwywiadowczej polityków. Tusk nie wykluczył, że już jutro zostanie przedstawiona ocena prawomocności wczorajszych działań prokuratury i ABW w redakcji tygodnika "Wprost". Zapowiedział też, że zbada postępowanie ministra spraw wewnętrznych Bartłomieja Sienkiewicza w sprawie afery podsłuchowej. Jeśli ocena wypadnie negatywnie, to podejmę odpowiednie decyzje - zapowiedział szef rządu. Dodał, że przebieg wydarzeń w redakcji "Wprost" zostanie dokładnie zbadany i jeśli okaże się, że złamano przepisy, to winni zostaną ukarani. Premier dodał jednak, że dziennikarze "Wprost", tak jak wszyscy obywatele, powinni pomagać, a nie przekazać funkcjonariuszem wymiaru sprawiedliwości.

Zdaniem premiera, nie ma żadnych dowodów wskazujących na to, aby wczorajsza akcja prokuratury miała na celu zablokowanie publikacji kolejnych materiałów, pochodzących z podsłuchów. Tusk powiedział, że rozmawiał wczoraj z Prokuratorem Generalnym Andrzejem Seremetem, który zapewnił, że działania prokuratury były uzasadnione, potrzebne i zgodne z prawem. Premier przyznał, że wczorajsze wydarzenia były dla niego przykre i kosztowne. Przypomniał, że redakcja "Wprost" może zaskarżyć działania prokuratury. Tusk dodał, że rząd ani premier nie ma możliwości wpływania na działania Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego, zlecone przez prokuraturę. Dodał, że na razie nie ma podstaw sądzić, by prokuratura popełniła jakiś błąd.