Przeżyła w gruzach zawalonej fabryki 16 dni. Ratownicy odnaleźli żywą kobietę w rumowisku po fabryce odzieżowej, która ponad dwa tygodnie temu zawaliła się w Bangladeszu. Dotychczasowy bilans ofiar katastrofy budowlanej to ponad 1000 osób.

Ratownicy nadal przeszukują gruzowisko na przedmieściach Dhaki. Dziś na poziomie piwnic odnaleźli żywą kobietę, która utknęła pomiędzy drewnianymi i betonowymi elementami konstrukcji budynku. Jak relacjonują przedstawiciele miejscowych służb ratunkowych, ocalona jest w dobrym stanie. Poza wycieńczeniem organizmu nie stwierdzono u niej poważniejszych obrażeń.

Do katastrofy budowlanej doszło 24 kwietnia na przedmieściach stolicy Bangladeszu Dhaki. Zawalił się ośmiopiętrowy budynek fabryki, w której pracowało około trzech tysięcy osób. Wstępne ustalenia wskazują na samowolę budowlaną właściciela, który dobudował do istniejącej konstrukcji dodatkowe piętra, a na dachu zainstalował generatory prądu.

W Bangladeszu działa ponad 4 tysiące firm odzieżowych. Warunki pracy w fabrykach są bardzo trudne i często dochodzi w nich do wypadków. W listopadzie ubiegłego roku w pożarze hali w fabryce tekstyliów na przedmieściach Dhaki zginęło 112 osób.

Wiesław Drosio z Jednostki Poszukiwawczo-Ratowniczej nr 15 w Warszawie powiedział IAR, że odnalezienie żywej osoby po tak długim czasie od wypadku to cud. Dodał, że grupy poszukiwawcze często już po kilku dniach rezygnują z poszukiwań żywych ludzi. Przetrwanie pod gruzami przeszło dwóch tygodni jest możliwe tylko jeśli ma się dostęp do wody. W tym przypadku prawdopodobnie tak było.

Wiesław Drosio ocenia, że akcja w Bangladeszu trwa zbyt długo. Chociaż zawalił się tylko jeden budynek, to nadal nie udało się przeszukać całego gruzowiska. Drosio podejrzewa, że miejscowi ratownicy nie dysponują specjalistycznym sprzętem. W takich sytuacjach sprawdzają się specjalnie szkolone psy.

"Przypadki odnalezienia żywej osoby po tak długim czasie zdarzają się bardzo rzadko" - mówi zastępca komendanta straży pożarnej w Nowym Sączu, brygadier Paweł Motyka. Grupa poszukiwawczo-ratownicza, która działa przy komendzie straży w Nowym Sączu, brała między innymi udział w poszukiwaniach w Turcji po trzęsieniu ziemi.

Komentując informacje z Bangladeszu brygadier Motyka powiedział, że w takich sytuacjach można mówić o cudzie albo o sprzyjających warunkach, jak dostęp do świeżego powietrza i przede wszystkim do wody. Ratownik podkreślił, że prace z ciężkim sprzętem powinny być teraz przeprowadzane z dużą ostrożnością, bo mimo, że szanse na odnalezienie żywych ludzi z każdym dniem maleją, to może uda się jeszcze kogoś uratować.