Jedyny w Warszawie pomnik demaskujący sowiecką zbrodnię ludobójstwa na polskich oficerach ma zniknąć ze skweru przy Placu Zamkowym - alarmuje na łamach "Naszego Dziennika" szef Komitetu Katyńskiego Andrzej Melak.

Chodzi o stojący od 1998 r. pomnik poświęcony "Pamięci Oficerów Wojska Polskiego zamordowanych przez komunistyczny totalitaryzm sowiecki na całym obszarze Imperium Zła po 17 września 1939 roku". Prywatny właściciel, który w ramach reprywatyzacji odzyskał właśnie skwer, oczekuje uprzątnięcia terenu, czyli usunięcia pomnika do 28 lutego 2012 r. - stwierdza Melak.

Podkreśla, że monument stanął przede wszystkim dzięki zaangażowaniu i poświęceniu płk. Ryszarda Kuklińskiego czy ówczesnego prezesa Komitetu Katyńskiego Stefana Melaka, z wyłącznej inicjatywy i za pieniądze osób prywatnych z Polski i amerykańskiej Polonii.

Szef Komitetu Katyńskiego stwierdza, że pomnik "od 13 lat głosi prawdę o sowieckim ludobójstwie dokonanym na polskich oficerach i powinien tam pozostać". "Nie wyobrażam sobie, aby mógł po prostu zniknąć, przestawiony z dala od miejsca, gdzie dzisiaj jeszcze można go zobaczyć, zatrzymać się i zmówić modlitwę za ofiary sowieckich zbrodni" - zaznacza.