Kim Han Sol, bratanek przywódcy Korei Północnej Kim Dzong Una, w wywiadzie dla fińskiej telewizji określił swego wuja jako dyktatora i przyznał, że marzy o zjednoczeniu obu państw koreańskich oraz polepszeniu życia Koreańczyków z Północy.

Wywiad dla telewizji Yle przeprowadzono w Bośni, gdzie Kim Han Sol uczy się w college'u. Rozmawiała z nim była minister obrony Finlandii i była specjalna przedstawicielka ONZ na terenie Bośni i Hercegowiny Elisabeth Rehn. Rozmowa została wyemitowana 15 września, a następnie znalazła się na portalu YouTube. Media zachodnie poinformowały o niej w piątek.

Nie wiadomo, dlaczego Kim Han Sol, który rzadko udziela wywiadów, zgodził się na tę rozmowę.

"Zawsze marzyłem, że pewnego dnia wrócę (do Korei Płn.) i sprawię, że życie stanie się dla mieszkańców lepsze i łatwiejsze" - powiedział po angielsku ubrany w zachodnim stylu Kim Han Sol.

17-latek, który wychowywał się w Chinach, podkreślił, że jego marzeniem jest zjednoczenie Korei, i zaznaczył, że ma przyjaciół w obu państwach koreańskich.

Jak twierdzi, nigdy nie spotkał swego dziadka, zmarłego w 2011 roku przywódcy Korei Północy Kim Dzong Ila, ani jego syna Kim Dzong Una, który zastąpił go u władzy.

Kim Han Sol podkreślił, że nie wie, jak doszło do tego, że jego wuj "został dyktatorem" i dlaczego to właśnie on, najmłodszy syn Kim Dzong Ila, został namaszczony na przyszłego szefa państwa. "To sprawa, którą rozstrzygnęli między sobą dziadek i wuj" - powiedział.

Ojcem Kim Han Sola jest Kim Dzong Nam, najstarszy syn Kim Dzong Ila. To on był typowany na przyszłego przywódcę Korei Północnej, jednak najprawdopodobniej popadł w niełaskę u ojca, gdy w 2001 roku został przyłapany na próbie nielegalnego wyjazdu do Japonii. Powiedział wtedy, że chciał odwiedzić tokijski Disneyland.

W wywiadzie dla japońskiej telewizji Asahi w 2011 roku Kim Dzong Nam sprzeciwił się "dynastycznej sukcesji". Jego syn podkreślił, że ojciec "zdecydowanie nie jest zainteresowany polityką".

Pytany o plany na przyszłość, Kim Han Sol odparł, że chce iść na studia wyższe, a potem pracować jako wolontariusz, by "przyczyniać się do pokoju na świecie", a szczególnie w swym kraju.