Przyjęta w końcu ubiegłego ustawa, zakazująca wstępu do parlamentu osobom będącym w konflikcie z prawem przewiduje, że wystarczą dwa lata więzienia, by pożegnać się z mandatem bądź nie móc się o niego ubiegać. Ustawę poparły wszystkie partie, w tym również Lud Wolności Silvio Berlusconiego.
Okazało się, że co innego teoria, co innego praktyka. Zwłaszcza, gdy chodzi o byłego premiera, nie od dziś uważanego za osobę "niezatapialną".
Odrzucając możliwość utraty mandatu Berlusconi powołuje się na wolę wyborców. Jego partia zdobyła w lutym blisko 30 procent głosów. Według najnowszego sondażu, mniej więcej taki sam procent Włochów uważa, że powinien on pozostać w senacie. 62 procent jest za odebraniem mu mandatu, a 65 za tym, by nie miał prawa kandydować w najbliższych wyborach. Jak do tej pory Berlusconi nie powiedział jeszcze, że sondaż został sfałszowany, ale nie można tego wykluczyć.