Potajemne nagrywanie prominentów nie jest polską specjalnością. To globalny sposób na przeciwnika
Nagrane rozmowy potrafią obalać rządy i łamać kariery politykom. W dyskusji nad polską aferą taśmową najczęściej pojawia się porównanie do taśm Ferenca Gyurcsánya, które doprowadziły do upadku węgierską lewicę. Podobne skandale zdarzały się również w innych państwach Starego Kontynentu.
Gyurcsány wygłosił pełną samokrytyki i wulgaryzmów mowę w Balatonőszöd w maju 2006 roku, tuż po wygranych wyborach. Teoretycznie miało to być zamknięte spotkanie klubu parlamentarnego rządzącej wówczas Węgierskiej Partii Socjalistycznej (MSzP), jednak po czterech miesiącach jego nagranie trafiło do dziennikarzy i zostało wyemitowane na antenie Magyar Rádió.
– Nie mamy wielkiego wyboru, bo wszystko sp...śmy. Żaden europejski kraj nie działał tak idiotycznie jak my. Kłamaliśmy przez ostatnie półtora, dwa lata. Co więcej, przez ostatnie cztery lata nic nie osiągnęliśmy. Nic. Nie będziecie w stanie podać ani jednej znaczącej decyzji rządu, z której moglibyśmy być dumni – perorował Gyurcsány ku uciesze nieznanego do dziś posiadacza dyktafonu.
Afera doprowadziła do trwających siedem tygodni protestów, podczas których tłum – żądający dymisji rządu i przedterminowych wyborów – okupował m.in. telewizję publiczną. Drugiego dnia manifestacji doszło do bitwy z policją, w wyniku której ponad 150 osób odniosło obrażenia, straty zaś oszacowano na 230 mln forintów (3 mln złotych). Premier nie podał się do dymisji ani nie rozpisał wyborów. Oburzenie społeczne przerodziło się w masowe poparcie dla opozycji pod wodzą Viktora Orbána. W wyborach 2010 roku jego Fidesz zdobył absolutną większość w parlamencie, a poparcie dla MSzP spadło do 19 proc. z uprzednio uzyskanych 43 proc.
„Kasetnyj skandał” po kilku latach od wybuchu doprowadził do radykalnych zmian także na Ukrainie. Taśmy przekazane w 2000 roku politykom opozycji przez mjr. Mykołę Melnyczenkę, ochroniarza prezydenta Łeonida Kuczmy, sugerowały, że szef państwa jest zamieszany w morderstwo niepokornego dziennikarza z gruzińskimi korzeniami Heorhija Gongadzego. – Ten drań, Gruzin, co za suka. Deportować go, k..., do Gruzji i wyrzucić tam na ch... – tłumaczył Kuczma głowie swojej administracji Wołodymyrowi Łytwynowi. – Najważniejsze, tak mówi Wołodia, trzeba, żeby go Czeczeni porwali i wywieźli na ch... do Czeczenii, i zażądali okupu – dodawał na późniejszym spotkaniu z szefem MSW Jurijem Krawczenką.
Sprawa Gongadzego, założyciela gazety „Ukrajinśka Prawda”, do dziś nie została do końca wyjaśniona. Do więzienia z wyrokiem dożywocia trafił wykonawca zbrodni, dawny naczelnik pionu kryminalnego milicji Ołeksij Pukacz. Mocodawcy pozostają oficjalnie nieznani. Zabójstwo stało się jednak katalizatorem dla opozycji. Wkrótce ruszyła kampania Ukraina bez Kuczmy, a w konsekwencji – gdy na czele ruchu sprzeciwu stanęli Wiktor Juszczenko i Julia Tymoszenko – doszło do ostatecznej rozgrywki o władzę, znanej pod nazwą pomarańczowej rewolucji. Kuczma po 2004 roku wycofał się z polityki, Krawczenko w 2005 roku popełnił samobójstwo dwukrotnie strzelając sobie w głowę (tak przynajmniej mówi wersja oficjalna). Jedynie Łytwyn pozostaje wpływowym graczem na ukraińskiej scenie politycznej.
Taśmy kompromitujące polityków nie są wyłączną domeną naszego regionu. W 2010 roku księgowa najbogatszej Francuzki Liliane Bettencourt ujawniła nagrania jej rozmów z doradcą finansowym Patrice’em de Maistre’em. Wynikało z nich, że właścicielka koncernu L’Oréal była zaangażowana w nielegalne finansowanie Unii na rzecz Ruchu Ludowego (UMP) ówczesnego prezydenta Nicolasa Sarkozy’ego, a w trosce o przychylność francuskiego fiskusa zatrudniła Florence Woerth, żonę ministra ds. budżetu Érica Woertha, dawnego skarbnika UMP.
Łaskawe oko skarbówki o tyle jej się przydało, że licząca obecnie 91 lat bizneswoman unikała płacenia podatków, wyprowadzając zyski do Szwajcarii. Niezależnie od tego Woerth załatwił jej 30 mln euro ulg podatkowych. Sprawa do dzisiaj jest wyjaśniana. Prokuratura przesłuchiwała m.in. samego Sarkozy’ego, jednak ostatecznie, w październiku 2013 roku, zrezygnowała z postawienia mu zarzutów. Sprawa Bettencourt mogła mieć wpływ – choć niedecydujący – na fiasko starań Sarkozy’ego o reelekcję. W 2012 roku o 3 pkt. proc. pokonał go socjalista François Hollande.
Ten drań, Gruzin, co za suka. Deportować go, k..., do Gruzji
Polskie afery polityczne z taśmami w tle: zobacz na Dziennik.pl