Dziś drugi dzień obrad przywódców USA, Wielkiej Brytanii, Kanady, Japonii, Niemiec, Włoch i Francji, oraz liderów Unii Europejskiej. Wspólne oświadczenie po pierwszym dniu nie jest tak ostre, jak ostre były wypowiedzi w Warszawie prezydenta Baracka Obamy pod adresem Rosji. Jest wprawdzie groźba rozszerzenia sankcji, ale Europa nie jest skłonna uderzać w Moskwę. Fakt, że Rosja nie przeszkodziła w wyborach prezydenckich na Ukrainie jest dodatkowym argumentem.

- Pod koniec czerwca zdecydujemy co dalej, ale wciąż mamy nadzieję na rozwiązanie konfliktu w duchu współpracy - powiedziała kanclerz Niemiec Angela Merkel.



Interesy, które Europa prowadzi z Rosją są wytłumaczeniem ostrożnego stanowiska. Francja na przykład nie zamierza rezygnować ze sprzedaży Rosji okrętów typu Mistral. „Zrealizujemy kontrakt podpisany w 2011 roku, bo nie mówimy na razie o sankcjach gospodarczych. I tyle” - mówił wczoraj Francois Hollande.



Przywódcy G7 spotkali się bez Władimira Putina i to miała być jego symboliczna izolacja. Tyle że jeszcze dziś rosyjski prezydent w Paryżu spotka się z francuskim prezydentem. „Zjem kolację z Władimirem Putinem, bo uważam, że dialog jest możliwy, ale to nie oznacza wycofania się z groźby sankcji” - tłumaczył się Francois Hollande.



Prezydent Rosji ma spotkać się także z brytyjskim premierem i niemiecką kanclerz.