O pożytkach z cywilizowania oligarchów mówi Wjaczesław Briuchowecki, bliski współpracownik najbogatszego Ukraińca Rinata Achmetowa

Paweł Kowal postawił tezę, że polscy politycy powinni sobie darować kontakty z oficjalnymi władzami w Kijowie i prowadzić rozmowy z ukraińskimi oligarchami, którzy mają nad Dnieprem realną władzę.

Dialog nie przyniesie rezultatów, jeśli nie włączy się do niego oligarchów. Ci ludzie wpływają na życie polityczne i gospodarcze. Zarzuca mi się często, że wszedłem do zarządu fundacji Rinata Achmetowa (oligarcha, najbogatszy Ukrainiec, sponsor Partii Regionów – red.) Rozwój Ukrainy. Wszedłem, bo popieram rozwój Ukrainy, zresztą Achmetow zrobił dla niej dużo dobrego. Problem polega na tym, że kiedy mówimy o ukraińskich oligarchach, słowo „ukraińscy” powinniśmy brać w cudzysłów. I nie chodzi mi tu o ich narodowość, choć oczywiście są wśród nich też Tatarzy czy Żydzi. Chodzi o światopogląd. Oni nie są zwolennikami powrotu do ZSRR czy integracji z Rosją. Dla Rosji Ukraina jako terytorium jest już stracona. Możliwa jest za to budowa rosyjskiej Ukrainy, której zwolennikami, być może nawet nieświadomie, są niektórzy nasi oligarchowie.

Z czego to wynika?

Dla nich problem narodowej identyfikacji państwa nie istnieje. Jest kilka wyjątków w rodzaju Ołeksandra Słobodiana (szef m.in. browaru Obołoń – red.), które są świadome swej ukraińskości. Innym nie zależy albo nawet czują do niej wrogość. Drugi problem jest taki, że ukraińscy oligarchowie do dziś żerują na pozostałościach państwowych resursów z czasów sowieckich. To niebezpieczne, bo zamiast proponować nowe kierunki rozwoju gospodarki, dzięki lobbingowi wciąż zawłaszczają majątek państwa. Ale dobrze, że w ogóle są.

Dlaczego?

Pokładam wielką nadzieję w ich dzieciach. W USA było tak samo, wiemy, jak powstawały zręby pierwszych fortun, ale dzieci i wnuki były już cywilizowanymi biznesmenami. Dlatego z oligarchami trzeba współpracować, szukać wspólnych pomysłów. Taki Wasyl Chmelnycki jako pierwszy zorientował się, że fajnie może byłoby być właścicielem Szachtara czy innego klubu piłkarskiego (też jest to jakiś wkład w sławę Ukrainy), ale krajowi brak specjalistów. I zdecydował się na otworzenie uniwersytetu. Mam wiele zastrzeżeń do tego, w jaki sposób jest budowany, ale to już krok do przodu.

Są jeszcze jakieś inne plusy?

Achmetow dużo pieniędzy poświęcił na walkę z gruźlicą, zwłaszcza w Zagłębiu Donieckim, wsparł szkołę dziennikarską na Akademii Kijowsko-Mohylańskiej. Gdy oligarchowie nie wchodzą w politykę, to w ogóle trudno mówić o minusach. A nasi zaczynają się powoli dystansować od polityki. Mniej bogaczy stara się o miejsca w Radzie Najwyższej. Jeden opowiadał mi, że idzie do Rady po to, by w razie czego dzięki immunitetowi dojechać ze swojego biura na lotnisko w Boryspolu i by po drodze nikt go nie zatrzymał. Oligarchowie to przykład samorealizacji. Byli nikim, a nagle stali się bardzo bogaci.

Skoro większości zależy na tym, by dalej dzielić majątek państwowy, to może Europa nie ma szans się z nimi dogadać?

