W piątkowej serii wybuchów w Dniepropietrowsku we wschodniej części Ukrainy rannych zostało 30 osób. Wśród nich jest dziesięcioro dzieci - poinformowało w sobotę ukraińskie ministerstwo zdrowia. Wcześniej donoszono o 29 rannych.

Choć prokuratura wszczęła w sprawie wydarzeń w Dniepropietrowsku śledztwo z artykułu o terroryzmie, według najnowszych wypowiedzi przedstawicieli władz mogło tam chodzić o porachunki w świecie przestępczym.

Według resortu zdrowia 22 osoby ranne po serii wybuchów zostały hospitalizowane; stan czworga ludzi lekarze oceniają jako ciężki. W sobotę rannych odwiedził prezydent Ukrainy, Wiktor Janukowycz.

Media podają, że życie w Dniepropietrowsku wraca do normy. Jeszcze w piątek wznowiono zablokowany w związku z eksplozjami ruch samochodów w centrum miasta. W nocy w centrum Dniepropietrowska dyżurowało kilkanaście karetek pogotowia, lecz żadna z nich nie wyjechała na wezwanie.

Spokojnie spędziło noc także 700 milicjantów, ściągniętych do ochrony porządku po piątkowych zamachach. Na miejski telefon alarmowy doszły - co prawda - informacje o dwóch bombach, ale doniesienia te okazały się fałszywe.

Wasyl Farynnyk z departamentu śledczego MSW Ukrainy przypuścił tymczasem, że w wydarzeniach w Dniepropietrowsku nie ma tła politycznego.

"Nie widzę w tym polityki. Nosi to charakter kryminalny" - oświadczył, występując w programie telewizyjnym.

Pierwszy eksplodował ładunek w koszu na śmieci

Wiadomość o pierwszym wybuchu nadeszła w piątek tuż przed godziną 12 (godz. 11 czasu polskiego). Eksplozja ładunku wybuchowego, który umieszczono najprawdopodobniej w koszu na śmieci, nastąpiła na przystanku tramwajowym przy gmachu opery. Rany odniosło 13 osób, które tam właśnie przebywały.

Drugi wybuch nastąpił około 30 minut później w okolicach kina "Rodina" i technikum budowlanego, które także znajdują się w centrum Dniepropietrowska. Ministerstwo ds. Sytuacji Nadzwyczajnych Ukrainy podawało wówczas, że rany odniosło tam 11 osób, "w tym dziewięcioro dzieci". Jak następnie wyjaśniono, ranni to uczniowie technikum.

Kolejny, trzeci ładunek, eksplodował przy wejściu do miejskiego parku, ranna została jedna osoba. Czwarty wybuch miał miejsce nieopodal opery, w okolicach, gdzie nastąpiła pierwsza eksplozja; ucierpiały tam dwie osoby.

Delegatura MSW w Dniepropietrowsku, która późnym popołudniem poinformowała o 29, a nie 27 - jak wcześniej podawano - rannych, nie przekazała, gdzie ucierpiały kolejne dwie osoby.

Centrum miasta zablokowane, nie działają komórki

Jak doniosły lokalne media, po serii eksplozji milicja zablokowała ruch w centrum Dniepropietrowska, a jej funkcjonariusze przeszukiwali ludzi z plecakami. Na ulicach widziano także transportery opancerzone. Rewizje przeprowadzano też w opuszczających miasto samochodach.

Po wybuchach w centralnej części miasta nie działały telefony komórkowe. Dziennikarze spekulowali, że milicja obawia się, iż nieznani dotychczas przestępcy mogli podłożyć więcej ładunków, które mogły być odpalane za pomocą sygnału telefonii komórkowej.

"Ukraina udzieli na nie "adekwatnej" odpowiedzi"

W reakcji na ataki w Dniepropietrowsku prezydent Janukowycz zapewnił, że Ukraina udzieli na nie "adekwatnej" odpowiedzi. "Rozumiemy, że jest to dla nas kolejne wyzwanie. Jest to wyzwanie dla całego państwa" - powiedział Janukowycz kilkanaście minut po pierwszych doniesieniach o wybuchach.

W związku z eksplozjami w trybie pilnym zwołano po południu w Kijowie obrady parlamentu. Minister sprawiedliwości Ołeksandr Ławrynowycz oświadczył, że wbrew twierdzeniom opozycji nie ma podstaw do wprowadzenia stanu wyjątkowego.

