„Wielka polityka bez pieniędzy jest w zasadzie niemożliwa” – twierdzi dr Wojciech Peszyński z Uniwersytetu Mikołaja Kopernika. O jakie kwoty może chodzić? Dla początkującej partii politycznej może to być nawet 5-6 milionów złotych.

W Polsce jest zarejestrowanych 77 partii politycznych. O większości przeciętny Polak nigdy nie usłyszy. Główną barierą przedostania się do świadomości społecznej są pieniądze. W 2012 roku z budżetu państwa na partyjne konta trafiło 126 mln zł. Partie korzystające z subwencji , np. PO czy PiS, mają do dyspozycji kwoty rzędu 23 mln zł, ale połowa z działających w Polsce partii w ogóle nie wykazuje żadnych dochodów. Pozostałe, którym nie udaje im się przebić, w większości wykazują obroty od kilkuset złotych do 100 tys. zł - wynika ze sprawozdań składanych w PKWw 2013 r.

"Niewątpliwie finanse stanowią olbrzymią barierę wejścia nowego podmiotu na rynek politycznych. Współcześnie subwencje z budżetu państwa stanowią najważniejsze źródło finansów partyjnych. Od 2001 r., czyli od nowelizacji ustawy o partiach politycznych (wprowadzających subwencje) partiom nie mającym takiego źródła bardzo trudno jest przekroczyć klauzulę zaporową (5%). Spośród partii nie mających takich zasobów udało się to tylko raz Ruchowi Palikota w 2011 r. Takie zasady finansowania przyczyniły się do instytucjonalizacji polskiego systemu partyjnego" - wyjaśnia dr Peszyński.

Miliony z budżetu na partyjnych kontach >>

Partie mogą czerpać dochody jedynie z państwowych subwencji i dotacji. Źródłem dochodu mogą być poza tym m.in składki członkowskie, sprzedaż majątku oraz darowizny i spadki. Partiom nie wolno prowadzić działalności gospodarczej i organizować publicznych zbiórek pieniężnych.

Niedawno do siedziby Polski Razem Jarosława Gowina trafił list z banknotem o nominale 5 euro. Na Facebooku przedstawicie PR zamieścili zdjęcie i podpis: „To miły gest, ale pieniądze musieliśmy oddać na cele charytatywne”.

Zakładanie partii politycznej to przede wszystkim wyzwanie logistyczne: trzeba stworzyć struktury regionalne i wykreować liderów w terenie. Nowe technologie skracają czas budowania struktur, ale również wiążą się z kosztami. Listy mailingowe, strony internetowe i obecność w social media kosztują. Ile?

Początkujące partie mówią o kosztach niechętnie. Część rzeczy starają się zrobić we własnym zakresie – stronę internetową można założyć na WordPress.com , a konto na Facebooku poprowadzić samemu. Na takich założeniach opiera się inicjatywa Jarosława Gowina. Sympatycy rejestrują się na stronie internetowej, dołączają do grup i dzielą się zadaniami. I tak w grupie „prawnicy” są osoby, które pomagają władzom partii jako eksperci i analitycy.

Zakładanie nowej partii jest dużym przedsięwzięciem logistycznym. Jeśli jest się znaną twarzą, często wystarczy sygnał o tworzeniu nowej partii, a oferty współpracy pojawią się same. Tak zaczęła swoją działalność Partia Kobiet, Polska Razem czy Solidarna Polska. Manuela Gretkowska zamieściła w prasie manifest, w którym był adres internetowy z prośbą o poparcie. „Myślałam, że wpisze się kilkaset osób. Najpierw notowałam wszystkie nazwiska i adresy, ale szybko ruszyła lawina, której nie byłam w stanie opanować” – mówiła w wywiadzie dla „Polityki”.

Jarosław Gowin przez kilka tygodni podsycał zainteresowanie swoją osobą i nową partią. Na kolejne spotkania przychodziło coraz więcej osób. Po wystąpieniu jednego z trzech „muszkieterów” - konserwatywnych buntowników w PO - odbywały się spotkania w podgrupach. Chętni zapisywali się do poszczególnych sekcji, wybierali swoich liderów i rozdzielali zadania.

