W Japonii wyłączono w poniedziałek kolejny reaktor jądrowy, co oznacza, że w całym kraju po zeszłorocznym trzęsieniu ziemi i tsunami energię elektryczną wytwarza już tylko jeden z 54 reaktorów. Budzi to obawy, że latem w kraju mogą wystąpić braki energii.

Reaktor nr 6 w elektrowni Kashiwazaki-Kariwa, leżącej na północnym zachodzie kraju w prefekturze Niigatana, wyłączyła w poniedziałek rano firma Tokyo Electric Power Co. (TEPCO). To właśnie TEPCO jest też operatorem uszkodzonej w wyniku kataklizmu z marca 2011 roku elektrowni w Fukushimie.

Z kolei na początku maja zamknięty ma zostać jedyny działający obecnie reaktor - w elektrowni Tomari na wyspie Hokkaido.

W celu przeprowadzenia kontroli japońskie reaktory są wyłączane co 13 miesięcy. Jednak po kryzysie w Fukushimie pracy nie wznowił żaden z reaktorów wyłączonych w celu kontroli i żaden z tych reaktorów, które nie działały w dniu trzęsienia ziemi i tsunami. Od tego czasu energię dostarczają głównie elektrownie na węgiel i olej opałowy.

Po katastrofie w Fukushimie Japonia zapowiedziała, że w przyszłości zredukuje zależność od atomu, który przed kryzysem zaspokajał 30 proc. zapotrzebowania na energię elektryczną. Premier Yoshihiko Noda planuje do lata zaprezentować nową politykę energetyczną rządu.

Rząd czeka na wyniki testów

Rząd Japonii chce wznowić prace reaktorów, gdy testy odpornościowe wykażą, że są one bezpiecznie. Jednak społeczeństwo jest temu przeciwne. Według sondażu przeprowadzonego w połowie marca nie zgadza się na to 57 proc. Japończyków, przy czym 80 proc. nie ma zaufania do środków bezpieczeństwa, o których zapewnia rząd. Obawiając się konsekwencji politycznych, także lokalne władze nie chcą wydać zgody na ponowne włączenie reaktorów.

Testy odpornościowe, przypominające te, którym poddawano reaktory we Francji, mają wykazać, w jakim stopniu japońskie siłownie wytrzymują klęski żywiołowe i katastrofy technologiczne.

11 marca 2011 roku w wyniku trzęsienia ziemi o sile 9 w skali Richtera i wywołanej nim gigantycznej fali tsunami w elektrowni Fukushima I nastąpiła awaria systemów chłodzenia i doszło do stopienia się prętów paliwowych. 14 i 15 marca nastąpiły kolejne eksplozje. Awaria spowodowała znaczną emisję substancji promieniotwórczych; była to największa awaria nuklearna od wybuchu reaktora w elektrowni w Czarnobylu koło Kijowa w 1986 roku.