To, co jest słabością państwa i wyszło przy sprawie Amber Gold, nie jest "zasługą rządu Donalda Tuska, ale zbiorową naleciałością całych 20 lat złego funkcjonowania III RP" - to, według politologa prof. Kazimierza Kika, wnioski z czwartkowej debaty nad informacją ws. AG.

"Zawiedli ludzie, nie tylko ich kompetencje, ale i ich etyka. Pokazano, że błędne są mechanizmy naboru i doboru ludzi do instytucji państwowych. Debata pokazała z całą wyrazistością, że mechanizmy doboru oparte nie na merytorycznych przesłankach, a oparte na politycznych czy jakichkolwiek innych przesłankach, prowadzą do takiego słabego zestawu ludzi funkcjonujących w administracji państwowej, że tak dobrana administracja szkodzi samemu państwu i obywatelom" - powiedział politolog PAP.

Według Kika z debaty wyłoniła się konkluzja, że państwo musi być skuteczniejsze w ograniczeniu pola manewru podmiotów funkcjonujących na graniczy prawa lub wbrew prawu. Natomiast nie należy ograniczać obywateli w ich prawach dysponowania własnymi pieniędzmi.

"Propozycje dzisiaj idą nie w stronę ograniczenia praw obywatelskich, tylko doskonalenia instytucji, które mają tak działać, aby ten obywatel ryzykując nie wpadał w sidła oszusta. Państwo powinno być odpowiedzialne za reguły gry, tzn. musi być strażnikiem reguł gry toczonej na rynku krajowym, a obywatel musi czuć się bezpiecznie" - zaznaczył Kik.

Ministrowie bezradnie potwierdzili słabe funkcjonowanie instytucji

Kik wyraził opinię, że pierwsza część debaty, w której występowali premier, ministrowie i szef prokuratury sprowadziła się do podsumowania i rejestrowanie "tego, o czym dawno wiedzieliśmy, o czym już dawno była mowa". "Teraz to było takie resume tego wszystkiego(). W sumie raczej był to wyraz bezradności polityków, którzy mniej więcej wiedzą, o co chodzi i co należy robić, ale nie wiedzą jak" - powiedział.

Znacznie lepiej politolog ocenił wystąpienie premiera, który - w jego przekonaniu - zasadnie uznał, że państwo demokracji parlamentarnej o charakterze liberalnym powinno być oparte na trójpodziale władzy, niezależności prokuratury, sądownictwa od czynnika politycznego i że należy doskonalić funkcjonowanie tych trzech czynników.

Z kolei prezes PiS Jarosław Kaczyński, który skomentował informację Tuska na briefingu prasowym, wykazał - zdaniem Kika - filozofię zupełnie odmienną, mówiąc, że państwo powinno być oparte na rządzie. To znaczy - mówił Kik - że nie powinno istnieć żadne ograniczenie kompetencji rządu (chodzi o samodzielne, niezależną od rządu prokuraturę i sądownictwo). Profesor ocenił, że według Kaczyńskiego państwo to wola narodu, czyli wybory, a wybory dają pełną władzę w ręce rządu.

"Państwo jest łupem partii zwycięskiej, która to partia zwycięska stając się rządem ma absolutną, całkowitą władzę nad społeczeństwem, nad państwem. On to uważa za odpowiedzialność rządu za państwo" - powiedział politolog.

Wizja państwa po Amber Gold zaprezentowana przez premiera jest konsekwentna

Ocenił też, że w starciu pomiędzy Tuskiem a Kaczyńskim bardziej przekonujący i konsekwentny w swoich działaniach był szef rządu, "który broni państwa demokratycznego, a Kaczyński proponuje państwo partyjne, chowając to państwo partyjne za parawanem woli narodu".

Zdaniem Kika wizja państwa po Amber Gold zaprezentowana przez premiera jest konsekwentna, koncentruje się nie na zmianie drogi demokracji parlamentarnej o charakterze liberalnym, która jest słuszna, ale na doskonaleniu istniejącego prawa i ludzi.

Kik uważa, że szef rządu był też przekonujący mówiąc, że sprawa Amber Gold nie powinna w żadnym stopniu prowadzić do ponownego upolitycznienia prokuratury.