Bez znanej twarzy o takie zainteresowanie nową partią jest ciężko. Można je natomiast kupić.

Aby odnieść sukces w wyborach, potrzebnych jest 60 pełnomocników politycznych. Specjaliści od kampanii wyborczych nazywają to „projektem 60”. Chodzi o to, aby w każdym z 41 okręgów wyborczych co najmniej jedna osoba dowodziła pracami. W największych okręgach powinny to być dwie osoby.

"Spośród partii, które swoją działalność zaczynają od podstaw można wyróżnić dwa rodzaje. Pierwsze, to te o genezie pozaparlamentarnej, które mają znacznie mniejsze szanse na sukces. Drugie, to te reprezentowane na forum Sejmu, Senatu czy Parlamentu Europejskiego. Posiadanie kilku biur poselskich czy senatorskich może zabezpieczyć podstawowe koszty działalności takich podmiotów (telefony, zebrania, zarządzanie zasobami personalnymi i finansowymi partii). Jednak w długookresowej strategii to w zupełności nie wystarczy - tutaj potrzebne są solidne nakłady. Myślę, że przy dobrej narracji, posiadaniu własnej różnicy strategicznej (cechy unikatowej promowanego produktu - np. postawa Ruchu Palikota w 2011 r.) jest możliwe przekroczenie progu reprezentacji w wyborach do Sejmu przy budżecie 5-6 milionów złotych" - tłumaczy dr Peszyński.

Potwierdza to Jacek Pilch rzecznik prasowy partii Polska Jest Najważniejsza, obecnie działacz Polska Razem Jarosława Gowina. "Kiedy zakładaliśmy PJN było nam finansowo nieco lżej. Założyliśmy klub parlamentarny, więc dostawaliśmy pieniądze na jego funkcjonowanie. Resztę pieniędzy stanowiły składki, które odciągaliśmy z uposażenia poselskiego. Do kampanii wyborczej udało się nam zebrać 1,5 miliona złotych" - mówi.

„(…) Koszty siedziby, codziennego działania, pensje dla osób zatrudnionych (nas to nie dotyczy, ponieważ wszystkie działamy społecznie), koszty promocji, podróżowania, organizacji spotkań i konferencji są przytłaczające. Największe koszty to koszty kampanii wyborczych. Minimalny, głodowy koszt kampanii przed wyborami samorządowymi czy europejskimi dla jednej kandydatki zaczyna się od 10000 zł, a przy wyborach parlamentarnych od 30000 zł. Profesjonalne i skuteczne działanie to w polityce koszt rzędu co najmniej miliona złotych” – mówi rzeczniczka Partii Kobiet Elżbieta Juszczak.

Czy polityka bez pieniędzy jest w ogóle możliwa? "Sukces w polityce jest wypadkową wielu czynników (psychologicznych (pasowanie do typu idealnego prezydenta czy posła), popularności społecznej, zdolności komunikacyjnych, zdolności przywódczych , pośród których najważniejszą stanowią pieniądze. Sprostanie współczesnym standardom rywalizacji politycznej wymaga od jej uczestników wysokich nakładów głównie na promocję. To nie tylko zakup nośników (czasu antenowego, miejsc na reklamę zewnętrzną, kampanię w Internecie), ale też koszty związane z honorariami doradców politycznych. W dobie permanentnych i profesjonalnych kampanii partiom coraz trudniej utrzymać personel, który będzie świetnie znał się na komunikacji politycznej, kontaktami z mediami, a do tego robić to wszystko 'pro publico bono' - to wszystko kosztuje" - twierdzi dr Peszyński.

"Najuczciwiej byłoby gdyby wszystkie partie startowały w wyborach mając 0,00 zł na koncie. Wtedy wyborca miałby wrażenie, że faktycznie chodzi o idee" - podsumowuje Jacek Pilch.