Opozycja twierdzi, że ataki były inspirowane przez władze

Obawę, że wydarzenia w Dniepropietrowsku mogły być inspirowane przez władze, które dążą do ograniczenia aktywności przeciwników prezydenta Janukowycza, wyraził opozycyjny wiceprzewodniczący Rady Najwyższej (parlamentu) Mykoła Tomenko.

Według Tomenki z Bloku byłej premier Julii Tymoszenko, do wprowadzenia stanu wyjątkowego może nakłaniać prezydenta jego otoczenie. "Jeśli w kraju panuje wyjątkowa sytuacja, to należy zminimalizować prawa i wolności obywateli, w związku z czym prezydent może na jakiś czas wprowadzić stan wyjątkowy. Przecież jako gwarant konstytucji prezydent powinien na to wszystko zareagować" - powiedział opozycjonista.

Przedstawiciele opozycji oskarżyli jednocześnie rządzącą większość, która zdominowana jest przez prezydencką Partię Regionów, że wykorzystuje ona zamachy w Dniepropietrowsku, by doprowadzić do wznowienia pracy parlamentu.

"Im gorzej, tym lepiej"

Od wtorku trybunę Rady Najwyższej Ukrainy przez 24 godziny na dobę okupują deputowani opozycyjni, którzy domagają się od władz wyjaśnień w sprawie pobicia w więzieniu odbywającej karę siedmiu lat pozbawienia wolności byłej premier Tymoszenko. We wtorek ogłosiła ona strajk głodowy. Jak oświadczyła, została pobita przez strażników, którzy w nocy z 20 na 21 kwietnia siłą wywieźli ją z więzienia do szpitala. W piątek ukraińskie media opublikowały zdjęcia byłej premier, na ciele której widnieją sińce.

Komentując wydarzenia w Dniepropietrowsku od ocen politycznych nie powstrzymał się premier Ukrainy Mykoła Azarow. Na swoim profilu na Facebooku napisał, że seria wybuchów jest korzystna dla przeciwników polityki rządu, dążących do destabilizacji sytuacji w państwie.

"Jest to korzystne dla tych sił, które zainteresowane są destabilizacją, które działają zgodnie z zasadą im gorzej, tym lepiej; im gorzej jest w związku z tą sytuacją prostym ludziom, tym bardziej można oskarżać o jej wywołanie władze i zdobywać sobie w ten sposób punkty" - czytamy.

"Sytuacja budzi niepokój"

Na wydarzenia w Dniepropietrowsku zareagowano w Polsce, która wspólnie z Ukrainą będzie gospodarzem rozpoczynających się w czerwcu piłkarskich Mistrzostw Europy Euro 2012. Prezydent Bronisław Komorowski powiedział, że "budzi oczywiście niepokój, także i Polski, ze względu na zbliżające się Euro 2012, takie pogorszenie klimatu, sytuacji w kraju, z którym razem to wielkie wydarzenie sportowe organizujemy".

"Odnoszę wrażenie, że to niewątpliwie może być oceniane właśnie w perspektywie chęci popsucia pewnego święta - Euro na Ukrainie. To budzi niepokój i to oczywiście budzi także wyrazy głębokiego współczucia dla ofiar, ale także dla państwa ukraińskiego" - powiedział prezydent.

Premier Donald Tusk oświadczył, że polskie służby specjalne są w ścisłym kontakcie ze służbami ukraińskimi. "Sprawę musimy oceniać bardzo poważnie (...). Każdy zamach w naszym regionie jest raczej czymś wyjątkowym, a chyba można już w tej chwili mówić o zamachu. A kontekst Euro 2012 czyni nas szczególnie wrażliwymi na tego typu zdarzenia" - powiedział szef rządu konferencji prasowej.

Zapewnił też, że polskie służby specjalne są "od pierwszych chwil" w ścisłym kontakcie ze służbami ukraińskimi. "Ukraina zobowiązała się przekazać tą drogą wszystkie informacje i kolejne ustalenia, jak tylko się pojawią" - dodał Tusk.

ABW uspokaja

ABW poinformowała, że brak jest podstaw do wiązania zamachów w Dniepropietrowsku z aktualnym stanem zagrożenia terrorystycznego dla Polski, w szczególności w związku z Euro 2012. Dlatego też nie zamierza wnioskować o podniesienie poziomu zagrożenia terrorystycznego.

"W związku z dzisiejszymi wydarzeniami w Dniepropietrowsku Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego informuje, że pozostaje w bieżącym kontakcie ze wszystkimi podmiotami polskiego systemu antyterrorystycznego i partnerami zagranicznymi, w szczególności z ukraińskim centrum antyterrorystycznym ATC przy Służbie Bezpieczeństwa Ukrainy" - poinformował zespół prasowy ABW.