Systemowi zapobiegającemu praniu brudnych pieniędzy i finansowaniu terroryzmu grozi rozszczelnienie – alarmuje Najwyższa Izba Kontroli w najnowszym raporcie, do którego dotarł „DGP”.
Kontrolerzy z NIK skupili się na badaniu serca systemu, którym jest wiceminister finansów, będący jednocześnie generalnym inspektorem informacji finansowej, zarządzający także specjalnym departamentem w resorcie. Z raportu, który przygotowali po kontroli w GIIF wynika, że w ciągu 14 miesięcy pomiędzy lipcem 2010 roku a wrześniem 2011, inspektor wykonał niemal 3,5 tys. analiz i szczególnie dokładnie prześwietlił 31 transakcji, które mogły mieć związek z finansowaniem siatek terrorystycznych.
– Aby przygotować zamach, terroryści często muszą dysponować dużymi środkami, nierzadko przepływającymi przez instytucje finansowe. Same banki także o tym wiedzą i w razie wykrycia jakichś podejrzanych transakcji, mają obowiązek powiadomić o tym odpowiednie organy. Udostępniają im jednocześnie dane z podejrzanych rachunków – wyjaśnia oficer Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego.
W przypadku najbardziej podejrzanych transakcji GIIF ma prawo zastosować specjalny instrument – nałożyć na rachunek blokadę, tak aby środki na niego wpływały, ale nie można ich było wypłacić. Choć procedura ta budziła poważne obawy u przedsiębiorców i samych banków, to kontrolerzy nie wykryli tutaj żadnych nadużyć. W raporcie piszą o zablokowaniu w ten sposób kwoty 80,9 mln złotych, ale dodają, że „przebiegło to zgodnie z przepisami ustawy”.
Nie wszystkie transakcje zostały przeanalizowane
W ciągu 14 opisywanych w raporcie miesięcy banki, fundusze inwestycyjne a także kantory i antykwariaty same poinformowały GIIF o 39 497 podejrzanych transakcjach. – Zwykle chodzi o podejrzenie ominięcia progu 15 tys. euro. Aby transakcje nie były zarejestrowane, rozbijane są na kilka mniejszych – wyjaśnia urzędnik resortu.
Ale jak dowiodło śledztwo ABW, nie wszystkie podejrzane transakcje zostały skrupulatnie przeanalizowane przez ekspertów GIIF. Śledczy agencji wykryli, że azjatyccy mafiosi działający na terenie RP, dzięki skorumpowaniu szefa oddziału niewielkiego banku, zdołali wyprać 1,5 mld zł.
5 proc. informacji, które spłynęły do GIIF, pozostało bez wyjaśnienia
Choć NIK nie wykrył w GIIF żadnych poważnych nieprawidłowości, to zwraca uwagę, że system mający zapobiegać praniu pieniędzy posiada również poważne luki. Np. około 5 proc. informacji, które spłynęły do GIIF, pozostało bez wyjaśnienia. – Informacje przesyłane przez internet lub na płytach CD były niepełne lub zawierały błędy i nie zostały przeanalizowane – napisali autorzy. Nie wiadomo też, czy wszystkie instytucje obowiązane prawem były dobrze przygotowane do przekazywania informacji, bo nie kontrolowano ich pod tym kątem. Ministerstwo Finansów przespało również możliwość zdobycia środków na unowocześnienie systemów informatycznych, które umożliwiłyby szybszą i dokładniejszą analizę spływających informacji.
Resort nie zgadza się z wnioskami
– Prób prania pieniędzy przybędzie w czasie kryzysu. To również czas, w którym ekstremizmy, czyli zagrożenie terroryzmem, wzrasta – uważa nasz rozmówca ze służb specjalnych. Jego słowa znajdują potwierdzenie w prokuratorskich statystykach. Przed sześciu laty tego typu spraw było 151, a w ostatnim roku już 866. – Stwierdzone nieprawidłowości niosą ryzyko osłabienia prewencyjnej funkcji GIIF i mogą prowadzić do nieszczelności systemu – napisano we wnioskach. Resort nie zgadza się z wnioskami, do raportu dołączone jest zdanie odrębne ministra Jacka Rostowskiego.
W czasach kryzysu zwiększa się zagrożenie ekstermizmami