Zacieśnienie związków handlowych między Stanami Zjednoczonymi a Unią Europejską jest jednym z głównych tematów waszyngtońskich rozmów brytyjskiego premiera Davida Camerona z Barackiem Obamą. Tymczasem w Londynie ministrowie Camerona mówią otwarcie o wystąpieniu z Unii.

Konserwatywni ministrowie obrony i edukacji, Phillip Hammond i Michael Gove oświadczyli, że gdyby referendum w sprawie członkostwa w Unii miało się odbyć dziś, obaj zagłosowaliby za wystąpieniem. Wcześniej to samo mówili dwaj byli kanclerze skarbu z czasów pani Thatcher - Nigel Lawson i Norman Lamont - oraz były minister obrony Michael Portillo. Również typowany na następnego lidera Konserwatystów burmistrz Londynu Boris Johnson uznał, że opuszczenie Unii nie byłoby dla Wielkiej Brytanii żadną katastrofą.

W styczniu premier David Cameron obiecał Brytyjczykom unijne referendum do 2017 roku, ale dopiero po rokowaniach w sprawie zmiany warunków członkostwa. Już po przybyciu do Waszyngtonu Cameron powiedział: "Nie można się poddawać jeszcze zanim doszło do negocjacji. To niezwykłe podejście do sprawy".

Tymczasem pod nieobecność premiera konserwatyści forsują głosowanie w Izbie Gmin nad poprawką do uchwały przyjmującej program legislacyjny rządu, przedstawiony w zeszłą środę w mowie tronowej królowej Elżbiety II. Poprawka wyraża zawód, że nie było w niej wzmianki o przygotowaniu ram prawnych pod referendum za cztery lata.