Stan psychiczny dyżurnego ruchu ze Starzyn od początku uniemożliwiał jego przesłuchanie - powtórzyła w czwartek częstochowska prokuratura, która prowadzi śledztwo w sprawie katastrofy kolejowej pod Szczekocinami.

W ten sposób odniosła się do informacji, że dyżurnego krótko po katastrofie wysłuchali członkowie Państwowej Komisji Badania Wypadków Kolejowych.

Prokuratura zarzuca dyżurnemu z posterunku w Starzynach nieumyślne spowodowanie katastrofy, w której zginęło 16 osób, a ponad 50 zostało rannych. Zarzutu formalnie nie udało mu się przedstawić, ze względu na jego stan zdrowia.

"Prokuratorzy, którzy bezpośrednio po katastrofie próbowali przesłuchać dyżurnego ruchu posterunku Starzyny, stwierdzili, że jego stan psychiczny uniemożliwia przesłuchanie" - napisał w zamieszczonym w czwartek na stronie prokuratury komunikacie jej rzecznik Romuald Basiński.

Dyżurny krótko po zatrzymaniu trafił do szpitala

Przypomniał, że dyżurny krótko po zatrzymaniu został umieszczony w szpitalu psychiatrycznym, a zespół biegłych lekarzy psychiatrów potwierdził, że nie może on uczestniczyć w czynnościach procesowych. We wtorek Sąd Okręgowy w Częstochowie zarządził przeprowadzenie badań psychiatrycznych Andrzeja N., połączonych z obserwacją w zakładzie leczniczym.

O tym, że członkowie Państwowej Komisji Badania Wypadków Kolejowych wysłuchali po katastrofie dyżurnego ze Starzyn poinformował w środę w Sejmie przewodniczący komisji Tadeusz Ryś. Dodał, że komisja ma w tej sprawie dokumenty.

"Kierowałem zespołem komisji kolejowej (...) i wszystkie dokumenty związane z tym zdarzeniem zostały przez nas zabezpieczone. Wszystkie osoby czynnie związane z tym zdarzeniem w tym dniu zostały wysłuchane przez członków Państwowej Komisji Badania Wypadków Kolejowych. Prokuratura nie zdążyła wysłuchać pana dyżurnego ze Starzyn; Komisja wysłuchała i dokumenty w tej sprawie ma" - powiedział Ryś.

Prokuratura nie dysponuje żadnymi dokumentami

Jak powiedział PAP prokurator Tomasz Ozimek, śledczy nie mieli wcześniej informacji, że członkom Komisji udało się porozmawiać z dyżurnym. Nie wiedzą też, w jakim odbyło się to trybie. Ozimek relacjonował, że krótko po katastrofie prokuratorzy pojechali do posterunku w Starzynach, gdzie zabezpieczyli dokumentację. Zastali tam dyżurnego i członków Komisji. "Prokurator już wówczas stwierdził, że stan psychiczny dyżurnego nie pozwala na jego przesłuchanie. Później potwierdzili to lekarze" - podkreślił prokurator.

Na razie prokuratura nie ma żadnych dokumentów z Komisji, z którą od chwili katastrofy jest w stałym kontakcie (w prowadzonym śledztwie korzysta ze wsparcia własnych biegłych z zakresu kolejnictwa). W przyszłym tygodniu prokuratorzy i członkowie Komisji spotkają się na zaplanowanej wcześniej naradzie roboczej.

Ozimek poinformował też, że właśnie sporządzono ramowy plan śledztwa. Zawiera on listę czynności do wykonania, charakterystykę zgromadzonych dowodów i wersje śledcze.

3 marca wieczorem w pobliżu Szczekocin k. Zawiercia - na zjeździe z Centralnej Magistrali Kolejowej w kierunku Krakowa - zderzyły się czołowo pociągi TLK "Brzechwa" z Przemyśla do Warszawy Wschodniej i Interregio "Jan Matejko" relacji Warszawa Wsch. - Kraków Główny. Pociąg Warszawa-Kraków wjechał na tor, po którym z naprzeciwka jechał pociąg Przemyśl-Warszawa. W wyniku katastrofy zginęło 16 osób, a ponad 50 zostało rannych. Według śledczych Andrzej N., pełniąc obowiązki dyżurnego ruchu, doprowadził do skierowania jednego z pociągów na niewłaściwy tor, co spowodowało czołowe zderzenie z drugim składem.