Mieszkańcy Egiptu będą dzisiaj świętować drugą rocznicę obalenia Hosni Mubaraka. Świętowanie przebiegać jednak będzie w cieniu podziałów politycznych i rozczarowania wielu osób obecną sytuacją w kraju.

Kiedy dwa lata temu po dwóch tygodniach protestów na placu Tahrir w Kairze Hosni Mubarak zrezygnował, Egipcjanie nie mogli uwierzyć swojemu szczęściu. „Chcemy, żeby on sobie poszedł, nie chcemy go już tu widzieć. Po 30 latach mówimy dość” - przekonywał jeden z protestujących.

Władzę w Egipcie przejęła wojskowa rada, a w następnych miesiącach islamiści z Bractwa Muzułmańskiego. W wyborach uzyskali oni większość w Zgromadzeniu Narodowym, a ich kandydat Mohammed Mursi został wybrany na prezydenta.

Dwa lata po rewolucji Egipt podzielił się na zwolenników rządzących islamistów oraz na świecką opozycję. Obie strony wzajemnie oskarżają się o działanie na szkodę kraju, a przez większe miasta przetaczają się demonstracje zwolenników i przeciwników władz. „Prezydent nie słucha nikogo. On rozmawia tylko ze swoimi, z Bractwem Muzułmańskim. A my chcemy, aby rozmawiał ze wszystkimi” - mówił w grudniu ubiegłego roku Polskiemu Radiu jeden z protestujących na placu Tahrir, Abdel.

Tymczasem sytuacja gospodarcza Egiptu nadal się pogarsza, a władze odwlekają wzięcie pożyczki z Międzynarodowego Funduszu Walutowego. Wkrótce Egipt czekają też wybory parlamentarne, które z pewnością staną się okazją do kolejnych protestów i niepokojów.

Egipska rewolucja trwała 18 dni. W czasie protestów na placu Tahrir w Kairze i w innych miastach zginęło 846 osób. 84-letni Hosni Mubarak czeka na wyrok w swoim procesie i leczy się w więziennym szpitalu.