Ależ im jest potrzebna integracja europejska. Przyszłość to Europa, a nie Eurazja. I UE z nimi rozmawia, bo sama jest zainteresowana, by większość aktywów trzymali w europejskich bankach, a nie w Rosji. Ich dzieci mówią świetnie po angielsku. Ten bieg w stronę Zachodu nie ulega wątpliwości, a dzięki temu zmniejsza się zasięg nostalgii po ZSRR. Młodzi doniecczanie nie różnią się dziś tak bardzo od młodych lwowian, za to bardzo różnią się od pokolenia rodziców. Za moich dziecięcych czasów pod trzepakami toczyły się rozmowy: mój brat już trzy razy siedział, a twój tylko raz, więc jesteś gorszy. Autorytet Wiktora Janukowycza na Donbasie częściowo się właśnie na tym opiera. Ale przy całym moim negatywnym nastawieniu do prezydenta muszę powiedzieć, że to niebywale silny człowiek. Zostać prezydentem po dwóch wyrokach, niezależnie od tego, kto go wsparł...

A czy można poprzez oligarchów wpłynąć na zmiany polityczne na Ukrainie?

Na dziś sytuacja polityczna ich zadowala. Ale nie sądzę, by ich dzieci były równie ambiwalentne. Kiedyś słyszałem od bardzo porządnego człowieka: dobrze, że mamy korupcję, przynajmniej można coś załatwić. Co byśmy bez niej zrobili z wszechwładną biurokracją. I tu wracamy do kwestii oświaty. Oligarchowie rozumieją, że Ukrainie są potrzebni normalni menedżerowie. Myśmy do 1991 r. w ogóle nie mieli własnej biurokracji, bo nasi urzędnicy o niczym nie decydowali. Elity wymordowano w latach 30.

Pytanie, czy Ukraina ma czas czekać na dzieci oligarchów.

Mamy czas. Wiele procesów odbywa się niezauważalnie. Oligarchowie to ważny problem, ale zapominamy o grabarzach oligarchów. Odsunięcie takiego Achmetowa wydaje się dziś niemożliwe, ale taka siła już się rodzi. Co jakiś czas próbują mnie znów wciągnąć do polityki. Odmawiam, kiedyś nawet usłyszałem: Co, nie chcesz pieniędzy? Ostatnio zauważyłem jednak, że trwa proces konsolidacji ludzi w struktury, które nie stawiają sobie celu dojścia do władzy, ale chcą, by politycy wsłuchiwali się w ich głos. Tak się rodzi klasa średnia: jednoczą się ludzie sukcesu, a do tej pory zazwyczaj jednoczyli się nieudacznicy, ludzie, którzy umieli agitować, ale nie pracować. To symptomatyczne. Na powierzchni tego nie widać, ale ci ludzie kiedyś odsuną oligarchów, nie fizycznie, ale politycznie.

A jak na tym tle wygląda tzw. Rodzina, ludzie związani z prezydentem, którzy teraz najszybciej się bogacą?

Nie znam osobiście nikogo z Rodziny poza samym Janukowyczem, ale widać, że różnią się oni od starych oligarchów, bo od razu dostali przywileje, a tamci musieli je dopiero wywalczyć, często dosłownie. I w tym jest olbrzymia słabość Rodziny. Władza i wpływy łatwo przyszły, ale tak samo łatwo odejdą, bo po prostu nie będą umieli ich utrzymać, gdy zniknie źródło ich siły. Starsi oligarchowie ich specjalnie nie szanują. Konflikt między nimi już się tli, a ujawni się na dobre, gdy tylko zmieni się władza.

Są powody do optymizmu?

Jeden z początkujących oligarchów na początku lat 90. dawał pieniądze na Akademię Kijowsko-Mohylańską. A potem nagle przestał. Kiedyś spotkałem go w samolocie i pytam, co się stało. Odpowiedział: „Wtedy pieniądze łatwo wpadały, to i łatwo było oddać. A teraz trzeba zarabiać, to już nie to samo”. Także dlatego wierzę w zmianę.