W Rosji nie dojdzie szybko do przemian społeczno politycznych - to jedna z konkluzji debaty w Fundacji Batorego w Warszawie. W spotkaniu pod hasłem "Rosyjskie społeczeństwo - postawy, nowe zjawiska, inna polityka" wzięli udział rosyjscy politolodzy, dziennikarze i działacze organizacji pozarządowych.

Największym pesymistą co do potencjalnych zmian demokratycznych w Rosji był dziennikarz gazety "Wiedmosti" Timofiej Dziadko. Jego zdaniem nieważne, kto w Rosji dojdzie do władzy -i tak będzie robił wszystko, by się przy niej utrzymać. Jak tłumaczył, wszyscy mają takie same skuteczne metody, by wyciszyć aktywność społeczną i dlatego mniej ludzi wychodzi na ulice, a atmosfera strachu narasta. Teraz odbywa się swoisty test na społeczną wytrzymałość. Jeśli społeczeństwo nadal będzie się bało, to zmiany prędko nie przyjdą - mówił Timofiej Dziadko.

Z kolei publicystka Maria Lipman uważa, że w Rosji obecnie brakuje liderów, którzy pociągną i zmobilizują społeczeństwo do walki o zmiany. Jej zdaniem, zmiany mogą jedynie przyjść "z góry". Mogą pojawić się w wyniku politycznych zmian czy politycznego kryzysu, ale kiedy to może nastąpić, trudno powiedzieć. Publicystka dodała, że jeżeli takiego politycznego kryzysu nie będzie, to raczej nie dojdzie do liberalizacji systemu.

Natomiast publicystka i politolog Ljubow Pasjakina uważa, że ewentualny protest społeczny i walka o zmiany może mieć podłoże moralne, a nie polityczne. Jej zdaniem, polityka dzieli ludzi, dlatego nie ma solidarności społecznej. Ljubow Pasjakina dodała, że obecnie w Rosji zauważa się coraz większe zainteresowanie wolontariatem i bezinteresowną pomocą najbardziej potrzebującym. Takie postawy budzą społeczną solidarność, dzięki której w przyszłości będą możliwe zmiany.